Biały Cierń

Obudziły mnie ciepłe dłonie, które poczułam na swoim odsłoniętym pośladku.
– O, przepraszam!- Usłyszałam nad sobą zaskoczony głos Rowana.- Wydawało mi się, że mam do czynienia z kimś innym.
Z trudem uniosłam tętniącą bólem głowę. Ciężkie pasmo fioletowych włosów zsunęło się z mojego ramienia. Światło słoneczne, które wpadało przez otwarte okno wraz z powiewami świeżego powietrza raziło w mnie w oczy i z niechęcią rozchyliłam powieki.
– Emma?- Książę, który najwyraźniej odskoczył ode mnie jak oparzony, zbliżył się i przyjrzał się mojej twarzy.
– Która godzina?- Zapytałam niezbyt przytomnie.
– Co to jest?- Warknął.
– Co?- Chwyciłam leżące na podłodze lustro i oceniłam swoje odbicie. Nadal miałam na sobie zaklęcie Hermiony, chociaż stan włosów wskazywał na to, że było trochę po przejściach.- A, to… Chciałam poczuć, jak to jest być Fae.
– Ale to nie jest na stałe?- Zaniepokoił się.
– Nie podobam ci się?- Utkwiłam w nim tęczówki w kolorze srebra.
– Jest bardzo ładnie, nie powiem, ale wolę Emmę Emmę.- Usiadł na brzegu łóżka, przygarnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy.- Dobrze się wczoraj bawiłaś?
– Yhym…- Mruknęłam, powstrzymując mdłości.- Ale ty chyba nie, bo jesteś coś za bardzo świeży.
– U Fae alkohol metabolizuje się szybciej.- Wyszczerzył się.
– Przeklęte elfy.- Bąknęłam.- Podasz mi torebkę?
Książę podał mi moją własność, z rozbawieniem obserwując moje powolne ruchy. Szybko znalazłam odpowiednią fiolkę, którą opróżniłam duszkiem chwilę później. Położyłam głowę na jego kolanach i przymknęłam oczy, a on pochylił się nade mną odruchowo.
– Lepiej niech Hermiona odda mi już moją Emmę.- Wzdrygnął się. Chyba nie do końca przemyślał swoje życzenie, bo jak tylko skończył wypowiadać to zdanie, Hermi wparowała do komnaty niczym pierwsza wiosenna burza. Jej złote pule zniknęły, podobnie jak reszta elfiej fasady.
– Co ty tutaj robisz, Rowan?! Nie wiesz, że oglądanie Panny Młodej przed ślubem przynosi pecha?
Zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć, wypchnęła go za próg i zamknęła drzwi przed nosem.
– Ciszej, Hermiono…- Skrzywiłam się.- Eliksir jeszcze nie zaczął działać.
– Lepiej, żeby się pospieszył. Nie mamy za dużo czasu.- Zdjęła ze mnie kołdrę, w którą zaczęłam się zawijać. Hermi machnęła różdżka, a moje włosy znowu przybrały naturalny kolor.
– Dlaczego nie zdjęłaś ze mnie zaklęcia wcześniej?- Zapytałam.
– Wiedziałam, że ten drań zakradnie się tutaj nad ranem. To taki mój mały ślubny prezent dla niego.- Uśmiechnęła się triumfalnie i zniknęła w łazience. Usłyszałam szum odkręconej wody.
– Chodź.- Pociągnęła mnie za ramię przyjaciółka.- Bo inaczej na ślubie pojawi się Nieżywa Panna Młoda, tak jak to przewidział Lucyfer. Na wspomnienie tego imienia do mojego umysłu jak przez mgłę zaczęły przedzierać się fragmenty bardzo niepokojących obrazów. Hermiona musiała najwyraźniej prawidłowo odczytać konsternację na mojej twarzy, bo dodała:
– Spoko. Nic się takiego nie stało. A przynajmniej Lucy tak twierdzi…
– Pamiętasz TO?- Moje oczy rozszerzyły się z przerażenia. Zaczęłam ściągać z siebie ubranie.
– Co nieco pamiętam.- Uśmiechnęła się przyjaciółka, kierując się do wyjścia. Oparłam się na brzegu wanny, jakaś niewidzialna siła pchnęła mnie tak, że się poślizgnęłam i wpadłam do środka.
– HERMIONO!- Ryknęłam.- DLACZEGO TA WODA JEST LODOWATO ZIMNA?!

Kąpiel przyspieszyła jednak działanie eliksiru i resztki metabolitów zacnych trunków z wczorajszego wieczora opuściły moje ciało, co przyjęłam z nieukrywaną ulgą. W ostatniej chwili przypomniałam sobie, że przysięgę wypowiada się w najstarszym dialekcie Starszej Mowy i że może lepiej byłoby przeczytać ją chociaż raz. Wpadłam w panikę, kiedy okazało się, że nie tylko nie rozumiem z tego ani słowa, ale też nie potrafię jej poprawnie odczytać.
– Gdzie jest Manon?!- Biegałam z jednego kąta w drugi, a za mną latała Hermiona, próbując dopiąć haftki mojej sukni.
– Spokojnie Emmo, zaraz ją znajdziemy.- Przyjaciółka starała się zachować resztki spokoju.
– Gdzie jest MANON?!- Łzy stanęły mi w oczach.- Za chwilę tej całej Przysięgi nie będzie, bo zwyczajnie nie potrafię jej przecztać.
Na całe szczęście biednej Hermiony i nieszczęście wmieszanego w sprawę osobnika, napatoczył się Jarel. Nie zdążył nawet wejść, kiedy Hermi kazała mu wyjść szukać kuzynki Księcia. Nie wiem jak to zrobił, ale pięć minut później srebrnowłosa weszła do komnaty lekko kołysząc biodrami, ubrana w piękną srebrnoszarą suknię.
– Witaj, bogini.- Mrugnęła do Hermiony, na policzki której wypełzły rumieńce.- W czym mogę ci pomóc, moja Królowo Kruków.
– Za dużo przebywasz z Lucyferem.- Powiedziałyśmy niemal jednocześnie, a Manon tylko zachichotała.

Kiedy Przywódczyni ratowała mnie przed ślubną katastrofą, tłumacząc mi słowa przysięgi i ucząc prawidłowego akcentowania, Hermiona zadbała o to, żebym wyglądała jak kobieta godna tytułu Księżnej. Spojrzałam w lustro dopiero, kiedy oddelegowany przez Rowana Aedion zapukał do drzwi, dając znać, że czas wyjeżdżać. Nie poznałam swojego odbicia. Miałam na sobie bladoniebieską suknię, odsłaniającą ramiona i podkreślają krągłości, a włosy upięte w fantazyjne warkocze.
– Dziękuję, Hermi.- Uścisnęłam przyjaciółkę.- Manon, jestem twoją wielką dłużniczką.
– Do usług.- Jej oczy błysnęły jakby miała ochotę dokończyć to, co działo się wczorajszego dnia.
Aedion odprowadził nas do zaprzężonego w czarne konie powozu. Pomógł mi wtoczyć się do środka, a potem podał rękę Hermionie. Kiedy opuściliśmy brukowany plac Twierdzy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, malując granatowiejące niebo na czerwień i złoto. Kolory ognia i lodu. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu cała droga udekorowana była pachnącymi, niebieskimi bzami, a na ulicę wypełźli chyba wszyscy mieszkańcy Doranelle. Dopiero ich radosne wiwaty uświadomiły mi, co się za chwilę stanie. Powóz zatrzymał się przed wejściem do zamku, przed którym czekał już ubrany w mundur Jarel. Ukłonił się nam i ujmując moją dłoń, poprowadził nas korytarzami Szklanego Pałacu, wypełnionymi najznakomitszymi gośćmi. Ich spojrzenia odprowadziły nas do sali otwartej na duży taras, na którym stał już wyprostowany jak struna Rowan i królowa Elide. Książę uśmiechał się do mnie, a jego oczy błyszczały zielenią. Nie wiem jak to zrobił, ale wydawał mi się jeszcze przystojniejszy niż zwykle.

Jak tylko przekroczyliśmy próg, drzwi się za nami zamknęły, nie wpuszczając jednak żadnego z oczekujących gości. W komnacie, a raczej balkonie, który był jej przedłużeniem stały tylko najbliższe nam osoby. Zorientowałam się, że ogród, który rozciągał się za balustradą powoli wypełnia się ludźmi, a każdy z nich trzyma w dłoniach lampion. Zatrzymałam się obok Rowana, który ujął moją dłoń i ucałował ją z namaszczeniem. Hermiona zajęła swoje miejsce obok Jarela. Elide przywitała się z nami lekko się kłaniając, a my odpowiedzieliśmy tym samym. Powiedziała kilka słów wstępu w języku wspólnym, a potem przeszła na elficki i to był znak, że rytuał się rozpoczął…

Po wypowiedzeniu inkantacji wprowadzającej, Królowa wyciągnęła do Rowana srebrną tacę, na której spoczywał błyszczący rytualny sztylet o bogato zdobionej rękojeści. Książę ujął go pewnie i wypowiadając słowa: „Ai laurië lantar lassi súrinen, yéni únótimë ve rámar aldaron! Yéni ve lintë yuldar avániermi oromardi lisse-miruvóreva. Andúnë pella, Vardo tellumarnu luini yassen tintilar i eleni ómaryo airetári-lírinen” wykonał poprzeczne nacięcie na swojej lewej dłoni. Buchnęła krew, która wąskim strumieniem zaczęła ściekać bokiem, kapiąc na marmurową posadzę. Fae odłożył sztylet, który Elidę chwilę później podsunęła mnie.
– Oto biorę sobie ciebie, aby cię mieć i zachować, na dolę piękną i szpetną, najlepszą i najgorszą, we dnie i w nocy, w chorobie i zdrowiu, albowiem sercem całym cię miłuje i przysięgam miłować wiecznie, póki czas nas nie rozłączy.- Mówiłam w języku elfów.

Kiedy ostrze przecięło skórę, moją lewą dłoń wypełnił piekący ból, a następnie gorąca, lepka ciecz zaczęła spływać na podłogę. Ze śmiertelnie poważną minął Rowan ujął zakrwawioną dłonią moją własną i wplótł swoje palce w moje. Poczułam jak moc jego ognia wpełza do mojego ciała, parząc moją dłoń. Wypełniła mnie potężna energia, ciepła, pachnąca popiołem i suchymi liśćmi; energia, która splotła się z moim lodem. Otworzyłam oczy, a na mojej skórze po wewnętrznej stronie nadgarstka żarzył się jeszcze nieznany mi symbol. Inny, wyraźny ale chłodny pojawił się w tym samym miejscu u Rowana. Nie przerywając połączenia, Książę przyciągnął mnie do siebie i pocałował, a jego moc zawrzała. Królowa wypowiedziała jeszcze kilka słów, zarzucając mi na ramiona szkarłatną pelerynę, symbol przynależności do rodziny królewskiej, i było po wszystkim.
– Wszystkiego najlepszego, kochani!- Elide ze szczerym uśmiechem na ustach złożyła na moim policzku pocałunek i krótko uściskała Rowana.- Pospieszcie się!- Ponaglała nas.- Wszyscy czekają, żeby poznać księżną Emmę Whitethorn.
Rowan pociągnął mnie do balustrady, a tłum w ogrodzie wiwatował, wypuszczając z rąk lampiony, które uniosły się w górę. Mój Już-Na- Pewno- Mąż objął mnie i pocałował w czubek głowy. A potem wszystko działo się bardzo szybko, a ja ze zdenerwowania rejestrowałam tylko połowę. Podbiegło do nas kilka osób na raz, składając gratulacje i życzenia. Na szczęście Książę panował nad sytuacją. W pewnym momencie podziękował wszystkim, wziął mnie a ręce i wyniósł z sali, a cała świta popędziła za nami.
– Jak się czujesz, żono?- Szepnął mi do ucha, niosąc mnie w kierunku miejsca, w którym prawdopodobnie miała odbyć się uczta.
– Nie mów tak do mnie. Daj mi się przyzwyczaić do tego faktu.
– No dobra, zacznijmy jeszcze raz… Jak się czujesz, Księżno Emmo Whitethorn?- Wyszczerzył się.
– Całkiem nieźle.- Cmoknęłam go w szyję.
– Widzę, że tytuł przypadł Ci do gustu.
– Czy od tej pory do twoich obowiązków męża należy noszenie mnie na rękach?- Spojrzałam na niego zaczepnie, ignorując poprzedni komentarz.
– Nie. Nie przyzwyczajaj się. Chciałem mieć cię przez chwilę dla siebie.
– Takich chwil będzie teraz aż nadto.- Zaśmiałam się.
– Mam nadzieję, ale na pewno nie dzisiaj.- Postawił mnie, a Hermi zaczęła poprawiać moją kieckę. Drzwi otworzyły się, a goście podnieśli się i zaczęli klaskać. Czułam, że to będzie pracowity wieczór.

***

Od natłoku słów, uśmiechów, tańców i toastów bolała mnie już głowa. Zaczęło się od przyjmowania gratulacji i prezentów. Miałam wrażenie, że kolejka gości nigdy się nie skończy. Życzenia części z nich były bardziej nieszczere niż bym się mogła spodziewać. Na szczęście dłoń Rowana, która dyskretnie ściskała moją własną w najtrudniejszych momentach, działała kojąco.  Sam Książę znosił fałszywe uśmiechy z niespotykaną cierpliwością. Poważny i dumny odpowiadał na wypowiadane słowa lekkim skinieniem głowy. Później mój Już- Mąż poprowadził mnie do stołu i wzniesiono kilka toastów na naszą cześć, a każdy był lepszy od poprzedniego. Po odtańczeniu pierwszego tańca zostaliśmy właściwie odseparowani. Rowan zabawiał elfich jegomościów, sącząc jakiś czerwonawy trunek. Ja natomiast zostałam otoczona przez wianuszek Hrabin, Lady i Markiz. Na szczęście, cały czas towarzyszyła mi Manon, dlatego kobiety Fae były bardzo oszczędne w słowach. Kolejnym punktem programu były tańce z elfickimi dostojnikami. Wirowałam w tańcu, a główną rzeczą, która się zmieniała, były uśmiechające się przede mną twarze. Nie wiem, ile czasu minęło, kiedy w końcu udało mi się uciec z parkietu. Wmieszałam się w tłum, odszukując wzrokiem Rowana, który prowadził na deski kolejną partnerkę. Opróżniłam kieliszek szampana i wymknęłam się niepostrzeżenie do ogrodu. Szybkim krokiem przemierzałam alejki. Część imprezy przeniosła się do niektórych zaułków i już z daleka słychać było, że lepiej je omijać. Dopiero w najbardziej oddalonej części ogrodu odnalazłam względną ciszę i spokój. Opadłam na wilgotną trawę, zdjęłam buty i pomasowałam obolałe stopy. Salę balową otaczała świetlista łuna, a chłodny wiatr niósł dźwięki muzyki oraz ludzkich śmiechów. Położyłam się na ziemni i zamknęłam oczy, a szkarłatna peleryna rozłożyła się na podłożu niczym duże skrzydła. Miałam nadzieję, że z powodu niewielkiej ilości błota Elide nie cofnie ślubu. Leżałam tak bez ruchu przez chwilę, chłonąc chłód powietrza i ziemi. W końcu podniosłam się, na wypadek, gdyby jednak Królowa dysponowała mocą zrywania przysiąg. Objęłam kolana rękami i oparłam o nie podbródek.
– Tu jest moja zguba…- Drgnęłam pod wpływem ciepłych warg na moim barku. Rowan usiadł obok i objął mnie ramieniem.
– Wystraszyłeś mnie…- Odetchnęłam i przytuliłam się do niego.
– Zmęczona?- Fae pocałował mnie w czubek głowy.
– Nie wiem, jak ty to wszystko znosisz z takim spokojem.
– Lata praktyki.- Uśmiechnął się.
– Muszę w takim razie jeszcze trochę poćwiczyć…
– Zbieramy się?- Pogładził mnie po głowie.
– Gdzie?
– Stąd?
– W sensie do Londynu?- Przytaknął skinieniem głowy.- Już myślałam, że nigdy tego nie powiesz…
Pocałowałam go, a on oddał pocałunek tak, że zabrakło mi powietrza. Przesunął dłońmi po moich odsłoniętych plecach, aż zadrżałam.
– Chodź.- Szepnął mi do ucha.- Dokończymy później.

Nigdy jeszcze nie spakowałam się tak szybko. Rowan, o dziwo, był już spakowany. Pół godziny później pędziliśmy już konno w dół drogi, do lasu. Wiatr szumiał mi w uszach, a szkarłatna peleryna łopotała, początkowo płosząc konia. Lyre, który wyleciał tuż za nami krążył mi nad głową.
– Ścigajmy się!- Krzyknęłam do Księcia, a on uśmiechnął się zaczepnie i popędził konia. Moja kara klacz wyskoczyła, kiedy peleryna musnęła jej sierść. Pędziliśmy na złamanie karku, a ja śmiałam się, śmiałam się w głos. W końcu byłam wolna. Prawdziwie wolna!
– Wygrałam!- Krzyknęłam, zatrzymując konia w miejscu, kiedy przekroczyliśmy magiczną barierę.
– A kto powiedział, że jest meta?- Zaprotestował Fae.
– Ja!- Wyszczerzyłam się.
Zsiedliśmy z koni, zbieraliśmy swoje rzeczy z kulbaki i puściliśmy rumaki luzem, a one zawróciły z powrotem do Twierdzy. Rowan rozsiadł się pod jednym z drzew.
– Co robisz?- Zapytałam go zaskoczona.
– Czekamy.- Poklepał miejsce obok siebie.
– Na co?
– Na Hermionę. W końcu to Hermiona, za godzinę tu będzie.
– Co będziemy robić do tego czasu?- Spojrzałam na swojego męża spod rzęs. Rowan uśmiechnął się wilczo, wręcz lubieżnie.
– Pokażę ci ułamek tego, co czeka cię w domu po powrocie.- Mruknął mi do ucha i musnął ustami miejsce tuż za nim.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Moon Stone. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „Biały Cierń

  1. Tysia pisze:

    Yuu, niezmiernie cieszę się, że nadal piszesz! Szkoda, że już nie w tematyce SM, ale z chęcią przeczytam, to co stworzyłyście (bo współtworzysz tego bloga jak rozumiem?:)). Widzę, że również wróciłaś niedawno, trzymam kciuki byś zagrzała miejsce tutaj na dłużej.
    Ściskam mocno! :)

Dodaj komentarz