06/04

Życie jest darem niebios… C.D.

Nie wiem jak zacząć. Jak dobrać słowa… Zrozumiałam, że życie jest ulotną mgiełką i że wystarczy chwila nieuwagi, żeby mgiełkę tą wypuścić z rąk. Nie mam ochoty przeżywać tego jeszcze raz choćby w wyobraźni, ale profesor Dumbledor powiedział, że poczuję się lepiej, jeśli to przemogę.
Tylko jak…?

Tydzień egzaminów był po prostu bajką. Żadne pytanie nie było dla mnie zaskoczeniem, dlatego z pełną odpowiedzialnością mogę być z siebie dumna. Hermionie poszło równie dobrze, jedynie Ron miał pewne trudności na egzaminie z… wróżbiarstwa. Ta stara oszustka stwarza pozory ciężkiej pracy. Otwórzcie umysły, wytężcie wewnętrzne oko, a zobaczycie przyszłość… Śmiać mi się chce, kiedy to sobie przypomnę. Oczywiście Ronald stracił też kilka punktów z innych przedmiotów, ale na tym nie powinnam się skupiać. Przynajmniej on tego nie chce.

Potem nadszedł czas na trzecie zadanie, do którego tak skrupulatnie przygotowywaliśmy się razem z Harry’m. Pamiętam ten dzień tak dokładnie, jakby wydażyło się to kilka godzin temu.

To był wyjątkowo piękny dzień. Żywopłot na boisku Quddittcha był wysoki na ponad dwa metry. Wszyscy denerwowaliśmy się jednakowo. Sami nie wiedzieliśmy dlaczego. O zachodzie słońca pożegnałam Harry’ego i razem z Ronem i Hermioną, a także resztą szkoły ruszyliśmy na trybuny. Dokładnie pamiętam, jak Ron nabijał się z Fleur i w jaki sposób Hermiona zakomunikowała mu, że jest to nie na miejscu.
W końcu usadowiliśmy się na miejscach. Po mojej lewej stronie usiadł Neville, po prawej miałam Rona, który jak król zasiadł mniędzy mną i Hermioną. Harry pomachał w naszą stronę ręką, chcąc dodać nam otuchy, to jednak nie uspokoiło moich nerwów. Wiedziałam, że coś pójdzie nie tak…

Ruszyli. Wszyscy umilkli, co sprawiło, że atmosfera


Ekspresem w świat mugoli

Jako pierwsza z naszego dormitorium otworzyłam oczy. Dziewczyny z piątego roku szamotały się najwyraźniej ze swoimi kuframi, bo dało się słyszeć głuche dudnienie, dochodzące z góry. Ostatni dzień w Hogwarcie… Jeszcze tylko śniadanie, podróż pociągiem i znowu przez dwa miesiące zamienię się w osobę pozbawioną możliwości używania magii. Parvati i Levander wyskoczyły z łóżek i zaczęły zbierać swoje rzeczy. Jakby nie mogły zrobić tego wczoraj… Ubrałam dżinsy i koszulkę i zaczęłam dokładnie sprawdzać zawartość kufra. Hermiona wciąż leżąc w łóżku, ziewnęła i przeciągnęła się.
– Jeśli w tym momencie się nie podniesiesz, to spóźnimy się na śniadanie- uprzedziłam ją, zamykając kufer.
– Ja zostaję- odpowiedziała sennie, ostatecznie jednak przenosząc się do łazienki. Zamieszanie spowodowane ostatnimi przygotowaniami do wyjazdu było wręcz chaotyczne, jednak klatki Balbiny i Nimfy zostały w końcu zatrzaśnięte. Minął kolejny rok. Ostatni raz spojrzałam na cztery łóżka, stolik, gotyckie okna, przypominając sobie ile miłych chwil spędziłam w tym miejscu. Zgarnęłam do torby słoik ze słodkim żuczkiem (Rita Skeeter) i wyszłam, zamykając za sobą drzwi.

Wrzawa w pokoju wspólnym oznajmiała rozpoczęcie wakacji. Gryfoni debatowali na temat tegorocznych planów, ostatni raz wymieniali się kartami z Czekoladowych Żab i żegnali się w każdy możliwy sposób. Gdzieś z tłumu pomachała do mnie Sue- drugoklasistka, której kiedyś pomogłam w potyczce z Malfoy’em. Słońce wesoło świeciło za oknem, dlatego nie potrzeba było już nic więcej. Odnalazłam przyjaciół i razem z innymi przekroczyliśmy dziurę za portretem.
– Wesołych wakacji, Gruba Damo!- krzyknęłam.
– Tak, czekaj na nas- włączył się Ron.
– Oczywiście moi mili- zatrzepotała rzęsami i pomachała nam ręką.
Przemykaliśmy korytarzami w zawrotnym tempie, rozmawiając o wszystkim, co się wydarzyło w tym roku i o tym, co nas jeszcze czeka. Żadne z nas nie miało pojęcia ile jeszcze kłód spadnie nam pod nogi, wiedzieliśmy tylko jedno: dopóki jesteśmy razem, nic nie jest w stanie przeszkodzić nam w dobrnięciu do celu.
– Zabrałaś słoik?- Hermiona zaczęła przeszukiwać swoją torbę.
– Tak, nie martw się, nie zapomniałam o niej.
– O czym wy mówicie?- Harry spojrzał na mnie uważnie, przez co wpadł na chłopca z pierwszego roku.
– Później- rzuciła Hermiona, przekraczając próg Wielkiej Sali. To było ostatnie śniadanie tego roku. Same menu mogło to potwierdzić. Stosy tostów, najróżniejszego rodzaju bułek, chleby, dżemy, sery- skrzaty wyciągnęły wszystkie zapasy. Profesor Dumbledor i reszta grona pedagogicznego rozmawiała o czymś z przejęciem, pochylając się ku sobie. Miejsce Moody’ego było puste. Przyjaciele rozmawiali o czymś, ja natomiast jak każdego roku odpłynęłam myślami do chwili, kiedy pierwszy raz zobaczyłam zamek. Jest tyle tajemnic, których Hogwart jeszcze przed nami nie odkrył. Obiecałam sobie, że w przyszłym roku spróbuję odkryć choć część z nich.
– Emma nie śpij!- Ron szturchnął mnie, wyrywając jednocześnie z zamyślenia.
– Zostaw ją. Przecież wiesz, że ona musi mieć czas na te swoje „inteligentne wywody wykwalifikowanej czarownicy”- zaśmiał się Harry, machając mi ręką przed oczami.
– Chyba jeszcze nie do końca wykwalifikowanej- złapałam go za nadgarstek, powstrzymując przed wymachiwaniem kończyną.
– Zostały nam jeszcze trzy lata- przypomniała Hermiona, zajadając się gofrem z bitą śmietaną i truskawkami.
– Aż trzy lata- Ron przekrajał na pół bułkę, starając się zrobić to w miarę równo.
– Ron, TYLKO trzy lata- przyjaciółka zawiesiła na chwilę wzrok na drzwiach wejściowych. Harry i Ron również patrzyli w tamtą stronę. Odkręciłam się. W moją stronę kroczył Brian.
– Cześć!- powiedział niepewnie, a reszta kiwnęła tylko głową na powitanie- Możemy porozmawiać?
Milczałam. Stwierdziłam, że jasno powinien określić do kogo się zwraca, bo przecież od Bożego Narodzenia, kiedy to raczył złożyć mi życzenia, nie kwapił się do rozmowy. Hermiona patrzyła na mnie uważnie, dając mi do zrozumienia, żebym poszła. Spojrzałam na chłopców. Ron nie zwracając na niego uwagi, zajadał się bułką z serem. Harry natomiast założył ręce na piersiach i zerkał na niego ze złością.
– No idź. Idź, spotkamy się przy dorożkach- przyjaciółka zwróciła się do mnie, zerkając na chłopaka.

Nie wypadało odmówić. W końcu nic takiego strasznego mi nie zrobił. Podniosłam się i podążyłam za nim. W milczeniu przemierzaliśmy zamek. W końcu jednak wyszliśmy na zalane słońcem błonia.
– Chciałeś ze mną rozmawiać, więc mów- rzuciłam mu przelotne spojrzenie.
– Tak… Bo chodzi o to, że… Nie chcę się z tobą kłócić. Wiem, że się na mnie obraziłaś, dlatego przepraszam. Nie mam za wielu przyjaciół i chciałem, żebyś… żebyś ty została moją przyjaciółką- powiedział to zacinając się lekko, co jednak oznaczało, że było to szczere.
– No wiesz… To ty się do mnie nie odzywałeś.
– Bo myślałem, że nie chcesz ze mną rozmawiać.
– To, co powiedziałeś wtedy, przed biblioteką nie było miłe, ale przecież nie będę się przez całe życie boczyć za kilka nieprzemyślanych słów, prawda?
Uśmiechnął się, a potem ogarnął wzrokiem całe błonia. Z zamku zaczęli wychodzić uczniowie.
– Muszę lecieć.
– Będziemy w kontakcie?
– Twoja sowa mnie znajdzie- odpowiedziałam i zaczęłam biec w stronę tłumu.
– Emma poczekaj!- odkręciłam się. Brian podbiegł do mnie i wcisnął mi w ręce jakąś książkę.
– Wesołych wakacji!
– Nawzajem- pobiegłam, zastanawiając się w jaki sposób moje wakacje mają być szczęśliwe, skoro stało się to, co się stało. Zastanawiałam się, jak Harry’emu udało się o tym zapomnieć. Dotarłam do tłumu, wśród którego panowała grobowa cisza. Kilka dziewczyn płakało. W jednym momencie zrobiło się ponuro i ciemno. Słońce zostało przykryte przez ciemne chmury. Odnalazłam przyjaciół, który w milczeniu kroczyli za resztą.
– Co się stało?- zapytałam, jednak nikt nie kwapił się z odpowiedzią.
– Dumbledor wspomniał o Cedriku- powiedziała cicho Hermiona. W tym momencie wyminęła nas Cho. Była cała we łzach. Nie miałam pojęcia, co mógł czuć teraz Harry. Wiedziałam, że mnie nie jest łatwo, ale powiedzmy szczerze: komu by było? Usłyszeliśmy za sobą tylko:
– Hermijąnina! Hermijąnina!
– Wiktor!- przyjaciółka odkręciła się i pomachała do niego. Ron patrzył szeroko otwartymi oczami na bułgarskiego szukającego, który w tym momencie stał obok niego.
– Nu, ja się chciałem pożegnać. Możemy mówić na osobności?
– Jasne- uśmiechnęła się i zaczęła kroczyć za nim. Ron cały czerwony na twarzy podszedł jednak do niego z piórem i pergaminem i poprosił niepewnie o autograf. Ten jednak z uśmiechem się podpisał. Czekaliśmy trochę na Hermionę. W końcu jednak wsiedliśmy do dorożki.

Cisza trwała do momentu, aż usiedliśmy w pociągu. Pomachaliśmy Hagridowi i ułożyliśmy kufry. Świnka, Hedwiga, Nimfa i Tiza zajęły jedną z półek, natomiast Krzywołap z Balbiną zwinęli się w kulki na siedzeniach. Nikt nie miał ochoty się odzywać. Ekspres ruszył. Za oknem powoli przesuwały się zabudowania Hogsmeade, aż wyjechaliśmy na bezkresne pola. Przypomniało mi się o Ricie, dlatego zaczęłam grzebać w torbie. W końcu odnalazłam słoik pod książką, którą dostałam od Brian’a. Postawiłam go na stoliku.
– Co to za karaluch?- Ron z obrzydzeniem zerknął na przedmiot. Zareagował jednak bez większego entuzjazmu.
– No wiesz! Jak śmiesz tak mówić o naszej ukochanej pani redaktorce, Ronaldzie!- spojrzałam na chłopców. Harry najwyraźniej się ożywił.
– Nie chcecie mi powiedzieć, że to jest Rita Skeeter.
– Właśnie, że chcemy ci to powiedzieć, Harry- Hermiona z założonymi rękami przyglądała się widokowi za oknem.
– Zorientowałyśmy się z Hermioną, że Rita to niezarejestrowany animag. Za każdym razem, gdy rozmawialiśmy, a potem ukazywał się artykuł, dziwnym trafem w pobliżu zawsze był żuczek.
– Jak się przyjrzycie, to będziecie mogli zobaczyć te jej obleśne okulary- dodała przyjaciółka. Ronald pochwycił słoik i zaczął wpatrywać się w insekta.
– Gdzie ją dorwałyście?- zapytał Harry.
– Hermiona złapała ją w skrzydle po tym, jak…- urwałam. Za oknem mignęły właśnie ostatnie drzewa lasu, przez który przejeżdżaliśmy. Słońce chowało się za ciemnymi chmurami, z których zaczął padać obfity deszcz.
– Kiedy ją wypuścisz?- zapytała Hermiona.
– Co?! Macie zamiar puścić ją wolno?!- Ron spojrzał na nas z oburzeniem.
– Spokojnie, ucięłyśmy sobie już małą pogawędkę. Nigdy nic więcej nie napisze- odpowiedziałam. W drzwiach przedziału pojawiła się pani ze słodyczami. Ron kupił kilka czekoladowych żab i fasolki, jednak oprócz niego nikt nie miał na nie ochoty. Za oknem powoli przesuwały się domki, drzewa i łąki. Wyciągnęłam z torby książkę. Była to najnowsza księga napisana przez babcię Brian’a ze specjalną dedykacją od niej i kilkoma słowami, dołączonymi przez chłopaka. Uśmiechnęłam się w duchu. Obiecał mi… Do przedziału wtłoczyli się bliźniacy.

***

Trawy i drzewa powoli przeplatały się z przedmiejskimi domkami Londynu. Podróż powoli się kończyła. Zwierzęta ponownie zostały zamknięte w klatkach, a kufry posprawdzane. Na szczęście deszcz przestał padać, czarne chmury wciąż jednak niebezpiecznie wisiały nad nami. Po dziesięciu minutach pobiliśmy do peronu nr 9 i ¾. Hermiona i Ron ruszyli przodem, taszcząc swoje kufry, ja z Harry’m ociągaliśmy się trochę. Chyba oboje mieliśmy sobie coś do powiedzenia.
– Harry, posłuchaj, chcę cię widzieć w przyszłym roku całego i zdrowego. Nie pakuj się w żadne kłopoty i uważaj. Wiesz, że on wrócił- powiedziałam, sprawdzając po raz trzeci zamknięcie kufra.
– To samo chciałem powiedzieć- spojrzał na mnie i blado się uśmiechnął.
– Trzymaj się. Postaram się wyciągnąć cię od Dursley’ów choćby na kilka dni- chwyciłam za klatkę Nimfy. Żegnaliśmy się w pociągu, bo oboje wiedzieliśmy, że na peronie nie będzie to nam dane.
– Hej, wychodzicie?!- krzyknęła Hermiona, która w chwilę potem została uściskana przez panią Weasley.
– Tak, już idziemy. Szukamy mojej różdżki. Wypadła mi- odkrzyczał Harry.
– Weź to- wcisnął mi w ręce jakiś łańcuszek- i pisz często.
Na pomoc w poszukiwaniu zguby przyszli bliźniacy.
Harry schylił się i otworzył kufer, gdy tylko się pojawili. Wyciągnął z niego sakiewkę z pieniędzmi, które wygrał i podał je Georgowi.
– Co to?
– Weź.
– Oszalałeś, to kupa kasy.
– Bierz, mnie się i tak nie przydadzą. Tylko kupcie nową szatę Ronowi i powiedzcie, że to od was.
– Zwariował, my tego nie weźniemy.
– Bierzcie. To na wasz sklep.
– Znaleźliście tą różdżkę?- pan Weasley wkroczył do przedziału.
– Tak, jest tutaj.
Byliśmy ostatnimi osobami, które opuściły pociąg. Tak, jak przewidywaliśmy nie było czasu, żeby zamienić choć słowo. Pani Weasley uściskała nas wszystkich tak serdecznie, jak to tylko możliwe.
W końcu przyszło się naprawdę żegnać. Nic mi tak nie utkwiło w pamięci, jak to, co zrobiła Hermiona. Podeszła do Harry’ego, powiedziała: „Uważaj na siebie, Harry” i pocałowała go w policzek. Czułam się dość… dziwnie, gdy to zobaczyłam, ale nie dałam tego po sobie poznać. Widziałam, jak Ginny przygląda mi się z uwagą, oczekując najwyraźniej jakiejś reakcji. Ron patrzył na to wszystko z otwartą buzią.
Spuściłam głowę, ściskają w ręku owy tajemniczy łańcuszek, powiedziałam tylko krótkie: „Zobaczymy się za dwa miesiące!” i już siedziałam w samochodzie obok Thomasa i Williama, którzy przyjechali po mnie z moimi rodzicami. Thomas- to rozumiem, ale co tutaj robił William?
– Jak szkoła, kochanie?- zagadnęła mama.
– W porządku- odrzekłam smętnie. Co miałam powiedzieć? Nie miałam ochoty odpowiadać na żadne pytania, ani żadnych zadawać. Marzyłam tylko o ciepłym łóżku. Patrzyłam na Big Bena spowitego deszczem, gdy zorientowałam się, że wciąż ściskam w ręku łańcuszek od Harry’ego. Spojrzałam na niego. Na jego końcu znajdowała się mała kuleczka, w której przelewała się jakby zielono- biała mgiełka. Nie miałam pojęcia, co to jest, ale było to niewątpliwie niesamowite i naprawdę ładne. Zastanawiałam się tylko, po co on mi to właściwie dał? Wiedziałam, że odpowiedź znajdę w najbliższym liście.
Dotarliśmy na Traffan Place około 18.00. Tata wtaszczył moje rzeczy na górę i zbiegł do salonu, gdzie właśnie zaczynały się wiadomości. Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam pamiętnik. W drzwiach stanął jednak mój kuzyn i jego przyjaciel.
– To co Em, nie opowiesz, jak było w szkole?
– Nie dzisiaj, Tom. Jestem wykończona. A właściwie, co ty tutaj robisz? Co WY tutaj robicie?
– Właściwie, to czekaliśmy na ciebie. Will będzie z nami spędzał wakacje u dziadka.
– Aha. Możecie mnie zostawić?- zapytałam, bo zauważyłam, że William przygląda się z niedowierzaniem mojej sowie. Nie chciałam zbędnych pytań. Tom wiedział, że jestem czarownicą, ale Will nie i to właśnie mogło by wszystko skomplikować.
Poczekałam, aż zamknął za sobą drzwi i jeszcze raz przyjrzałam się łańcuszkowi z kulką. Potem, starając się zapomnieć o tym, co przeżyłam, wpatrywałam się w szarą rzeczywistość za oknem. Pada, choć nastało lato.

Dodaj komentarz