I need a doctor, call me a doctor…

     Hermiona siedziała naprzeciwko mnie w milczeniu, analizując najwyraźniej, co mam powiedzieć. Jej aura mieniła się wszystkimi kolorami tęczy. W końcu przerwała milczenie:
– McGonagall zaproponowała mi, żebym została zastępcą dyrektora Hogwartu i uczyła tu transmutacji.
– To wspaniale!- ucieszyłam się.
– Nie jest to wcale takie wspaniałe, jeśli się nad tym zastanowić – odpowiedziała.
– Nie rozumiem – zasmuciłam się.
– Chodzi o Rona. On lubi nasz dom w Dolinie Godryka. Włożył w niego bardzo dużo pracy. Poza tym, tam jest dużo cieplej niż tutaj, w Hogsmeade. Nie wiem, czy to dobry pomysł…
– To wspaniały pomysł! – powtórzyłam, ale pokręciła tylko głową- Nie wiem czym się martwisz, Ron pójdzie za tobą dokładnie wszędzie.
– Ale ja się zupełnie nie nadaję do opieki nad uczniami. Miałabym zajać miejsce McGonagall, no… pomyśl sama, to niedorzeczne. Nie umiem nawet procenta tego co ona! Jak mam uczyć ludzi! Od kilku dni czytam poradniki dla pedagogów i podręczniki do transmutacji… – nakręcała się. Nie wiem, czy to stres tak na nią działa, czy naprawdę coś się pieprzy.
– Uspokój się! – potrząsnęłam nią – Po pierwsze, porozmawiaj z Ronem.
– Nie wiem gdzie się podział.
– Cóż… mogę ci pomóc w poszukiwaniach, ale ostrzegam, że chyba to nie jest najlepszy moment.
– Nie rozumiem?
– Po prostu… Ron wyskoczył na kilka piw. Znowu.
W odpowiedzi wzruszyła tylko ramionami, tak jakby w ogóle ją to nie obchodziło.
– Czy ty w ogóle chcesz wyjść za niego ?- walnęłam z grubej rury.
– Co to za pytanie? Oczywiście, że tak!
– Nie wygląda na to – zamilkłam. Chciałam po prostu, żeby Hermiona była ze mną szczera. Ze mną, a przede wszystkim ze sobą. Nie miałam zamiaru prawić jej kazań, po prostu fajnie byłoby, żeby przestala kręcić.
– Mamy po prostu teraz trochę za dużo wolnego – zaczęła się tłumaczyć, a potem nagle zmieniła temat- Muszę iść do sowiarni .
     Podniosła się i wyszła, zanim zdążyłam zaprotestować. Nic z tego nie rozumiałam. Kompletnie nic. Westchnęłam ciężko i wdrapałam się po schodach na górę. Miałam dość atrakcji na dzisiejszy dzień. Zdecydowanie. Po piętnastu minutach bezsensownego kręcenia się po sypialni, nagłe wyjście Hermiony do sowiarni wciąż nie dawało mi spokoju. Wyciągnęłam z kufa Mapę Huncwotów i dotknięciem różdżki uaktywniłam ją. Rozsiadłam się na ziemi i nerwowo przekładałam poskładany pergamin, żeby znaleźć obszar sowiarni. Co dziwnego były tam DWA czerwone punkty: jeden- Hermiona Granger i drugi- DRACO MALFOY. Żołądek znowu mi się zacisnął. Jak najszybciej odrzuciłam od siebie najczarniejsze myśli, które przychodziły mi do głowy. Z drugiej strony, było mi już wszystko jedno. Najważniejsze, żeby sytuacja była jasna.  Zerwałam się z miejsca i ruszyłam w kierunku sowiarni. Po drodze, udało mi się spławić Irytka, który walił metalową łyżką w stary kociołek, krzycząc w nieboglosy: „Arabella Filec to stary zgnilec!”

Ten wpis został opublikowany w kategorii Było a nie jest. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz