Hogwart-Express

To nie mogła być prawda. Na nieco trzęsących się nogach, zbliżałam się do bramki na Peronie 9 i ¾ . Z torby wyślizgiwał mi się słownik starożytnych Runów, Krzywołąp wiercił się, zamknięty w koszyku, a przede mną znowu dokonała się magia – na ukrytym przed światem Mugoli peronie, stał i dyszał wielki Hogwart – Express. Zaparło mi to dech w piersiach, ale tylko na chwilę, bo kiedy przedarłam się przez tłum podekscytowanych uczniów i ich rozbieganych rodziców, poprawiających czapeczki i dopinających guziki, zobaczyłam scenę, która odebrała mi mowę. Wysoki, rudy chłopak przeczesywał sobie palcami włosy w taki sposób, żeby były nastroszone. Na czubek długiego nosa zjechały mu ciemne okulary, najmodniejsze w tym sezonie. Nonszalancko opierał się o swój kufer i opowiadał coś nieznanej mi dziewczynie, której mina wyglądała, jakby za chwilę miała dostąpić wniebowzięcia. Im bliżej podchodziłam, tym bardziej przekonywałam samą siebie, że nie chcę usłyszeć treści tej opowieści. Gdy dopadły mnie pierwsze strzępki zdań:

– Bazyliszek nie miał ze mną szans… Od dawna płynnie mówię w języku wężów – odkaszlnęłam i klepnęłam chłopaka w ramię.
– Co? O! Hermiona!
– Cześć Ronaldzie – powiedziałam kwaśno i poprawiłam zsuwającą się z ramienia torbę. Wzrok przeniosłam na rozmówczynię mojego przyjaciela.
– Hermiono, to jest Maggie. Maggie, to jest Hermiona, moja eee… przyjaciółka – Ron po raz kolejny przeczesał włosy. Uścisnęłąm dłoń dziewczynie i już miałam uskutecznić jakąś niezobowiązującą pogawędkę, kiedy przez tłum przebiła się Emma, wywołując pewne zamieszanie. Niechcący przywaliła Maggie końcem swojego długiego warkocza i ponieważ jeszcze nie zdążyłam jej poinformować, że nie lubimy Maggie, zabrała się za przepraszanie. Kiedy sytuacja została opanowana, a Maggie ocalona przed wielkim siniakiem pod okiem, na choryzoncie pojawił się Harry. Z dwudniowym zarostem i rozpiętą pod szyją koszulą, wyglądał jak rasowy zawodnik Quidditcha, który dopiero co zlazł z okładki Czarownicy. Do jego ramienia przyczepiona była Ginny, ale gdy tylko zobaczyła Rona, czknęła coś o bagażach i tyle ją widzieliśmy.

Niepostrzeżenie odmeldowała się również Maggie.

– Ron, co ty masz na sobie? – parsknęła śmiechem Emma. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego koszulkę.
– „Keep calm and defeat You-Know-Who” – przeczytałam na głos, a Harry rzucił mu rozbawione spojrzenie. – Czy to ma jakiś związek z tym Bazyliszkiem, którego pokonałeś w siłowaniu się na rękę?
– Coooo? – Emma i Harry spojrzeli na mnie zdziwieni.
– Och, przed chwilą Ron wyjaśniał… jak jej tam… o! Maggie, że takie bazyliszki to on zjada na śniadanie i popija jadem Akromantuli. – zatrzepotałam rzęsami i po raz kolejny poprawiłam torbę.
– Wcale nic takiego nie mówiłem! O, cześć Susie! – kiwnął głową do jakieś wysokiej blondyny – Wspominałem tylko Bitwę o Hogwart.. bo Maggie mnie zapytała, jak…
– Ron, spokojnie… – zaczęłą Emma, głaszcząc go po ramieniu. – Nie tłumacz się. Zwołasz konferencję prasową, zaprosisz Ritę Skeeter i będziesz mógł wyjaśnić, że to był tylko taki wybieg, a Harry  jedynie udawał Wybrańca.

Harry dusił się ze śmiechu dopóki nie zapakowaliśmy się do przedziału. Gdy pociąg już ruszył, do środka weszła Luna.

– Ron! Wszystkie dziewczyny mówią tylko o tobie. Podobno umiesz pokonać w walce wręcz nawet górskiego trola! Czy mógłbyś następnym razem zdobyć dla mnie trochę jego smarków? Świetnie robią na cerę… – powiedziała sennym głosem, a potem wyjęła z torby dwie koperty. Jedną wręczyła Emmie, drugą mnie. – Profesor Sprout prosiła, żebym wam to przekazała. Czeka na was na początku pociągu. Cześć Harry, co słychać, jak się czujesz? – wymamrotała na jednym tchu i usiadła na wolnym miejscu naprzeciwko niego. Kiedy oni zajęli się wspominaniem pola bitwy, Emma i ja rozrywałyśmy pergaminowe koperty. Na kolana wypadła mi szczerozłota odznaka PN – prefekta naczelnego.
– Mama będzie wniebowzięta – odezwał się Ron, który widocznie bacznie przyglądał się naszym działaniom. – Kolejny prefekt naczelny w rodzinie – przedrzeźniał Panią Weasley.
– Ron, wy nie jesteście rodziną – przypomniała mu Luna.
– Ale tak jakbyśmy byli!
– Nie wiem czy Maggie o tym wie…. – mruknęłam pod nosem. Emma zerknęła na mnie ukradkiem. W palcach obracała odznakę Prefekta.
– Zostałam prefektem! Ron! Będziemy razem patrolować pociąg! – ucieszyła się i od razu przypięła odznakę do poły swojej szaty.
– Ciekawe kto został drugim prefektem naczelnym… Pewnie jakiś facet- zaciekawił się Harry i puścił do mnie oko.
– Nie interesuje mnie to – powiedziałam najbardziej obojętnym tonem na jaki było mnie stać i razem z Emmą przecisnęłam się do wąskiego korytarza. Powoli przesuwałyśmy się w stronę czoła pociągu, po drodze spełniając prefekcyjne obowiązki: upominając pierwszorocznych żeby nie skakali z siedzeń na podłogę, przypominając o godzinie przybycia na miejsce i sporadycznym rozdawaniu woreczków-rzygaczków, które po naszym ulepszeniu, nie miały dna.

Gdy w końcu dotarłyśmy do przedziału Prefektów, drzwi otworzył mi wysoki mężczyzna, którego w pierwszej chwili nie poznałam i pewnie nie poznałabym, gdyby nie to, że Emma się z nim przywitała nader wylewnie:

– Malfoy.
– Garner. – odburknął jej. Podniosłam głowę i od razu napotkałam parę stalowych oczu świdrujących mnie spojrzeniem. Zerknęłam na złotą odznakę na piersi chłopaka – PN. A więc tajemnica prefekta naczelnego rozwiązana, tada!
– Hermiono, Emmo, wejdźcie – zawołała nas z wnętrza przedziału pulchna nauczycielka Zielarstwa. Chwilę trwało zanim wyjaśniła nam nowe zasady, wprowadziła Emmę do tematu bycia prefektem i wytłumaczyła, co to za odpowiedzialność, być prefektem naczelnym. Potem trzy razy przypomniała Draconowi, że bycie Gryfonem nie oznacza łamania szkolnego regulaminu i że za to nie przyznaje się szlabanów. Prefektom Hufflepuffu trzeba było narysować drogę do specjalnej Łazienki Prefektów, a potem wyjaśnić czym różni się Goblin od gobelinu.

Gdy wracałyśmy do naszego przedziału, przypominałyśmy już uczniom o konieczności przebrania się w szaty czarodziejów i o braku przymusu zdejmowaniu z tej okazji stanika koleżanki, Blaise.

– No i co? Kto jest drugim prefektem bezczelnym? Kogo mamy się bać ? – zapytał Ron, nonszalancko przeczesując włosy.
– Tylko się nie posikaj ze strachu. Draco Malfoy – prychnęła Emma pogardliwie.
– Dajcie już spokój, ostatecznie okazał się nie być taką wszą – odezwał się Harry.
– Ostatecznie. To marne pocieszenie: „Zawsze mógł być większym kretynem”.
– Co ty jesteś na niego taka cięta?
– Liczyłam, że ma więcej oleju w głowie, to wszystko – powiedziała Emma, czym wzbudziła w chłopcach niezwykłą wręcz wesołość.
– Malfoy i olej w głowie. Chyba tylko po wizycie w Świętym Mungo – rechotał Ron.
– Albo w spożywczym – wtórował mu Harry. – Na Nokturnie!

Przewróciłam oczami i wlepiłam spojrzenie w krajobraz  za oknem, który gasł razem z zachodzącym słońcem. Sama nie wiem kiedy, ale zasnęłam. Obudziło mnie kopnięcie w kostkę. Wielka stopa Rona zabłądziła, kiedy jej właściciel skakał dookoła, próbując dopiąć pelerynę. Nieco zaspana wytoczyłam się z pociągu za Emmą i Harrym. Ron skończył skakanie i dołączył do nas dopiero na peronie.

– Granger, tutaj! – Lodowaty męski głos do razu mnie obudził. Nad tłumem uczniów młodszych lat górował Hagrid, a obok niego lśniły w świetle księżyca, jasne włosy drugiego prefekta. Zapomniałam o przeprawie przez jezioro. W przystani czekało dziesięć niewielkich łódeczek, do których pakowaliśmy krasnali po pięć sztuk. Na czele tej maleńkiej flotylli płynął Hagrid, a trzymana przez niego ogromna pochodnia rozjaśniała drogę do zamku. Sama budowla lśniła blaskiem wydobywającym się z Wielkiej Sali. Szkoła sprawiała wrażenie niewzruszonej, jakby żadne z wydarzeń zeszłego roku nie miało tutaj miejsca. Łódki spokojnie kołysały się na wodzie, prowadzone przez jakąś magiczną siłę. Przypomniałam sobie samo-jeżdżące powozy i kreatury, które je ciągną. Może i tutaj, pchają nas niewidzialne ręce Trytonów lub ciągną nas Ichtiocentraury.  Moje rozmyślania przerwano brutalnie, gdy łódka zawierająca Malfoya mijała nas, w twarz chluśnięto mi zimną wodą.
– Uważaj! – krzyknął do mnie Dracon, wymachujący akurat wiosłem jak idiota. Uniosłam brwi i zrobiłam najbardziej pogardliwą minę jaką umiałam, ale w ciemności i tak pewnie tego nie zauważył, szczególnie, że popłynął dalej.

W przedsionku Wielkiej Sali zgromadzili się wszyscy pierwszoroczni. Przez szparę w drzwiach dało się usłyszeć podekscytowane rozmowy reszty uczniów. Po schodach powoli zeszła McGonagall, wyglądała na zmęczoną, ale powitała nas ciepłym uśmiechem.

– Panno Granger, zrób coś ze sobą – no dobra, może nie tak ciepłym, jak bym oczekiwała. Spojrzałam w lustro zawieszone na ścianie. Było w nim widać wyraźnie kpiącą minę Dracona, który stał oparty o przeciwległą ścianę i przyglądał się czemuś, co budziło jego ewidentną niechęć. Coś było całe mokre, miało liście we włosach i wyglądało naprawdę żałośnie. Szczególnie jak na prefekta naczelnego. Wyjęłam różdżkę i chciałam zacząć suszyć włosy, ale McGonagall machnęła tylko ręką.
– Nie ma na to czasu. Ceremonia za chwilę się rozpocznie. – Fuknęła i jednym ruchem ręki sprawiła, że moje włosy stały się nie tylko suche, ale również skołtunione. – Och… no cóż, trochę drgnęła mi różdżka. Najważniejsze, że się nie przeziębisz.

W Wielkiej Sali wszystko na pozór wyglądało jak zwykle. Jedynie największe okno lśniło nowym witrażem, przedstawiającym nauczycieli Hogwartu rzucających zaklęcia obronne nad Zamkiem. Pierwszoroczni potykali się o własne nogi i wpadali na siebie, bo zamiast patrzeć gdzie lezą, rozdziawiali się na widok magicznego sklepienia.

– Jest zaczarowane – powiedziałam ponad ich głowami, a wszystkie dzieci odwróciły się w moją stronę, tak, że w końcu ktoś się przewrócił. Malfoy podniósł z ziemi chłopca o czarnych włosach.
– Granger, lepiej będzie, jak opowiesz to innym razem – warknął prefekt w moją stronę. McGonagall pokręciła głową z dezaprobatą i syknęła, zanim zdążyłam mu odpowiedzieć, gdzie sobie może takie porady wsadzić. Tiara rozpruła się i zaczęła śpiewać… Hogwart ożył na nowo.

Informacje o aniversum

Jedyna taka macocha w blogosferze.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Moon Stone. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na „Hogwart-Express

  1. Eos (Hoshi) pisze:

    Nawet nie wiesz, jak mi tego brakowało, Siostra!!!! :D:D:D

  2. illumineuse pisze:

    Pleasure is all mine ;-)

  3. moon pisze:

    Kiedyś, może za niedługo się zabiorę za te wasze opowiadanie : ) Co ja mogę za to że obecnie jestem w SM-owym a nie HP klimacie : )

Dodaj komentarz