Erised…

– Prawie jak na błoniach- westchnęłam i spojrzałam w niebo. Nawet ono zdawało się być zupełnie inne.
– Prawie robi wielką różnicę- chłopak zaczął bawić się kosmykiem moich włosów.
– Chcę do domuuu- jęknęłam.
– Z tym to nie do mnie- wyszczerzył się, a potem zdjął mi frotkę z włosów i potargał je.
– Ała, co Ty robisz?!
– Bawię się…
– Ja nie jestem do zabawy.
– O kurcze, pomyliłem cię z dmuchaną lalką- uśmiechnął się łobuzersko.
– Czarny!- próbowałam strzelić go po głowie, ale on złapał mnie za nadgarstki i przewrócił na plecy, delikatnie przygniatając mnie sobą.
– I co teraz, pani aurorko Emmo?- zaśmiał się.
-Teraz możesz mnie puścić…
– A co jeśli nie puszczę?
– To narobię hałasu i będzie Ci głupio?- odpowiedziałam zalotnie. Switch pocałował mnie delikatnie i postawił na nogi. Postanowiliśmy odszukać Hermionę i Draco, którzy kręcili się gdzieś w okolicy. Odnaleźliśmy ich na drugim końcu parku, gdzie Hermi zajadała się właśnie przepysznie wyglądającymi lodami, a Draco, znudzony, patrzył na kucyka, który użyczał swojego grzbietu maluchom.
– Nie rozumiem z czego cieszą się te dzieciaki- mruknął do Hermiony, kiedy się do nich zbliżyliśmy- Głupole nie wiedzą, jakie to uczucie latać na miotle. To dopiero coś!
– Musze przyznać, że się z Tobą zgadzam- Corv usiadł naprzeciwko niego, wskazując mi ręką miejsce obok siebie. Stanęłam za nim i powiesiłam mu się na szyi, mówiąc:
– Idę po loda, chcesz?
– Niee, dzięki- mrugnął do mnie i zaczął gadać coś o Quidditchu, wyrywając tym samym Malfoy’a z letargu.
     W kolejce do lodów stanęłam za wysokim, całkiem przystojnym blondynem, który, jak tylko podeszłam, zlustrował mnie od góry do dołu, w ogóle nie przejmując się tym, że robi to w sposób mało dyskretny. Poczułam się jak koń na aukcji. Przewróciłam oczami trochę rozzłoszczona i zawstydzona jednocześnie, ale postanowiłam to zignorować. Chłopak uznał jednak, że jestem godna kilku jego jakże cennych słów:
– Jesteś tu na wakacjach?- przeniósł swoje zielone oczy z mojego dekoltu na twarz.
– Przyjechałam do rodziców. Przenieśli się tutaj z Londynu- odpowiedziałam sucho, zerkając w kierunku przyjaciół, gdzie toczyła się właśnie dyskusja.
– Jestem David- wyciągnął do mnie rękę, ale ja uśmiechnęłam się tylko lekko, nic nie mówiąc.
– Mogę Ci pomóc i pokazać kilka ciekawych miejsc- ciągnął dalej.
– Możesz pomóc sobie i przestać się gapić w mój dekolt- odpowiedziałam z naciskiem. Nadeszła właśnie jego kolej. Pani grzecznie zapytała, jaki smak sobie życzy, ale nim zdążył odpowiedzieć, ogromna komora z lodami cynamonowymi wystrzeliła w górę i wylądowała na jego głowie. Wszyscy w około, oprócz mnie, odskoczyli przerażeni. Kobieta sprzedająca lody wyskoczyła z jakąś ściereczką i zaczęła go wycierać, przepraszając. Wciąż powtarzała, że nie wie, jak to się stało. Ja wiedziałam. Udawałam, że kaszlę, żeby ukryć śmiech.
     Wróciłam w końcu z dużą porcją lodów waniliowych, usiadłam obok Czarnego i pocałowałam go w policzek.
– Niezły strzał. Następnym razem celuj w inny smak. Cynamonowe to moje ulubione!- zaczęłam pełnym wyrzutu tonem, a Switch wyszczerzył się tylko.
– Rozmawiamy właśnie na temat powrotu do Londynu…- Hermiona popatrzyła na mnie uważnie.
– Chcę do domu- odpowiedziałam jak najbardziej żałosnym tonem, jaki udało mi się z siebie wykrzesać.
– No to świetnie, bo ja też mam dosyć upału. I tęsknie za Ronem- uśmiechnęła się i pogładziła się po brzuchu. Draco wydobył  z siebie dziwny dźwięk, ale kiedy na niego spojrzeliśmy, nic już więcej nie dodał.
– Jutro będzie dobrze?- przyjaciółka przeniosła wzrok ze mnie na Czarnego.
– Będzie dobrze, a dlaczego ma nie być?- zapytał zdziwiony, widząc jej wymowne spojrzenie.
– Bo świetnie się tutaj bawicie.
– W Anglii możemy jeszcze lepiej- wzruszył ramionami.
– Obiecałam mamie, że dzisiaj pojawimy się u nich- skrzywiłam się na samą myśl na temat kolejnej rodzinnej kolacji.
– Spokojnie Emmo, przeżyłyśmy jedną, przeżyjemy i drugą- przyjaciółka poklepała mnie po plecach, a ja uściskałam ją przyjaźnie, gładząc delikatnie jej uwypuklający się coraz bardziej brzuszek.
     Kiedy dotarliśmy na kolację do domu moich rodziców, słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Państwo Granger byli już obecni, a stół zastawiony był po brzegi moimi i Hermiony ulubionymi potrawami z dzieciństwa. Mama, jako dobra gospodyni, witała nas od progu, całując i ściskając. Nawet Draco, który szedł nas to spotkanie niezwykle rozbawiony, nie uchronił się przed jej czułościami. W końcu rozsiedliśmy się za stołem. Mama donosiła potrawy, a tata dolewał co i rusz wino do kieliszków, Hermiony wypełniając wodą. Wszystko szło gładko.
– Kochanie, a gdzie w ogóle odbędzie się wasze wesele?- zapytała pani Granger, pociągając solidny łyk z kieliszka.
– W Hogwarcie, mamo.
– Znaczy się w tej waszej szkole, tak?- utwierdził się tata Hermi.
– Dokładnie w tej szkole, w której Hermiona została zastępcą dyrektora- Czarny mrugnął do Hermi i uśmiechnął się.
– Gratuluję- pisnęła mama przyjaciółki i zalała się łzami, jej tata napuszył się z dumy.
– A Ron, czym się zajmuje?- dodał po chwili.
– Jest aurorem, tak jak ta tutaj trójka- Hermiona wskazała na mnie, Czarnego i Draco
– To znaczy, że tropi niebezpiecznych, zajmujących się czarną magią czarodziejów i wyłapuje ich- wyjaśniła przyjaciółka, widząc konsternację na twarzach rodziców. Teraz z kolei mój ojciec wydał się wyższy, co najmniej o dziesięć cali, a moja matka zastygła w przerażeniu.
– Moja córeczka, tajnym magicznym agentem- uśmiechnął się tata i skinął głową w moim kierunku na znak dumy.
– Co Ty opowiadasz, Rupercie?!- obruszyła się moja matka- przecież to jest niebezpieczne! Jest za delikatna na łapanie jakiś łobuzów…
– Nie musi się pani obawiać, Emma jest naprawdę sprytną czarownicą- wstawił się za mną… Draco.
– Świetnie sobie radzi. Twarda z niej sztuka- wtórował mu Czarny, ale to jej w ogóle nie uspokoiło.
– I jak to tak… Rodzina, dzieci… A Ty, Emmo, będziesz wdawać się w jakieś bójki- zaczęła niezadowolonym głosem.
– Po pierwsze, mamo, nie mam jeszcze rodziny, po drugie- nie planuję dzieci w najbliższym czasie, a po trzecie- Harry uziemił mnie w Kwaterze Głównej, więc nie masz się czym martwić. Zdobywam tylko informacje i sklejam je w logiczną całość, to wszystko-starałam się mówić spokojnie, ale w niektórych momentach irytacja brała górę- Poza tym mam świetnych współpracowników i umiejętności, które znacznie ułatwiają sprawę.
– Jakie umiejętności?- tym zainteresował się Draco. Spojrzałam na niego i nie odezwałam się.
– Później Ci wyjaśnię- Hermiona dała mu do zrozumienia, żeby nic więcej nie mówił.
– Pracujecie razem?- tata nie zwracając uwagi na zamieszanie w jednym rogu stołu, skinął na Switcha.
– Nie, Czarny ma swoich ludzi, ja mam swoich- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
– Co za nonsens! Powinieneś chronić moją córkę- ojciec burknął do niego tonem pełnym wyrzutu.
– Dosyć! Nie potrzebuję ochrony, tato! Świetnie sobie radzę. Nie mam już czternastu lat.
     Zapadła niezręczna cisza. Założyłam ręce na piersiach i wyłączyłam się z rozmowy na temat szczegółów ślubu, którą mama Hermiony starała się zatrzeć ślady nerwowej atmosfery. Przez chwilę żałowałam, że tutaj przyjechałam. Miałam moich rodziców po dziurki w nosie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Było a nie jest. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz