Wakacyjnie

     Kiedy otworzyłam oczy, słońce było już wysoko na niebie. Zorientowanie się, gdzie jestem, zajęło mi krótką chwilę. Rozejrzałam się po pokoju. Miał ściany koloru cafe latte, ciemną drewnianą podłogę i ogromne, niemalże na całą ścianę okno, z widokiem na rzekę, most i wieżowce na drugim brzegu. Pod oknem stał stół z dwoma krzesłami, a po drugiej stronie dwa łóżka i dwie szafki nocne z lampkami. Wygrzebałam się z pościeli i zafascynowana widokiem, stanęłam w oknie. Po powierzchni wody unosiły się białe żaglówki, tak małe z tej perspektywy, że wydawało się, że zrobione są z papieru. Na zielonej trawie, zaraz u brzegu rzeki, chłopiec ganiał się z czarnym, ogromnym wilczurem, który szczekał co chwilę radośnie, wyrywając mu z rąk zabawkę. Był też z nimi mężczyzna, najwyraźniej ojciec chłopca, który właśnie podbiegł nie niego i wziął go na ręce. Miło było na to patrzeć. Czarny, musiał bezszelestnie wślizgnąć się do pokoju, bo stanął za mną i objął mnie w pół, mówiąc:
– Dzień dobry, Śpiąca Królewno. Już myśleliśmy, że zasnęłaś na wieki- odwróciłam się do niego, zarzuciłam ręce na szyję i pocałowałam, krótko ale treściwie.
– Byłam wykończona wczorajszym dniem- uśmiechnęłam się, widząc jego zadowoloną minę po tym zabiegu.
– Hermiona i Draco, siedzą już na dole i raczą się obiadem. Pozwoliliśmy sobie zjeść śniadanie bez ciebie.
– To jest już tak późno?- zapytałam, unosząc brwi.
– Po trzynastej. Ubieraj się i schodzimy na dół- pocałował mnie jeszcze raz i klepnął w tyłek, za co został obrzuconym pełnym wyrzutu spojrzeniem. W odpowiedzi uśmiechnął się tylko łobuzersko i rozsiadł w fotelu, kontrolując efektywność mojego sprężania się. Po chwili namysłu i przewalania ubrań w walizce, zdecydowałam się na jeansowe szorty i koszulkę na ramiączkach. Wzięłam szybki, chłodny prysznic, związałam włosy w koński ogon, pociągnęłam rzęsy tuszem i byłam gotowa do wyjścia. Switch, zafascynowany moim sportowym wydaniem, wziął mnie za rękę i ruszyliśmy na obiad.
     Przechodząc obok recepcji, gdzie tym razem siedziała długowłosa i długonoga, z tego co udało mi się zauważyć, blondyna, Czarny przesłał mi porozumiewawcze spojrzenie i pocałował, chcąc się najwyraźniej pozbyć kolejnej wielbicielki. Draco i Hermiona siedzieli w małej włoskiej knajpce po drugiej stronie ulicy. Od progu pachniało tam bazylią, oregano i czosnkiem. Przywitał nas kelner, nawijający soczyście po włosku, któremu Czarny odpowiedział  w ojczystym mu języku bez zająknięcia się.
– Nie wiedziałam, że potrafisz mówić po włosku- byłam pełna podziwu.
– Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz- mrugnął do mnie i poprowadził w kierunku okrągłego stolika, przy którym Hermiona i Draco dyskutowali o czymś żywo nad talerzem spagetti. Switch posadził mnie na jednym z krzeseł obok Draco, a sam siadł między mną i Hermioną.
– Przyprowadziłem Śpiącą Królewnę- wyszczerzył się.
-Tylko nie wdawaj się w szczegóły wyciągania kawałka jabłka z jej ust, bo zwymiotuję- parsknął Draco. Hermiona pokiwała tylko głową na tą uwagę i pogładziła się po brzuchu.
– Jak wam się podoba to miasto?- zmieniła temat, nie zwracając uwagi na skrzywioną minę Malfoy’a.
– Gdyby nie marudzące smoki, to byłoby całkiem sympatyczne- Czarny przysunął się do mnie i położył rękę na oparciu mojego krzesła.
– Tak i kłapiące dziobem kruki- przytaknął Malfoy, podziwiając właśnie walory przechodzącej obok dziewczyny. Hermiona zdzieliła go po głowie.
– Bo sobie język przygryziesz, albo oślinisz obrus.
– Utopiłaś swoją szansę na wejście do rodziny Malfoy’ów, więc milcz czarownico- skrzywił się do niej Draco, a Czarny, rozbawiony nieco sytuacją, zamówił u przechodzącego właśnie kelnera, dwie porcje spaghetti.
– Jak nas w ogóle znalazłaś, Emmo?- zapytała przyjaciółka, patrząc na mnie uważnie.
– Jestem aurorem, Hermiono, codziennie tropię ludzi- wyszczerzyłam się.
– Taa, pewnie skonfundowała obsługę lotniska- stalowe oczy Malfoy’a przeniosły się na mnie.
– Nie musiałam używać czarów! Mam jeszcze inne atuty…- obruszyłam się.
– Tak, np. dekolt- wyszczerzył się Czarny, za co oberwał po głowie.
– Inteligencję, panie Switch, inteligencję.
     Hermiona zachichotała, trzymając się za brzuch.
– Twój ojciec nie jest chyba zachwycony zaistniałą sytuacją- Draco skierował się do przyjaciółki.
– Jest raczej lekko… oszołomiony. Wróciłam po trzech latach, żeby mu oznajmić, że wychodzę za mąż i jestem w ciąży. To nie jest łatwe.
– Na pewno nie łatwiejsze niż fakt, że mama Emmy już pewnie wybiera dekoracje na nasz ślub- zaśmiał się Switch.
– Czarny, przepraszam, pogadam jeszcze z ma…- zaczęłam, ale przerwał mi.
– Nie martw się i tak dorzucę parę magicznym efektów od siebie- puścił do mnie oczko.
– Taaa, od razu sobie machnijcie dwie małe, wredne Emmy na start- uśmiechnął się ironicznie Draco.
– Pewnie, może tutaj, na stole, co Czarny?- spojrzałam na niego, a Hermiona zaczęła się śmiać.
– Weście nie mi obrzydzajcie obiadu- skrzywił się blondyn.
-Och, Draco, Draco… Za grosz w Tobie pasji i namiętności- wystawiłam do niego język.
– Swoje namiętności zachowam dla siebie.
– Tak będzie lepiej, bo jeszcze krzywdę komuś zrobisz. To co Emmo, skoczymy na boczek?- Czarny mrugnął do mnie. W tym ogólnym rozgardiaszu, kelner doniósł dwa talerze parującego makaronu.
     Nigdy wcześniej nie jadłam czegoś tak pysznego. To była prawdziwa uczta dla podniebienia, żeby nie powiedzieć… ekstaza.  Pomaganie sobie palcami, okazało się niezwykle zmysłowe, tym bardziej, że na zmianę z Czarnym wkładaliśmy sobie do ust cienkie niteczki, obserwując minę Dracona. Hermiona ze zdziwieniem patrzyła na nasze śmiałe poczynania przy świadkach, uśmiechając się lekko. Kiedy Czarny postanowił pozbawić mnie sosu, który został mi na ustach, całując mnie namiętnie, Draco nie wytrzymał. Zbladł jeszcze bardziej i podniósł się z miejsca:
– Hermiono, zawołaj mnie, kiedy skończą ten swój erotyczny rytuał, bo czuję, że za chwilę oddam to, co zjadłem.
     Spojrzałam tryumfalnie na Malfoy’a i mrugnęłam do Hermiony, rozbawiona jego reakcją. Czarny posłał mu pełne wyższości spojrzenie i roześmiał się w głos, kładąc mi rękę na kolanie.
– Muszę przyznać, że zaskoczyłaś mnie tym wszystkim- spojrzał na mnie, nie zwracając uwagi na Hermionę, która dusiła się ze śmiechu.
– A ja, że dosyć czułości na dzisiaj- przeniosłam jego rękę na stół i uśmiechnęłam się zalotnie.
– Obawiam się Emmo, że w takim tempie, to wyprzedzicie z ilością dzieci i mnie i Ginny- wyszczerzyła się Hermiona. W odpowiedzi wystawiłam do niej tylko język.
– Bez obaw, myślę że nie mam szans, stając w szranki z temperamentem Rona- Czarny uśmiechnął się do Hermiony, która z kolei rzuciła w niego zgniecioną w kulkę chusteczką. Podnieśliśmy się z miejsca, Corv podziękował w naszym imieniu za obsługę i ruszyliśmy na spacer, mając na uwadze, żeby zgarnąć gdzieś po drodze Draco. Znaleźliśmy go przy fontannie, w parku, który odkryłam zaraz po przylocie, jak, znudzony już mugolskim życiem, zmieniał kolory jej wody.
– Co robisz, Pacanie?! Mieliśmy nie rzucać się w oczy- wysyczałam.
– Przestaliście się już do siebie kleić?- zapytał, ignorując moją wcześniejszą uwagę.
– Możemy dołożyć coś na deser, jeśli masz ochotę- Switch, który do tej pory trzymał mnie za rękę, przyciągnął znów do siebie.
– Lepiej trzymajcie się na odległość kończyn- skrzywił się i pospieszył do Hermiony, która, zmęczona już naszymi zagrywkami, oglądała pomnik kobiety z dzieckiem. Fuuuj… Miałam dosyć motywu matek z dziećmi. Pociągnęłam Corveusza w drugim kierunku. Wmieszaliśmy się w tłum, który spieszył w kierunku jeziorka, zajmującego centralną część parku. Idąc za przykładem innych par, położyliśmy się na trawie u jego brzegu.
– Prawie jak na błoniach- westchnęłam i spojrzałam w niebo. Nawet ono zdawało się być zupełnie inne.
– Prawie robi wielką różnicę- chłopak zaczął bawić się kosmykiem moich włosów.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Było a nie jest. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz