READy.

Podparłam głowę dłonią i z westchnieniem spojrzałam na leżącą na stoliku różdżkę. Mój towarzysz upił spory łyk z parującego kubka i utkwił we mnie fiołkowe oczy.
– Naprawdę bardzo cię przepraszam. Nie spodziewałam się, że to się tak skończy.- Przeprosiłam po raz nie wiadomo który, załamując ręce.
– Dostałem ciepłą herbatkę- jesteśmy kwita.- Chłopak mrugnął porozumiewawczo.
– Z tego wszystkiego się nie przedstawiłam. Emma Garner.- Wyciągnęłam rękę.
– Och, to ty!- Brązowowłosy wyraźnie się ożywił.- Wyglądasz trochę inaczej niż na zdjęciach z Proroka Codziennego…
– To długa historia.- Machnęłam ręką.
– Związana z twoim zaginięciem?
– W zasadzie tak. Przedstawisz się, czy mam Ci wymyśleć jakiś przydomek? Uwierz mi, moja wyobraźnia nie zna granic…
– Wierzę! Nie miałbym odwagi podważyć autorytetu najbardziej znanego młodszego aurora w świecie czarodziejów.- Wyszczerzył się.
– Szkoda tylko, że z mało heroicznych czynów… No więc?
– Angus Savage. Pracuję w Departamencie Niewłaściwego Użycia Czarów. – Rzucił jakby od niechcenia.
– Ooo, to chyba będziemy się często spotykać…- Westchnęłam, patrząc nieufnie w stronę subtelnie rzeźbionego wierzbowego drewna.
– Nie sądziłem, że będziesz tak bezpośrednia, ale w sumie… czemu nie.- Uśmiechnął się łobuzersko.
– Chodziło mi o to, że moja różdżka nie chce mnie słuchać.- Skrzywiłam się.
– To ciekawe… Możesz powiedzieć coś więcej?
– W trakcie mojej wyprawy do Wschodniej Europy zetknęłam się z pewnym rodzajem magii, który mnie trochę… zmienił. Spodziewałam się problemów, ale jak na razie wszystko zdaje się działać na opak.
– Przełamanie Magicznych Zdolności.
– Słucham?
– Zdaje się, że jesteś jednym z niewielu opisanych przypadków dokonanego Przełamania Magicznych Zdolności.- Odpowiedział mądrze, a widząc moje pełne niezrozumienia spojrzenie, dodał:
– Masz przy sobie pergamin?
Podsunęłam mu wygrzebany z torby zwitek, a on naskrobał kilka słów i podał mi. Miał eleganckie, równe pismo.
– Przełamanie Magicznych Zdolności to nic innego jak przepalenie niektórych magicznych obwodów w ciele czarodzieja czy czarownicy. Tutaj masz tytuł książki, w której jest to opisane.
– Dziękuję!- Prawie podskoczyłam.
– No, a teraz muszę się zbierać.- Podniósł się i zarzucił pelerynę.- Do zobaczenia w ministerstwie, Emmo Garner.
– Będziesz miał coś przeciwko, jeśli wyślę ci sowę z ewentualnymi pytaniami?
– Nie, pewnie, że nie. Nie ma to jak zbratać się z czarownicą z pierwszych stron gazet.- Wyszczerzył się, pomachał mi na pożegnanie, a potem zniknął w tłumie kłębiącym się za oknem.

***

Hogwart przywitał mnie zapachem piernika i świeżego igliwia. W kominkach buchały płomienie, roztaczając przyjemną, domową aurę, a sklepienie Wielkiej Sali błyszczało milionem gwiazd. Pożerałam wzrokiem każdy, najmniejszy zamkowy zakamarek, chcąc się nacieszyć jego magią (dosłowną i tą zupełnie w przenośni). Zanim zapuściłam się w labirynty szkolnej biblioteki, mogłyśmy nacieszyć się z Hermioną beztroskimi chwilami rozpanaszających się świąt. Skakałam wokół taszczącego ogromne świerki Hagrida jak dziecko i pewnie szalałabym dalej, gdyby nie niespodziewane pojawienie się Corveusza.

– To wszystko?- Zapytałam, kiedy Czarny skończył swoje gęste tłumaczenia. Krążyliśmy wśród różnego rodzaju ksiąg poustawianych precyzyjnie na półkach.
– Nie jesteś zła.- Stwierdził.- To źle.
– Niczego sobie nie obiecywaliśmy. Nie mam prawa się złościć.- Odpowiedziałam, błądząc wzrokiem po grzbietach książek.- A poza tym… Cóż… Powiedzmy, że też nie byłam święta.
– Co masz na myśli?- Z założonymi rękami oparł się o półkę, z naciskiem patrząc mi w oczy.
– Naprawdę mam ci tłumaczyć?- Zapytałam, lekko się rumieniąc, ale zamiast odpowiedzi Corveusz wyciągnął rękę i, nim zdążyłam go powstrzymać, dotknął medalionu. Nie trwało to długo. Odskoczył sekundę później, skrzywiony ale z wyrazem… ulgi?
– Chyba nie chciałem tego zobaczyć…
– Zazdrość?- Uśmiechnęłam się, obracając głowę w jego stronę.
– Em, błagam…
– Oj, mógłbyś w końcu przyznać, że ci zależy…
– Bo zależy.
– Mi też. Więc może skupimy się na tym, co jest, zamiast rozgrzebywać to, co już było?
– Dobrze powiedziane.

– Em, ja…
– Wiem. Ja ciebie też. Pomożesz mi szukać?

– Kilka?
– Aż tak cię to nurtuje? Raz. Kompletnie bez znaczenia.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Slither in. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz