04/04

Święta u dziadka

Święta zapowiadały się dość ciekawie. Mimo iż nie miałam ochoty opuszczać Hogwartu, drugiego dnia ferii pożegnałam się z przyjaciółmi i wsiadłam do pociągu razem z kilkoma innymi uczniami. Podróż ciągnęła się niemiłosiernie. Nie wiem, czy to przez pusty przedział, w którym siedziałam, czy przez deszczową pogodę za oknem.

Na Kings Cross pełno było ludzi, czekających na pociągi. Pchając przed sobą wózek z kufrem, rozglądałam się za rodzicami. Dojrzałam ich w końcu, stojących z jakimś wysokim chłopakiem o jasnobrązowych włosach, w którym rozpoznałam Thomasa- mojego kuzyna. Jako dzieci przyjaźniliśmy się. Wszędzie zawsze razem. Jego siostra- Tina zawsze zarzucała mi, że Thomas był po mojej stronie. Podeszłam do nich i uśmiechnęłam się.
– Emma!- wykrzyknęła mama i przytuliła mnie do siebie. Tatuś uściskał mnie serdecznie i odebrał ode mnie wózek. Thomas rozpromienił się na mój widok i jak zwykle zaczął się ze mną droczyć. Dobrze, że on nie wie, że jestem czarownicą. Ciekawe jak by na to zareagował?
– A co ty tutaj robisz?- zapytałam go w końcu w drodze do samochodu.
– Przyjechałem po ciebie z ciocą i wujkiem- wskazał na moich rodziców, którzy teraz debatowali o czymś z przejęciem.
– A co z Tiną?
– Tina jest już u dziadków. Zabawia Williama- odpowiedział spokojnie, machając do jakiegoś chłopaka.
– Williama?- uniosłam brew.
– Tak. To mój przyjaciel. Spędzi z nami święta- uśmiechnął się tajemniczo- Bardzo chciał cię poznać.
– Thomas, coś ty mu naopowiadał?- spojrzałam na niego ostrzegawczo.
– Ja… nic- zrobił niewinną minę i wepchnął mnie do samochodu.

Zanim dotarliśmy na Traffan Place 10, deszczowe chmury opuściły niebo i wyszło słońce. Thomas pomógł mi wtaszczyć kufer do środka, a mama zajęła się Balbiną.
– Co ty tam w tym trzymasz?- kuzyn opadł na krzesło w jadalni.
– Nie nic.
– A co to jest?- chłopak wyciągnął moją różdżkę z kieszeni i zaczął nią sobie machać.
– Nie… zostaw to! To po prostu kawałek drewna- wyrwałam mu ją z rąk.
– Spokojnie… skoro to kawałek drewa, to dlaczego się tak denerwujesz?
– Nieważne- zakończyłam. Tata pomógł mi zanieść kufer do mojego pokoju. Opadłam na łóżko. Kuzyn pojawił się w drzwiach.
– Powiedz Emmo, co cię tak zdenerwowało?
– Po prostu… nic. Nieważne.
– No ale powiedz.
– Nie.
– To pakuj się, bo zaraz wyjeżdżamy- powiedział oschle i wyszedł. No fajnie. Kuzyn się obraził. Przewróciłam się na drugi bok. Jak ja mam mu to powiedzieć? Jak? Przecież on nie uwierzy. Wiedzą tylko rodzice.

Spakowałam się i zeszłam na dół. Thomas siedział razem z tatą i w ogóle się do mnie nie odzywał. Głupek jeden. Wsiedliśmy w samochódi ruszyliśmy do Harrington Court. Mijaliśmy właśnie Big Ben’a, kiedy się odezwał.
– Wiesz co, Emmo… Ja myślałem, że my jesteśmy przyjaciółmi. Powiesz mi?
Spojrzałam na mamę, szukając w niej oparcia, ale czułam, że przed nim nie da się tego ukryć już dłużej. Zapadła niezręczna cisza. Mama kiwnęła tylko głową, dając mi do zrozumienia, że powinnam mu powiedzieć.
– Później ci powiem- uśmiechnęłam się- Zapewniam cię jednak, że będziesz żałował.
– Nie będę.
– Będziesz.

Zaczęliśmy przekomarzać się jak małe dzieci. Kuzynowi zrzedła jednak mina, kiedy zobaczył moją bliznę.
– A co ci się stało?- otworzył szeroko oczy.
– Wypadek?
W tym momencie mama spojrzała na mnie i wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z tatą. Nigdy nie zastanawiałam się, czy rodzice o tym wszystkim wiedzą. Po krótkim namyśle stwierdziłam jednak, że profesor Dumbledor na pewno ich poinformował.
– Ale jaki wypadek?- wyrwał mnie z zamyślenia.
– Eee… Harry mnie pobił- zaśmiałam się.
– A kim jest Harry?- spojrzał na mnie zdziwiony.
– Mój przyjaciel. Mówiłam ci o nim.
– Aaa… ten Harry- uśmiechnął się. Przez całe dwie godziny opowiadał mi o swojej szkole, kolegach i o Williamie.


Święta u dziadka c.d.

Kiedy dotarliśmy do rezydencji dziadka, przywitała nas ciocia Megan i ciocia Janet razem z Tiną, Olivią oraz bliźniaczkami, a także wysokim chłopakiem o niebieskich oczach i jasnobrązowych włosach, który okazał się owym Williamem. Dziadek niestety nie był obecny, bo sprzedawał konie.
Rozpakowaliśmy się i ruszyliśmy do stadniny, żeby obejrzeć rumaki. Z roku na rok było ich co raz więcej. Tina wolała zostać z Amandą i Alice, co odpowiadało ich matce, bo mogła nareszcie posiedzieć w spokoju.

Zatrzymaliśmy się przy padoku, na którym pasło się stadko czterolatków. William przyglądał mi się z uwagą, co okropnie denerwowało Olivię. Milczenie przerwał Thomas.
– No więc… William to jest Emma. Emma- William.
– Miło mi- uśmiechnęłam się, co zostało jednak przyjęte w zupełnie inny sposób.
– Miło- odpowiedział chłopak lekceważącym tonem, co nie wzbudziło we mnie pozytywnych emocji. Postanowiłam jednak nie spisywać go od razu na straty.
– Will, jeździsz konno?- zatrzepotała rzęsami Olivia.

Dodaj komentarz