08/03

Wieczór

Piękny jest ten wieczór. Aż chciałoby się, żeby trwał wiecznie… No może nie dosłownie. Jutro jadę na Pokątną. Umówiliśmy się tam z Harry’m, Ronem i Hermioną. Trzeba kupić tyle rzeczy. Moja szata jest za mała, rękawice ze smoczej skóry się przetarły. Nie mogę doczekać się początku roku. Dobrze, że zdążyłam nauczyć się już wszystkich zaklęć. Jeden kłopot mniej. Ciekawe co słychać u Syriusza… Nie dostałam żadnej sowy od Harry’ego, za to Ron ciągle mi je przysyła. Hermiona też przysłała kilka sów. Podobno była w Egipcie. Niedługo też Mistrzostwa Świata w Quidditchu. Nie mogę się doczekać. To takie ekscytujące. Pan Weasley zaprosił nas wszystkich. Jej, ciekawe kto będzie nowym nauczycielem Obrony przez Czarną Magią… Och ! Dlaczego musiał odejść profesor Lupin? Bardzo chciałabym, żeby zaczęła się szkoła. Chciałabym zobaczyć Ahmeda i całął resztę. Hermiona uważa, że to głupie wykradać się w nocy, żeby zobaczyć jednorożce. Sądze, że kiedy wkońcu uda mi się ją tam zaciągnąć zmieni zdanie. Ciekawe co powiedzą jutro. Właśnie przyleciała sowa. To oficjalne zaproszenie na Mistrzostwa od pana Weasley’a. Kończe już. Jutro z samego rana na Pokątną. W roku szkolnym nie będę miała za wiele czasu, żeby pisać, ale postaram się zawsze wcisnąć to między naukę. Pozdrawiam.


Pokątna

Muszę szybko pisać, bo zaraz po mniei Hermione przyjedzie pan Weasley. Dopiero co wróciłam z Pokątnej. Dużo ludzi przed Mistrzostwami. Nie możnabyło przejść spokojnie ulicą. Chłopców spotkałyśmy w Dziurawym Kotle. Harry jest już w Norze i mógł bez problemów się tu dostać. Ron jak zwykle opowiadał głupie dowcipy, a Harry był jakiś zamyślony. Wogóle rozmowa się nie kleiła. Wrkótce rozdzieliliśmy się. Chłopcy chcieli pójść do sklepu ze sprzętem do Quidditha, a my wolałyśmy wpaść do Esów i Floresów. Wyszłyśmy z tamtąd całe obładowane książkami. Kupiłam sobie „Jednorożce” oraz wszystkie książki potrzebne do szkoły. Kusiła mnie książka o tylule: „Poczet najsławniejszych czarodziejów świata”, ale nie miałam tyle pieniędzy. Musiałam przecież kupić resztę rzeczy do szkoły. Przy banku Gringott spotkałyśmy…Draco Malfoya. Z daleka było widać jego szyderczy uśmiech. Od razu jak nas zobaczył musiał powiedzieć swoje: „Szlamy jak zwykle ze swoimi książkami.” Hermiona strasznie się na niego zdenerwowała. Strasznie to mało powiedziane…Ledwo powstrzymałam ją, żeby nie palnęła jakiegoś głupstwa. On mnie też denerwuje, ale staram się go ignorować. Wstąpiłyśmy potem do Madam Malkin, żeby kupić nowe szaty, a potem czekałyśmy na chłopaków w lodziarni. Ron z daleka krzyczał, że zobaczył Błyskawicę. To jakaś tam miotła… Ron jest strasznie dziecinny. Rzucił się na mnie i krzyczał, że widział tą Błyskawicę. Niezdara połamał moją różdżkę. Wrr…!! Byłam wściekła. Zostało mi trochę pieniędzy i myślałam, że kupię ten „Poczet…” Musiałyśmy pójść do pana Ollivandera po nową. W sklepie działy się różne dziwne rzeczy. Oczywiście oddałam tamtą, bo myślałam, że może da ją się jakoś naprawić, ale podobno nie dało sie. Zaczeło się dobieranie różdżki. Długi czas żadna nie pasowała. Wkońcu pan Ollivander wyciągnął jakieś stare pudło. Powiedział, że pierwszy raz zapomniał o jakiejś rożdżce. Pomruczał coś pod nosem i podał mi ją. Gdy tylko ją dotknęłam, poczułam cieło, które przerodziło się w palący ból. Głowa strasznie mnie bolała, zrobiło mi się ciemno przed oczami i usłyszałam w swej głowie krzyk uciekających ludzi. Potem wszystko minęło. Udało mi się podnieść z ziemi. Hermiona strasznie pobladła. Patrzyła się na moje czoło. Strasznie bolała mnie jeszcze głowa. Pan Ollivander nie wyglądał jednak na ździwnionego. Opowiedział dziwną historię na mój temat. Nie mogłam w to uwierzyć, ale gdy podano mi lustro okazało się to prawdą… Na moim czole widniała blizna w kształcie błyskawicy. Wszystkiemu przyglądała się Rita Skitter. Wspaniale, będzie miała pierwszą sensację. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Zapłaciłam za nową różdżkę (yła to różdżka z piórem feniksa)i wyszłyśmy. Gdy Ron i Harry nas zobaczyli od razu wiedzieli, że coś jest nie tak. Spędziłyśmy tam bardzo dużo czasu, Hermiona była blada i nie odzywała się, a ja byłam strasznie zamyślona. Nowo powstałą bliznę udało mi się ukryć pod grzywką. Wiedziałam, że nie zdołam tego do końca ukryć, bo ta małpa Skitter wszystko widziała. Hermiona strasznie się niepokoiła. Chciała już pisać do profesora Dumbledora, ale powstrzymałam ją. Boje się myśleć co będzie jutro jak ukaże się artykuł tej wariatki. Na pewno wszystko wyolbrzymi. Muszę porozmawiać z Hermioną na ten temat i poszukać o tym w jakiejś książce. Wszystko wyjaśnię jutro, albo jeszcze dzisiaj wieczorem. Hermiono pomocy !


Nora

Wczoraj, gdy przyjechał pan Weasley było całkiem fajnie. Nie mógł się napatrzeć na zmywarkę… Hermiona cały czas namawiała mnie, żebym wysłała sowę do profesora Dumbledora, ale nie chciałam go martwić. Nora jest bardzo fajna. Nigdy przedtem nie byłam w domu czarodziejów. Po ogrodzie biegają gnomy, w szafie można znaleźdź bogina, wogóle wszystko jest takie inne… Rano obudziłam się dość wcześnie. Nie mogłam zasnąć. Martwiłam się, co będzie jutro jak blizna nie zejdzie, a ukaże się artykuł Skitter. Rano od razu pobiegłam do lustra. Blizna ciąle tam tkwiła. Na palcach wymknęłyśmy się z Hermioną z pokoju, żeby nie zbudzić Ginny. Postanowiłam, że jak tylko Prorok zostanie dostarczony, wyrwe artykuł na mój temat. Hermiona uważała, że to szaleństwo, ale co innego mogłam zrobić. Dlatego czekałyśmy w kuchni na pocztę. Wkrótce potem wstała pani Weasley. Zaczęła zadwać pytania, dlaczego tak wcześnie siedzimy w kuchni. Nic nie odpowiedziałam, nie chciałam jej okłamywać. Blizne udawało mi się jakoś ukryć. Dobrze, że mam trochę tych włosów. Bez słowa siedziałyśmy naprzeciw niej. Na szczęście nic się nie wydało. Cały czas zerkałam w okno. Krzywołap i Balbina bawili się gnomami w ogrodzie. Wkrótce wstał pan Weasley, potem Bliźniacy, Ginny, a na końcu Harry i Ron. Ciągle zerkałam w okno. Harry zapytał o co chodzi. Mu również nic nie odpowiedziałam. Ron także zaczął mnie napiętnować. Czy oni wszyscy nie mogliby dać mi spokój !! Nareszcie w oddali zobaczyłam ogromnego puchacza, niosącego listy i gazetę. Stanęłam tuż przy oknie, żeby jako pierwsza dostać gazetę. Puchacz usiadł na parapecie, upuścił listy i odleciał. Szybko chwyciłam Proroka. Na pierwszej stronie było moje zdjęcie i artykuł. Wyrwałam ją i wybiegłam. Nie wiedziałam gdzie biegnę. Robiłam to na oślep. Wpadłam do sypialni, wyciągnęłam Księgę Zaklęć i wsadziłam w nią artykuł. Nagle ktoś ukazał się w drzwiach. Na szczęście była to Hermiona. Była blada, zapytała co się stało i powiedziała, że wszystkich ździwiła moja reakcja. Pokazałam jej artykuł. Było tam napisane, że nareszcie odnalazła się druga osoba, która kiedyś pokonała Voldemorta. Tak Voldemorta. Nie będę się bawić w rzeczy typu Sami-Wiecie-Kto. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Nic z tego nie rozumiałam. Byłam przecież mugolką, jak mogło to się stać. Nie chciałam o tym myśleć. Zeszłyśmy na dół. Wszyscy bez słowa patrzyli się na mnie. Nerwowo przygładziłam grzywkę i usiadłam do stołu. Harry patrzył się na mnie długo, Ron także. Dopiero kilka minut potem pan Weasley zorientował się, że nia ma pierwszej strony gazety. Nic na ten temat nie odpowiedziałam. Po śniadaniu przyleciało do mnie mnóstwo sów, z pytanie czy ta blizna to prawda. Ostatni list był od profesora Dumbledora. Odpisałam tylko jemu. Teraz czekam na odpowiedź. Wszyscy byli ździwieni, że tak posypały się do mnie listy. Nadal nic nie powiedziałam Ronowi i Harry’emu. Wiem, że będą wściekli. Ale po prostu nie mogę. Życie czarodzieja nie jest takie wspaniałe jak mi się wydawało…


Draco… !

Ciągle czekam na list od profesora Dumbledora. Mam nadzieję, że odpisze.
Byliśmy z Ronem w ogrodzie, kiedy wpadła Hermiona i oznajmiła, że wybieramy się na pokątną. Nie wiedziałam o co chodzi, więc Hermiona podała mi kawałek pergaminu, na którym było napisane:
Hermiono
musze się z toba zobaczyć jeszcze dzisiaj. Spotkajny sie za pół godziny na Pokątnej. Odpisz, czy będziesz.
Draco Malfloy
 Drako i Hermiona?! Czy coś ich łączy? Szybko odrzuciłam tą myśl, przecież to niemożliwe. Na pokątną dostaliśmy się za pomocą proszku Fiuu. Hermiona wylądowała w Dziurawym Kotle, a ja Harry i Ron w Esach i Floresach. To przez Rona. Pchnął mnie nie w ten kanał. Szybko biegliśmy do Dziurawego Kotła. Przecież nie wiadomo, co ten idiota od niej chce. Harry krzyknął tylko, żeby na wszelki wypadek wyciągnąć różdżki. Wycięgnęłam więc, tą nieszczęsną z piórem Feniksa, która narobiła mi tylu kłopotów. Ciekawe czy było widać bliznę? Przecież kiedy biegłam grzywka się rozwiała… Wpadliśmy do Dziurawego Kotła z różdżkami w pogotowiu. Na szczęście Hermiona była cała. Drako uśmiechał się do niej, a na mój widok od razu się skrzywił. Miałam dosyć tej jego okropnej gęby… Z chęcią bym mu strzeliła, ale musiałam się powstrzymać. Harry patrzył na tą scenę z nienawiścią w oczach, a Ron zrobił głupią minę. Udało mi się ich jakoś przekonać, że możemy zostawić ich samych, więc poszliśmy do lodziarni. Byłam tak przejęta tą całą sprawą, że zapomniałam o bliźnie. Przy stoliku zawiązała się długa rozmowa:
– Czego on od niej chce?- zapytał poirytowany Harry.
– Nie wiem. Ale jeśli coś jej zrobi, to mnie popamięta do końca życia. Złamię regulamin szkoły, ale kiedyś naprawdę mu coś zrobię. – odpowiedziałam. (tak oczywiście, ja złamałabym regulamin. No robiłam to kilka razy, ale…)
Ron, który jak zwykle opychał się ciastkiem dodał: ” Nie przesadzaj, Emmo!” Och! Miałam tego dosyć. Nie mogłam tutaj siedzieć, kiedy moja przyjaciółka była teraz z moim wrogiem nr 1. Ron dziwnie zaczął się na mnie patrzeć, na moje czoło.
– Emmo, masz coś na czole.
– To na pewno brud, nie przejmuj się.- wybąkałam i przygładziłam grzywkę. Uf !! Już myślałam, że się wyda.
– Nie, to chyba nie brud.
Teraz Harry również patrzył się na mnie.
– Chyba czas już iść. Chodźcie.- w tym momencie wstałam i zaczęłam iść. Chwilę potem zrównał się ze mną Harry.
– Emmo, co się dzieje ?
– Naprawdę nic.
Harry patrzył się jeszcze długo na mnie. Robiłam wszystko, żeby nie patrzeć mu w oczy. Wszystko tylko nie to.
Czekaliśmy a nich w Dziurawym Kotle. Wszyscy milczeli. Harry ciągle się na mnie patrzył. Już chciałam mu wszystko powiedziać, kiedy weszli Draco i Hermiona. Draco szedł obok niej rozpromieniony, jakby był zakochany… No nie wiem… Coś jest chyba nie tak. Hermiona uderzyła go w twarz. Dobrze mu tak ! Sama bym to zrobiła. Bałam się, że zacznie gapić się na mnie. I tak wielu ludzi to robiło, gdy siedzieliśmy przy stoliku. On tylko spojrzał raz na Harry’ego potem na mnie i nic nie powiedział. Z tego co powiedziała mi Hermiona, to on ją…pocałował w policzek. Nie mogłam uwierzyć. Do Nory wróciliśmy trochę za późno i pani Weasley była „trochę” zła. Jakoś jednak udało nam się ją udopruchać. Hermiona dostała jeszcze jeden list o treśli:
Dzięki. D.M. Zaraz będzie kolacja. Muszę kończyć. Za dwa dni mistrzostwa.


Profesor Dumbledor

Wczorajszy dzień był pełen emocji. Wieczorem, kiedy ja, Hermiona i Ron siedzieliśmy w ogrodzie, znowu przyleciała sowa z listem od Malfoy’a. Na nieszczeście otworzył go Ron. Strasznie wrzeszczał na Hermionę. Najgorsze było to, że chciał już iść i powiedzieć wszystko Harry’emu. Jakoś jednak udało mi się go (Harry’ego) czymś zająć i tego wieczora nie spotkali się. Blizna ciągle tkwiła na moim czole. Byłam bardzo smutna z tego powodu. Profesor Dumbledor odpisał, że jutro rano pojawi się w Norze. Wpadłam w panikę. Pierwszy raz spanikowałam… Po kolacji usiadłam sama na ławeczce w ogrodzie. Rozmyślałam nad jutrzejszym dniem. Wiedziałam, że jutro wszystko się wyda. Nastawiałam się na krzyk Rona i Harry’ego. Nie wiedziałam jak zareagują państwo Weasley’owie. Rozmyślałam tak, gdy przysiadł się Harry. Długo patrzył się na mnie i ponownie zapytał co się dzieje. Milczałam… Już miałam zamiar mu powiedzieć, kiedy „wpadł” Ron. Zachował się jak kretyn. Naprawdę jak krety… A ja sądziłam, że on jest dość inteligentny. Pomyliłam się. Zaczął wrzeszczeć coś o Hermionie, ale jedno moje spojrzenie go zgasiło. Harry był już trochę zły.
– Czy ja o czymś nie wiem ?-zapytał.
– Jutro wszystkiego się dowiesz -odpowiedziałam.
Znowu na mnie patrzył, jakby w moich oczach znajdowała się odpowiedź. Miałam tego dość. Uciekłam z tamtąd do sypialni. Długo nie mogłam zasnąć…
Dzisiaj rano, tuż przed śniadaniem do Nory wkroczył profesor Dumbledor. Pani Weasley była bardzo ździwiona jego wizytą.
– Co się stało, profesorze ? Czy chodzi o bliźniaków?
Profesor nic nie odpowiedział, skinął tylko na mnie i Hermione. Harry i Ron byli bardzo ździwieni. Ron zrobił pytającą minę.
Przeszliśmy do ogrodu. Profesor uśmiechnął się, co trochę mnie uspokoiło. Zapytał czy to prawda z tą blizną. Odpowiedziałam, że tak i pokazałam mu ją. On odpowiedział na to, że spodziewał się tego i opowiedział bardzo ciekawą historię. Podobno ja także przeżyłam atak…Voldemorta. Jak to możliwe? Kłębiły się myśli w mej głowie. Błagałam profesora, żeby coś z nią (blizną) zrobił. Nie wiem…wywabił, usunął. Cokolwiek, byleby jej tam nie było. Niestety, profesor odpowiedział, że takie blizny przydają się i nie warto jej usuwać. Profesor zapytał również, czy Harry, Ron i reszta o tym wiedzą. Było mi głupio, ale powiedziałam prawdę o gazecie. Wróciliśmy do kuchni. Wszysce patrzyli się na mnie jakby pierwszy raz mnie widzieli. Wtedy profesor wygłosił długą mowę na mój temat. Musiałam pokazać wszystkim tą okropną bliznę. Harry i Ron milczeli, a reszta Weasley’ów wytrzeszczyła na mnie oczy, jakbym była jakimś wyjątkowo brzydkim okazem w muzeum. Hermiona także nic nie mówiła. Wiecie jakie strasznie się czułam, kiedy wszyscy patrzyli się tak na mnie. Pani Weasley mówiła, że krążyła legenda o tym, że oprócz Hary’ego jakaś mugolska dziewczynka przeżyła atak Voldemorta, ale nikt nie sądził, że to prawda. Profesor uśmiechnął się, pożegnał i wyszedł, a ja zostałam sama z ludźmi wpatrującymi się we mnie. Sniadanie minęło w ciszy. To nawet lepiej… Ron ciągle tylko patrzył, raz na mnie, raz na Harry’ego. Teraz nie było sensu ukrywać blizny. Pan profesor powiedział, że pomoże mi to się z nią oswoić. Po śniadaniu było gorzej. Ron zaczął na mnie wrzeszczeć, że nic nie powiedziałam. Bla…bla…bla… Niby byłam na to przygotowana, ale nie wytrzymałam. Łzy zaszkliły się w moich oczach i wybiegłam. Byłam zrozpaczona. Biegłam przed siebie nie patrząc nawet gdzie. Znalazłam jakieś miejsce wśród drzew, z dala od Nory i teraz mam święty spokój. Nikt na mnie nie krzyczy, nie patrzy się na mnie. Nie wiem dlaczego ciągle czuję się tak podle. Jestem rozżalona. Nie kryje łez. Płacze… To najlepsze lekarstwo, jak mówi profesor Dumbledor. Nigdy nie wróce do Nory !! Nigdy !! Mogą mnie nawet nie szukać.


Cała prawda

Siedziałam sobie pośród drzew i było mi dobrze. Było mi bardzo dobrze. Nikt nie wrzeszczał na mnie, nikt się nie patrzył… Niestety pojawiła się Hermiona. Nie wiem jak ona to zrobiła, ale przekonała mnie, żebym wróciła do Nory. Ron ciągle był na mnie wściekły, a Harry…Harry po prostu milczał. Obiad był wyśmienity. Nikt nie mówił o mojej bliźnie. Wszyscy milczeli. Było trochę inaczej niż zwykle, bo zwykle przy stole jest głośno. Po obiedzie chłopcy poszli się przespać, a my no cóż…my rozmawiałyśmy najakieś beznadziejne tematy. Wtedy przypomniałam Hermionie o planie, który przedstawiła mi w drodze powrotnej. Po cichutku, na paluszkach poszłyśmy pod drzwi pokoju chłopców. Nasłuchujemy. Nic. Zapukałam. Też nic. Wkońcu weszłyśmy i… nie będę komentować. Wszędzie były porozwalane ich ciuchy, w kontach walały się wagi, teleskopy, a na środku leżały czarodziejskie szachy. Musiałam wziąść szatę Harry’ego, żeby usiąść na łóżku Rona. Hermiona zadała trafne pytanie:
– Czy wy tu kiedys sprzątacie?
– Nie-e-ee mama tu sprząta-a-a-a – odziewał Ron.
– Jak ci nie wstyd!! Wykorzystywac Panią Weasley?! Harry, przeciez tu sa też twoje ciuchy…
– Tu są tylko jego ciuchy- odezwałam się
– Harry poskładaj to!- rozkazała Hermiona
– Hermiono spokojnie ja się tylko pakuję na Mistrzostwa, potem wszystko pochowam – uspokajał Harry.
– No to spakujesz się później. Idziemy na spacer- zakomenderowała. (to był nasz plan)
– No to idźcie – odparł Ron.
– Wy też, chcę wam coś powiedzieć.
– No następna. Mów.-Ron…mam go dosyć !
– Nie, nie tutaj, tu jest Ginny, Fred Gorge…
– Marudzisz… ale dobrze choćmy.
No więc wstaliśmy i poszliśmy. Sądziłam, że najgorsze miałyśmy za sobą, ale się myliłam. Kiedy szliśmy (ja z Hermioną z przodu, chłopcy za nami)Harry zrównał się ze mną, a Ron zawołał Hermionę. Byłam wściekła, że mnie zostawia. Wiedziałam, że rozmowa nie będzie przyjemna.
– Emmo…
Milczałam i patrzyłam w zupełnie inną stronę, jakby go wogóle tam nie było.
– Emmo… – powtórzył. Musiałam się odwrócić. To byłoby zbyt niegrzeczne. Patrzył się na mnie. Och…!! Nienawidzę tego. Dlaczego on musi się na mnie patrzeć.
– Wiesz…-zaczynało się kazanie-…cieszę się, że nie jestem sam… -nie bardzo rozumiałam o co mu chodzi-… No wiesz jeśli chodzi o … -chyba zabrakło mu słów
– Nigdy się tego nie spodziewałam. Naprawdę.-zdołałam odpowiedzieć
– Kiedy to się stało?- zapytał spoglądając na czoło.
– Wtedy, gdy pierwszy raz spotkaliśmy się na Pokątnej. Ron złamał mi różdżkę i poszłyśmy do Ollivander’ów. Tam to się stało.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś? Zrozumiałbym Cię.-głupie ptanie…
– Nie wiem…nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.
– To chyba pierwsze pytanie, na które nie znasz odpowiedzi.
Pomyślałam: „Dobra daruj sobie…”
– O co chodzi Hermionie?
– Wiem tyle co wy.
Nareszcie doszliśmy. Nie musiałam już patrzeć się w oczy Harry’ego.
Chłopcy usiedli na mostku, a ja nad brzegiem. Hermiona zaczęła przemówienie. Powiedziała wszystko. Harry był temu obojętny, ale Ron… Jak zwykle coś mu nie pasowało. Musiał głośno wyrazić swoję opinię na ten temat. mało nie pokłócił się z Hermioną. Ja uważam, że Malfoy jest człowiekiem (marnym człowiemkiem) i ma prawo się zakochać. Hermiona ani słowem nie odezwała się do Rona przez całą drogę. Wogóle było cicho. Tylko Ron coś zawijał. Jak zwykle… Doszliśmy do domu przemoczeni, bo w drodze powrotnej zaczął padać deszcz. Wchodzimy do kuchni, a tam stoi Draco Malfoy z kwiatkami w ręku. Spojrzałam się na Harry’ego, a Harry na mnie i o mało nie wybuchliśmy ze śmiechu. Ron jak zwykle zrobił głupią minę, a Hermiona…Hermiona zarumieniła się.
Malfoy z nienawiścią spojrzał na mnie, na co odpowiedziałam mu tym samym. Potem słodko uśmiechną się do Hermiony.
– Cześć, Hermiono! Czekam tu na Ciebie.
– Drako…co ty tutaj robisz?
– Nie mogłem doczekać się spotkania z tobą.
Nie wytrzymaliśmy, cała nasza trójka (bez Hermiony, oczywiście) wybuchła śmiechem. Draco oczywiście zaczął gadać coś o Szlamach z bliznami…
– Chodźmy stąd. – odrzekła Hermiona i wyszli.
Harry spojrzał na nich trochę ze złością…
– Co ona w nim widzi?- zapytał
– Nie wiem. Ale to jej wybór. Dlaczego o to pytasz?
– To przecież moja przyjaciółka.
– A ja sądze, że tu chodzi o coś więcej, Harry.
– Emmo…
– Tak.
– A nieważne.
Siedzieliśmy w trójkę w pokoju gościnnym i czekaliśmy na powrót Hermiony. Wróciła dwie godziny potem. Nie wiadomo było co się tam wydarzyło, bo wróciła zła ale jakby wniebowzięta i od razu zniknęła w sypialni. Ron też był jakiś zamyślony.
– Myślicie, że Parvati mnie lubi?- wypalił
– No nie Ron…gorzej ci?- odpowiedział mu Harry i uśmiechnął się porozumiewawczo. Ron nic nie odpowiedział i wyszedł, a ja z Harrym siedzieliśmy sobie w milczeniu z głowami wypełnionymi potęgą myśli. Nagle Harry zerwał się i bez słowa pobiegł na górę. Siedział na przeciwko okna, które pokazywało drzwi frontowe. Może coś tam zobaczył…


Znowu wieczór w Norze

Wieczorem wszyscy pakowali si na Mistrzostwa. W Norze była ogromna wrzawa. Pozbierałam wszystkie swoje rzeczy i starannie ułożyłam w kufrze. W oddzielny plecak spakowałam kilka mugolskich ciuchów. Chciałam zabrać też kilka książek, ale zmieściła się tylko jedna. Nie wiem dlaczego te plecaki są takie małe… Kiedy wszystko było już spakowane, miałyśmy chwilę wolnego. Nareszcie mogłam poczytać moję nową książkę. Wydanie rozszerzone 2500 stron. Uwielbiam gruube książki. Hermiona także pochwyciła jedną ze swoich. Ciszę wypełnicjącą pokój przerwało pukanie do drzwi.
– Proszę.- odpowiedziała Hermiona. Do pokoju wszedł Harry. Sądziłam, że chce porozmawiać z Hermioną, więc zagłębiłam się w książce.
– Emmo, możemy porozmawiać?
Oderwałam wzrok od tekstu.
– W cztery oczy…-powiedział zerkając na Hermionę. Hermi trochę zrezygnowana wyszła z pokoju. Harry usiadł obok mnie i spojrzał na mnie. Miał takie piękne oczy. Dopiero teraz to zauważyłam.
– Słuchaj, od dawna chciałem ci to powiedzieć…-jak zwykle zapomniał języka.
-No więc, chciałem ci powiedzieć…-chłopcy nigdy nie potrafią się wysłowić.
Rozległo się pukanie do drzwi. Harry był wyjątkowo poirytowany tym, że ktoś nam przeszkadza, ale powiedział „proszę” Do pokoju weszła pani Weasley i podoniła nas na kolację. Kolacja nie była już tak napięta. Wszyscy rozmawiali tak jak dawniej. Jakby ta blizna tkwiła na moim czole od urodzenia. Tylko Fred coś o tym wpomniał. Po kolacji Hermiona i Ron gdzieś się ulotnili, a ja wyszłam do ogrodu poczytać. Mimo, że była już prawie noc, księżyc oświetlał cały ogród. Usiadłam na mojej ulubionej ławeczce w kącie ogrodu i wczytałam się w treść książki. Usłyszałam czyjeś kroki, ale stwierdziłam, że to pewnie Hermiona albo Ron. Gdy nareszcie doszłam do momentu, który najbardziej mnie interesował, ktoś po chamsku zamknął mi książkę. Złość zaczęła we mnie wrzeć. Pomyślałam: „Zaraz naprawdę uderzę Rona w twarz! Co on sobie myśli?!” Spojrzałam na osobę, która to zrobiła. To nie był Ron to…Harry.
– Jak długo tu jesteś?
– Jakąś minutę- odpowiedział z uśmiechem.
– ZAMKNĄŁEŚ MI KSIĄŻKĘ W NAJBARDZIEJ INTERESUJĄCYM MOMENCIE!!-wykrzyczałam.
– Kiedyś popsujesz sobie wzrok.
Spojrzałam na niego z powątpiewaniem.
– Od kiedy ty się tak o mnie martwisz, co ?
On spojrzał tylko na mnie swoimi zielonymi oczami i uśmiechnął się. Długo patrzyliśmy sobie w oczy. Harry był zupełnie inny. To nie ten sam chłopak, którego do tej pory znałam.
– Harry, dlaczego tak bardzo przejmujesz się Hermioną i Malfoy’em ?
– Nie znoszę tego bubka, tego ulizanego pacana.
(….nie komentuje….)
– Sądze, że to coś innego. Nie sądzisz, że czujesz coś do Hermiony?
– Emmo…Hermiona to tylko przyjaciółka.
– Ach tak ! Więc teraz to tylko przyjaciółka. Harry nic nie odpowiedział. Patrzył w ziemię.
– Chcesz mi coś powiedzieć?- zapytałam
– Wyglądasz jak zakochany.- chciałam rozładować atmosferę.
Harry spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się rumieniec.
– Skąd wiesz?- zapytał trochę zawstydzony.
– Kupiłyśmy kiedyś z Hermioną mugolską gazetę dla dziewczyn i tam było napisane, jak poznać, że ktoś jest zakochany. Niestety, nie potrafię ci pomóc w tej sprawie. Nie znam się na tym. Zapytaj Hermionę. Ona ma doświadczenie z Malfoy’em. (…) Ja mogę ci tylko poradzić, żebyś przemyślał to w samotności.
Wstałam i już miałam odejść, gdyw ostatniej chwili Harry złapał mnie za rękę.
– Nie idź… Chodzi o to, że jestem…że bardzo, bardzo cię lubię.
W pierwszej chwili nie wiedziałam co odpowiedzieć.
– To normalne. Hermionę też bardzo, bardzo lubisz.
– Chodzi o to, że ja cię bardziej lubię od Hermiony… lubię cię najbardziej ze wszystkich.
Stanęłam jak wryta, książka wypadła mi z rąk. Nie wiedziałam co powiedziać. Harry patrzył się na mnie pytającymi oczami. Ciągle trzymał moją rękę. Coś mnie napadło. Wyrwałam mu się, podniosłam książkę, powiedziała: „Przepraszam…” i uciekłam. Dopiero teraz zorientowałam się, że od kilkunastu minut obserwuję nas Hermiona i Ron. Pobiegłam do sypialni i rzuciłam się na łóżko. Wtedy dopiero zrozumiałam jak wielki błąd popełniłam uciekając. Pukanie do drzwi wyrwało mnie z zamyślenia. W drzwiach ukazał się Ron.
– A gdzie Hermiona?
– Rozmawia z Harry’m.
Widząć moją minę zapytał:
– Co ci powiedział Harry?
– Sądze, że sam ci to powie. Ron…przepraszam.
– Za co?- odpowiedział ździwiony
– Po prostu cię przepraszam.
Wtedy do pokoju wbiegła Hermiona:
– Ron uciekaj stąd. Jutro Mistrzostwa i trzeba się wyspać.
Ron wyszedł uśmiechając się do mnie. Hermiona powiedziała, że wie wszystko od Harry’ego i zaczęła prawić mi kazanie. Długo nie mogę zasnąć. Myśle o Harry’m i Ron’ie.


Mistrzostwa

Pobudka miała być o 5.00, ale już po czwartej mnie i Hermionę obudził ghul. Ginny była widocznie przyzwyczajona do jego odgłosów, bo spała w najlepsze. Szybko się ubrałam i spakowałam książkę, która od wczoraj leżała na ziemi. O wczorajszym dniu wolałam nawet nie wspominać. „Kazanie” Hermiony, która podobno się na tym nie zna, było dłuugie. Nic jednak mi nie pomogło. Postanowiłam, że będę omijać Harry’ego wielkimi łukami przez pewien czas i będzie dobrze. Wiem, że sprawa sma się nie załatwi, ale przynajmniej odwleke niektóre dialogi. Przed piątą usłysałyśmy cichutkie pukanie do drzwi. To Ron. Chłopcy widocznie też nie mogli spać. Uśmiechnął się do mnie i spojrzał na Hermionę tak jak…Malfoy ostatnio. Ona chyba tego nie zauważyła. Podobno miał do niej bardzo ważną sprawę. Ciekawe…b. ważna sprawa o piątej rano. Zostałam więc sama z chrapiącą Ginny. Hermiona i Ron długo nie wracali. Na zegarku była już 5.20, gdy pomyślałam, że czas zejść na śniadanie. Na schodać spotkałam Harry’ego. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się blado. Hm…Jego oczy nie skrzyły się już tak jak wczoraj. Jedyne co zdołałam wybąkać to: „cześć”
W kuchni byli już Hermiona, Ron, pan i pani Weasley. Hermiona widząc, żę schodzimy razem, uśmiechnęła się ale jedno moje spojrzenie zgasiło jej radość. Było mi strasznie głupio, więc usiadłam jak najdalej od Harry’ego. Podczas posiłku pan Weasley opowiadała jak wspaniale będzie na Mistrzostwach, ale chyba tylko ja go słuchałam . Ron i Hermiona nawijali jak najęci, wpatrując się w siebie jak w obrazki, (ja nic nie sugeruję, stwierdzam tylko fakty) Harry był jakiś nieobecny…wpatrywał się w jeden punkt, a bliźniacy wogóle się nie pojawili. Wkrótce potem wszyscy zebraliśmy się przed domem. Fredi Gorge nareszcie wstali. Zaczęła się dość długa podróż na piechotę. Ron i Hermiona rozmawiali o czymś z przejęciem, maszerując obok siebie, a Harry był zajęty rozmową z bliźniakami. Pan Weasley rozmawiał z jakimś swoim kolegą z ministerstwa, który się do nas dołączył. Zostałam więc sama ze swoją książką o 2500 stronach. Szłam czytając. Idąc nie zauważyłam, że Harry jest tuż przede mną i wpadłam na niego. Oboje wylądowaliśmy na ziemi. Reszcie grupy było bardzo wesoło, widząc nas ubabranych w błocie. Harry pomógł mi wstać i podał książkę, która mi upadła. To miłe z jego strony.
– A ty znowu z tą książką…-powiedział niepewnie.
Nie wytrzymałam:
– Harry…przepraszam za wczoraj…Wiesz, nikt mi nigdy tego nie powiedział…i…eee…było mi bardzo głupio…i nie wiem… po prostu tak wyszło i wogóle… Przepraszam…
– Nie przejmuj się. Naprawdę nic się nie stało.- uśmiechnął się, a jedgo oczy znowy zaiskrzyły. A miałam go omijać wielkimi łukami. Może to i lepiej, że tak wyszło…
Gdy Fred nas zobaczył, od razu mósiał coś powiedzieć.
– Uhuhu… Nie dość, że nasz Ronuś ma dziewczynę, to jeszzce Harry…
Och! Czy on czasem nie może się zamknąć. Harry’emu najwyraźniej to nie przeszkadzało, ale…”ja naprawdę nie mam czasu na chłopaków. Przecież muszę się uczyć. Za rok SUMy, a ja będę sobie odpuszczać ! O nie… Czeka mnie tyle pracy i wogóle. Hermiona zdaje się tym nie przejmować. Dlacze…”
– Jak myślisz co na to wszystko Malfoy?-wyrwał mnie z zamyślenia Harry.
– Na co wszystko?- zapytałam głupio, jakbym nie wiedziała, że chodzi o Rona i Hermi.
– No Ron i Hermiona. Od rana są sobą bardzo zajęci.
– Myślysz, że to coś znaczy?
– Nie słyszałaś tego, co Ron wczoraj mówił.- szczerze…wolałam nie słyszeć. Dlaczego zaczeliśmy patrzeć na siebie zupełnie inaczej ? Nie jak na przyjaciół, tylko jak na dziewczyny i chłopców. Wolałabym, żeby wszystko było jak dawniej. „Jestem głupia! na pewno nic się nie zmieni.”- pomyślałam.
– Wiesz Harry… od pierwszego spotkania na Pokontnej nasza czwórka jakby zaczęła się dzielić. Nie chce żeby tak było.
Harry spojrzał na mnie ze ździwieniem. Czy ja jedna tylko widze co się dzieje?
Hermiona trochę się zmieniła…
– Chodźmy do nich i porozmawiajmy.
Harry skinął głową na znak, że się zgadza. Podbiegliśmy do zagadanej dwójki naszych przyjaciół. Byli tak zajęci, że nawet nas nie zuważyli. Harry trącił łokciem Rona. Ten miał zamiar już się wydrzeć, ale gdy nas zobaczył uśmiechnął się. Jak to Ron… Nie zdążyliśmy zawet zamienić słowa, bo pan Weasley oznajmił, że dotarliśmy. Czytałam dużo o świstoklikach. Dokładnieo 7.00 zostaliśmy przetransportowani w okolice obozowiska.


Obóz

Transport świstoklikiem był może szybki, ale niezbyt wygodny. Wszyscy wylądowaliśmy na ziemi. Człowiek z ministerstwa odpowiedzialny za ten rodzaj transportu przydzielił nam pierwsze obozowisko. Pan Weasley załatwił wszystkie formalności z właścicielem pola namiotowego. Nareszcie dotarliśmy na nasze miejsce. Pan Weasley koniecznie chciał rozstawić namioty tak jak robią to mugole. Ja, Hermiona oraz Ginny bez problemu dałyśmy sobie z tym radę, ale gorzej było z resztą. Namioty wydawały się bardzo małe, ale gdy weszłyśmy do środka okazało się, że wygląda to jak przestronne, ale dziwnie urządone mieszkanie. Były tam meble, kuchenka, nawet łazienka…
Pan Weasley dał nam plan obozowiska i wysłał po wodę. Jak zwykle Ron musiał się ulotnić, a gdy wrócił wymienił porozumiewawcze spojzenie z Hermioną. Oni coś knują…ciekawe tylko co. Co jest takiego, że Hermiona mi tego nie powiedziała. Jak się dowiem o co chodzi i poważnie sobie z nią porozmawiam. Przecież jesteśmy przyjaciółmi, prawda. Gdy doszliśmy do studzienki (ja jedna nie miałam problemu z odczytaniem mapki) okazało się, że musieliśmy czekać w kolejce. Nie trwało to jednak gługo. Szliśmy z wiadrami wśród namiotów. Hermiona nagle mnie pociągnęła. Co ona sobie miśli, tak mnie ciągać…
-Cześć Cho.-zawołała Hermiona
-Oo cześc Hermiono-odpowiedziała i zobaczyła Harrego-Cześc Harry-uśmiechnęła się.
„Patrz na Harrego”-syknęła Hermiona
-Cze-ee-eść Choo-powiedział Harry wylewajac na siebie wodę. Było jasne. Harry nadal kochał się w Cho. Wiedziałam o tym od dawna, więc nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Nie wiem tylko, co Hermiona chciała przez to zdziałać. Harry wrócił po wodę, a my do namiotów. Hermiona pomogła rozpalić ognisko panu Weasley’owi, a ja czytałam książkę. Wkótce pojawił się Harry. Wokół kręciło się już kilku sprzedawców. Każdy z nas coś sobie kupił. Za chwilę idziemy na stadion.
PO MECZU
Mecz nareszcie się skończył. Było tak nudno, że mało nie zasnęłam. Po chamsku wyciągnęłam książkę i zaczęłam ją sobie czytać, na co Harry spojrzał na mnie z wyrzutem, a Ron o mało mnie nie zabił. Nie wiem co działo się na blisku, ale wiem, że Irlandia wygrała mimo, że Wiktor Krum złapał znicza. Maskotami Bułgarii były wile. Dużo o nich czytałam i wiedziałam, że będzie ciekawie. Chłopcy chcieli skakać z balustrady, ale zlitowałam się i ściągnęłam Rona za rękaw. Nie uwierzycie, ale w loży siedział z nami Draco i jego rodzice. Oczywiście musiał zrobić coś, żeby zwrócić uwagę Hermiony, więc puścił jej oczko. Och! Nie wiem co ten ulizany kretyn od niej chce. Walnęła bym go w tą jego bladą gębę tak mocno, że odkręciłby się w drugą stronę. Nie mam już siły patrzeć jak człowiek, którego nienawidze płaszczy się przed moją przyjaciółką.
Po meczu wróciliśmy do namiotu. Chłopcy o coś się kłócili. Poszliśmy spać dopiero, gdy Ginny zasnęła oblewając się kakao. Trudno było mi zasnąć, bo było strasznie głośno. Wkońcu jednak zasnęłam. Nie spałam chyba długo. Obudził mnie pan Weasley i kazał nam szybko uciekać do lasu. Narzuciłam na siebie mugolską koszulkę i naciągnęłam spodnie. Wygrzebałam jeszcze różdżkę z plecaka. Przed nami ukazała się żałosna scena. Śmierciożercy wylewitowali rodzinę Robertsów. (właśniciel campingu)Hermiona mnie pociągnęła. Biegliśmy za Fredem i Gorgem, którzy nieśli Ginny. Niestety Ron się przewrócił i ich zgubiliśmy. Na domiar złego Harry zgubił różdżkę. Czy oni zawsze muszą być tacy niezdarni… Wszyscy zgięci w pół szukaliśmy jej, oświetlając sobie drogę zaklęciem Lumos. Znowu pojawił się ten ulizany pacan…Specjalnie wlazł na Hermionę.
-Cześć Hemriono.
-Cześć Draco-odpowiedziała uśmiechnięta. Nie wiem co ona w nim widzi.
-Co tam Hermiono-to Ron-A to ty…-spojrzał na Dracona jakby był robalem i odszeł bez słowa.
-Lepiej stąd uciekajcie. Oni wyłapują…-urwał Draco
-Szlamy?-zapytałam mściwie. Miałam ochotę uderzyć go w tę jego okropną twarz. Co on sobie myśli?! Niestety potrafię panować nad emocjami.
-Tak szlamy-wysyczał do mnie. Już się zamachnęłam…
-Spokój-uciszyła nas Hermiona. Byłam więcej niż wściekła, byłam…nie wiem jak to nazwać. Co ten bałwan sobie myśli !! Nie daruję mu tego, naprawdę mu nie daruje !! W szkole się policzymy.
-Och…
Między drzewami przemknęła Mrużka. To było dziwne, jakby trzymała ją niewidzialna ręka.
Harry zaczął:
-Pewnie nie zapytała o pozwolenie, Zgredek tez taki by…–i urwał, bo przypomniał sobie, że Zgredek należał kiedyś do rodziny Malfoyów. Draco zmrużył szare oczy.
– Uciekajcie.- powtórzył Draco, ale jego oczy, które teraz patrzyły na mnie mówiły: „Niech cię złapią, Szlamo.” Och ! Jaki łaskawy, dzięki Malfoy za radę. Pff…!! Co on sobie wyobraża…
Zdołaliśmy dobiec do kępy drzew. Rona złapała kolka i nie mógł biec dalej. Dzieciuch… Nie było już słychać odgłosów z obozu. Nagle głowa zaczęłą mnie niemiłosiernie boleć, a blizna, o której dawno zapomniałam jakby się żażyła. Harry chyba musiał poczuć to samo. Nagle za naszymi głosami usłyszeliśmy, jak ktoś wypowiedział zaklęcie. Mrożący krew w żyłach głos powiedział: „MORSMORDE” Głowa zabolała mnie jeszcze mocniej, a na niebie ukazał się Mroczny Znak. Czytałam o tym w jednej z książek. Niedługo potem deportowali się ludzie z Ministerstwa. otoczyli nas i chcieli ogłuszyć. Tak oczywiście… my wyczarowaliśmy Mroczny Znak. Czasami dorośli naprawdę nie myślą. W krzakach znaleziono Mrużkę z różdżką Harry’ego. Okazało się, że Znak został wyczarowany z różdżki Harry’ego. Pan Crouch wyrzucił swoją skrzatkę. Nie wiem jak on może być taki bezduszny. Skrzatka Nroczny Znak…Pff… Nareszcie zostaliśmy odesłani do namiotów. Hermiona była tuż za mną, ale Draco, ten przylizany idiota znowu poprosił ją na słówko. Czekałam na jej powrót. To co mi opowiedziała po powrocie przekraczało wszelkie granice. Ta wredna baba Skitter, uchwyciła moment, gdzie Draco całuje Hermionę. Wiedziałam, że będą przez to jakieś kłopoty. Wybuchłam:
– CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ?! JESTEŚ JAKAŚ NIENORMALNA?! WIEDZIAŁAŚ, ŻE Z TEGO BĘDĄ KŁOPOTY!! NIE DOŚĆ NAM ICH ?! STRASZNIE SIĘ ZMIENIŁAŚ, ALE NIE SĄDZIŁAM, ŻE TAK ZGŁUPIEJESZ !! ZROBIŁAŚ Z SIEBIE KOMPLETNĄ IDIOTKĘ !! ZAWSZE WZOROWA HERMIONA GRANGER STAŁA SIĘ JEDNĄ Z TYCH GŁUPICH DZIEWCZYN, O KTÓRYCH TAK CZĘSTO ROZMAWIAMY !! MAM DOSYĆ !! Przepraszam… Nie ma sensu się kłócić, bo to niczego nie załatwi, ale weź sobie do serca, to co powiedziałam.-dodałam.
Hermiona nic nie odpowiedziała. Spóściła tylko głowę. Idę z nią porozmawiać, mamy wiele problemów do omówienia.


Powrót do Nory

Z samego rana wróciliśmy do Nory. Gdy wracaliśmy ze Wzgórza Łasicy rozmawiałam z chłopcami. Hermiona się nie odzywała…Może to i lepiej.
– Nie wiedziałem, że Hermiona może być taka bezmyślna.- zaczął Harry.
– Ja też nie. Zawsze uważałam ją za myślącą dziewczynę.-dodałam
– Nie wiem co jej odbiło. Przecież to Malfoy, ten Malfoy, który tak często wyzywał was od Szlam, a mnie od biedaków. To przecież wciąż ten sam ulizany pacan, który tylko udaje miłego.- zbulwersował się Ron.
– Trzeba przemówić Hermionie do rozsądku.- zdecydowałam.
Tym postanowieniem zakończyła się ta rozmowa. Dalej rozmawialiśmy o Mistrzostwach. Znaczy chłopcy krzyczeli na mnie za tą książkę na meczu. Wczoraj Harry starał się pocieszyć Hermionę tym, że Mroczny Znak jest większą sensacją, dlatego nie ma się czym martwić. A ja wolałabym, żeby ten artykuł się ukazał. Może to sprowadziłoby Hermionę na ziemię.
Gdy dotarliśmy do domu pani Weasley uściskała męża i chłopców, mnie obdarzyła szczerym uśmiechem, a na Hermi spojrzała jakoś dziwnie. Śniadanie było pyszne. Razem z Ron’em i Harry’m obmyślaliśmy plan jak sprowadzić Hermionę na ziemię. Plan nie był potrzebny, to jakoś samo się zrobiło. Ale o tym później. Byliśmy tak zagadani, że nawet nie zauważyliśmy, że Hermiona nie wyszła z nami z kuchni. Siedzieliśmy w salonie dyskutując na temat Malfoy’a i jak go odkochać. Osobiście nikt nie był tym zainteresowany. Nikt nie chciał się tego podjąć. każdy z nas nienawidził przecież Malfoy’a. Rozmowę przerwała nam Hermiona, która właśnie wkroczyła… Była blada, a w ręku trzymała gazetę. Dokładniej sam artykuł.
Jego treść była taka:

SKANDAL!

Miłośc między gatunkowa…

Nasz specjalny wysłannik, wczoraj po meczu Quidditcha zauważył bardzo ciekawe zajście. Syn Lucjusza Malfoya -Dracon Malfoy spotykał się ze szlamą. Nie byłoby w tym nic wielkiego gdyby nie dwa małe szczegóły. Rodzina Malfoyów cieszy się czystą krwią już od wieków, więc jest oczywiste, że nienawidza szlam. Drugim powodem „dziwacznosci” tego „zajścia” było to, ze młodzi całowali się, a dokładniej Panicz Malfoy(Syltherin) calował Pannę Granger-wzorową uczennicę z Gryffindoru. Zapytaliśmy co na ten temat sądzi ojciec młodzieńca.
-Nie odpowiadam za czyny mojego syna-mówi pan Lucjusz Malfoy. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że Dracon Malfoy ma już dziewczynę, równiez ślizgonę-Pansy Parkinson, która kiedy dowiedziała się co zrobił jej ukochany, chciała rzucić na siebie zaklęcie upiękrzajace. Zoastała wezwana na przesłuchanie dyscyplinarne.

Specjalny korespondent Proroka Codziennego
-Rita Skitter.

Wszyscy przeczytaliśmy go uważnie. Staraliśmy się ją jakoś pocieszyć, chociaż osobiście uważam, że gdybyśmy tego nie zrobili może by się otrząsneła z tej miłości…Heh…

Po południu Ronowi przypomniało się dopiero, że trzeba odrobić lekcje i Hermiona mu pomagała. Ja grałam w szachy z Harry’m. Miałam poważne problemy, bo figury nie chciały się mnie słuchać. To jest właśnie najgorsza rzecz w czarodziejskich szachach. Przegrałam z Harry’m trzy razy, a on perfidnie, po chamsku i z premedytacją się ze mnie śmiał. Pierwszy raz odkąd się znamy, Harry tak mnie zdenerwował. Co on sobie wyobraża… Śmiać się ze mnie Emmy Garner…o nie. To przecież nie moja wina. Gdy Harry się nade mną pastwił w kominku ukazał się… Draco Malfoy. Odskoczyłam i usiadłam na kanapie, a Harry stanął tuż za mną.
-Cześć Hermiono!- powiedział Draco.
-Cześć Draco…- odpowiedziała smętnie.
-Co jest?- zapytał zatroskany. Och ! jaki on uczuciowy. Ulizany bałwan…
-A jak myślisz Malfoy, to samo co zawsze -Ty – zdenerwował się Ron. I miał rację
-Weasley z tobą nie rozmawiam-wycedził Draco. Blech…
-NIe kłoćcie się- odezwałam się. Maiałam tego dosyć.
-Jak ojciec Draco? – zapytała w końcu Hermiona. Ona zawsze martwi się o to co nie trzeba.
-Ojciec…no bardzo się wściekł. Wrzeszczał… ale, że jestem jego „wspaniałym” synem postanowiłam mu trochę…naściemniać. Czyli wszystko Ok – zakończył z uśmiechem. Uśmiechał się…jakie to urocze.
-A jak tam Pansy, Draco?-zapytał jadowicie Harry.
-Och…głupia.Przyczepiła się do mnie. Nie byłem z nią, nigdy-zwrócił sie do Hermiony-Wierzysz mi prawda?
Nie no… miałam nadzieję, że Hermiona nie będzie tak naiwna. Tak jasne. Oczywiście… Wszyscy ci wierzymy. Pff…!!
Łzy zaszkliły się w jej oczach i pociekły po policzkach.
-Co? Co się stało? Hermiono!-pytał spanikowany Malfoy.
-Niee-ee niiic-odpowiedziała i przysunęła się bliżej kominka. Włożyła rękę do ognia i pomimo płomieni, pogłaskała go delikatnie po policzku. Myślałam, że oszaleję. Ona naprawdę coś do niego czuje. A to przecież ten okropny Ślizgon… Byłam wściekła i na nią i na niego. Hermione z zamyślenia wyrwał Draco:
-Hermiono…-zaczął.
-Yhym.. to znaczy słucham? – odpowiedziała. Zreflektowała się i zabrała rękę. Draco się skrzywił, ale nic nie powiedział.
-Czy..czy będziesz siedziała ze mną w Pociągu do Hogwartu? – zapytał.
To się stało w ułamku sekundy. Moja cierpliwość się skończyła. W jednej chwili siedziałam obok niej i :
– NIE, NIE BĘDZIE! – krzyczałam na niego- TY ULIZANY PACANIE,TY BLOND IDIOTO, CO TY SOBIE MYŚLISZ? -i pomimo płomieni trzasnęłam go z całej siły w twarz. Mina Dracona nie byłą zadwolona, ale nie dałam mu dojść do słowa. Wszystko mu wygarnęłam.
-TY KRETYNIE, PŁASZCZYSZ SIĘ PRZED MOJĄ PRZYJACIÓŁKĄ I JA TO MUSZE ZNOSIĆ! NIENAWIDZĘ CIĘ. ODWAL SIĘ OD NIEJ, BO…
-Nie! -krzyknęła Hermiona, bo zauważyła, że znowu się zamachnęłam
-Nie Emmo, powiedziała ostrym tonem.-Draco sie odemnie nie odczepi. Przestańcie się w końcu kłócić! Draco idź już-rozkazała. Och ! Jaka łaskawa, pozwoliła mu odjeść.
-Pa-powiedział i znikł. Teraz Harry na nią naskoczył.
-Co ty sobie myslisz Hermiono? Czemu to zrobiłaś? Więc ty coś jednak do niego czujesz? – zadawał jej pytania.
-Nie powiem wam, bo i tak mnie nie zrozumiecie-wykrzyknęła i uciekła.
Byłam wściekła:
– CO ONA SOBIE WYOBRAŻA ! MAM JEJ DOSYĆ ! ZACHOWUJE SIĘ JAK TE DZIEWCZYNY, KTÓRE MYŚLĄ TYLKO O CHŁOPAKACH! GDZIE JEST STARA HERMIONA !
Chłopcy nic nie mówili.


Hermiona długo nie wracała. Zaczął padać deszcz i zaczełam się martwić. Poszliśmy jej szukać. Znaleźliśmy ją śpiącą nad strumieniem. Ron pobiegł po swoją mamę, a ja i Harry zostaliśmy przy niej.
– Co jej odbiło? Spać sobie w deszcz nad strumieniem.- powiedział Harry. Nic nie odpowiedziałam. Cięgle byłam na nią wściekła. Wkrótce przybiegli Ron i pani Weasley. Mama Ron’a wyczrowała nosze i przetransportowała ją do Nory. W domu dokładnie ją osuszyła i ułożyła w łóżku. Ja, Ron i Harry siedzieliśmy w salonie.
– Kompletnie jej odbiło- stwierdził Ron. Jaki on błyskotliwy…
– Harry, porozmawiaj z nią. Może ciebie posłucha, bo mnie już nie… Może wróci dawna Hermiona…- prosiłam go
– Dobrze.- powiedział i wyszedł.
Ron był jakiś zamyślony. Pewnie myślał o Parvati. Wszyscy powariowali. Hermiona zakochana w Malfoy’u, Harry w Cho, a Ron w Parvati. Ja jedna zachowuje trzeźwość umysłu. Ja jedna nie poddaje się porywom emocji. Ja jedna nie myśle o miłości… Wszystko zaczyna się komplikować.
– Ron, nie powinieneś się uczyć?- wyrwałam go z zamyślenia
– Ach! Tak.- odpowiedział i pochwycił ksiażke do eliksirów. Pomyślałam, że trzeba zrobić coś z Malfoy’em, bo Hermiona zmarnuje sobie przez niego życie, ale po kilku minutach stwierdziłam, że to ona powwina dokonać wyboru. Jeśli naprawdę chce sobie zmarnować życie, proszę bardzo… Ja nie będę się wtrancać. Po tym co zobaczyłam, co się dzieje z ludźmi, którzy się zakochali, postanowiłam, że nigdy się nie zakocham. Po prostu nie… To może zmarnować mi życie…
Moje myśli przerwał Harry. Nic nie powiedział i to mnie najbardziej martwiło. Pani Weasley poprosiła mnie, żebym poszła i zawołała Hermionę. Więc to zrobiłam. Weszłam bez pukania. Niechętnym tonem powiedziałam, żeby zeszła na obiad i wyszłam. Chciałam, żeby zobaczyła moje niezadowolenie i oschłość i chyba tak się stało. „Bardzo dobrze.”- pomyślałam.


Nareszcie NORMALNA Hermiona

Wszyscy siedzieliśmy w kuchni, czekając na zejście Hermiony. Przy stole było jak zwykle głośno. Hermiona wpadła jak bomba.
-Dzieńdobry wszystkim- zawałała.
-O Hermiono, kochanie, chodź masz wypij to- Pani Weasley podała jej eliksir pierprzowy.
-Dziękiuję.- powiedziała i wypiła eliksir. W całej kuchni było pełno dymu, wydostającego się z jej uszu.
– To jak Ron, napisałeś juz swoje wypracowanie?- zapytała tak jak dawniej. wiedziałam, że nareszcie wróciła. Wróciła ta Hermiona, która była moją najlepszą przyjaciółką.
-Ee…no tak. Sprawdzisz je?- zapytał.
-Jasne. Tylko zjem. Jestem wściekle głodna- odparła. Tak to była dawna Hermiona… Po obiedzie, który jak zwykle był pyszny Hermiona wzięła wypracowanie i poszła do salonu. Wszyscy poszliśmy za nią. Ciągle nie wierzyłam, że tak diametralnie się zmieniła…na lepsze. Usiadłam na kanapie i otworzyłam książkę. Na początku błądziłam myślami wśród ostatnich zdarzeń, potem już z czystym sumieniem zagłębiłam się w tekście. Po sprawdzeniu wszystkich błędów w wypracowaniu Ron’a Hermiona pomogła Harry’emu przy rysowaniu tentakuli. Hermiona była jeszcze trochę chora, więc zasneła na kanapie przytulona do Krzywołapa. Harry przykrył ją i zaproponował partyjkę szachów. Zgodziłam się, ale te wrdne figury nie chciały mnie słuchać. Harry uczył mnie jak sprawić, by robiły to co chcesz. Pod koniec drugiej kolejki było już całkiem, całkiem… Szum skrzydeł obudził Hermionę. Znowu sowa z listem od Malfoy’a. Harry niewiele myśląc wrzucił list do ognia i wrócił do gry. Hermiona znowu spokojnie zasnęła…


Hogwart

Ciągle graliśmy jeszcze w szachy, gdy płomnienie w kominku zrobiły się niebieskie i ukazała się twarz profesora Dumblodora.
– Witam!- uśmiechnął się.
– Dzień dobry, profesorze.- odwzajemniłam uśmiech.
– Harry proszę cię zawołaj Ron’a i panią Weasley.
– Dobrze profesorze.- odpowiedział i wyszedł.
– Emmo…bądź tak dobra i obudź Hermionę.
– Och! Oczywiście.
Podeszłam do kanapy i lekko szturchnęłam przyjaciółkę. Ta lekko ździwiona podniosła się szybko. Zdawała się niezauważyć dyrektora.
– Dzień dobry, Hermiono.- przywitał ją profesor. Dopiero teraz spojrzała w stronę kominka.
– Ach! Dzień dobry, profesorze.
Gdy wkońcu zebraliśmy się wszyscy i zasiedliśmy na kanapie, prof. Dumbledor powiedział:
– Cieszę się, że widzę was wszystkich. Mam nadzieję, że Mistrzostwa wam się podobały. No ale nie w tej sprawie przybyłem. Emmo, Hermiono, Harry i Ron’ine chciałbym, abyście przybyli dzisiaj do Hogwartu.
Spojrzeliśmy na siebie z trwogą. Pani Weasley wytrzeszczyła oczy.
– Profesorze czy coś się stało?
– Nie Molly, naprawdę nic. Chcem z nimi porozmawiać.
– Dlaczego więc nie przybędzie pan tutaj.
– To niemożliwe. Dzisiaj o 17.00 odjedzie pociąg do Hogwartu. Mam nadzieję, że się w nim znajdziecie.
– A co z resztą?- zapytała pani Weasley
– Proszę, aby tylko ta czwórka przybyła. Licze, że dostarczycie ich na peron.
– Tak oczywiście.- odpowiedziała mama Ron’a.
– Życzę miłego dnia i żegnam.- w tej chwili zniknął. Wszyscy spojrzeliśmy na siebie. Pani Weasley wykrzyczała:
– CO ZNOWU ZROBILIŚCIE ?! CO ZNOWU WASZA CZWÓRKA NAROZRABIAŁA ?!
– Naprawde nic.- próbował tłumaczyć nas Ron. Pani Weasley spojrzała tylko zdumiona i nic nie odpowiedziała. Ponownie zaczeliśmy się pakować. Fred i Gorge ciągle zasypywali nas pytaniami, dlaczego to robimy. Nikt jednak nie miał odwagi im tego wytłumaczyć. Dokładnie poukładałam wszystko w kufrze. Sprawdziłam, czy przypadkiem nie zostawiłam żadnej książki. Balbine wsadziłam do koszyka razem z Krzywołapem. Piętnaście minut po czwartej cała nasza czwórka stała z bagażami na dole. Pani Weasley ciągle patrzyła badawczo. Na King Cross zawiózł nas pan Weasley. Gdy dotarliśmy do murku oddzielającego peron dziewiąty i dziesiąty, nastąpiło pożegnanie Ron’a z jego ojcem. Uściskali się, a pan Weasley uśmiechnął się do nas. Ja poszłam pierwsza. Najechałam wózkiem na mur i zmaterializował się przede mną peron nr dziewięć i trzy czwarte. Wkrótce po kolei pojawiła się reszta. Było bardzo dziwnie. Na peronie nikogo nie było. Nie było tej wrzawy jaka zwykle panuje tu pierwszego września… Pociąg już stał. W środku było okropnie pusto. Weszliśmy wszyscy do pierwszego lepszego przedziału. Rozsiadliśmy się na siedzeniach. Wypóściłam Krzywołapa i Balbinę. Hedwiga spała w swojej klatce, a Świnka siedziała na ramieniu Ron’a. Równo o 17.00 pociąg ruszył. Za oknem przesuwały się drzewa, a co jakiś czas migał jakiś domek z czerwonym dachem. Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Nikt nie miał odwagi cokolwiek powiedzieć. Wszyscy zastanawialiśmy się co chce powiedzieć nam profesor.
– Myślicie, że to coś ważnego?- zapytał Ron.
– Ron, czy ty naprawdę nie myślisz…? Przecież, gdyby to nie było ważne profesor nie ściągałby nas do szkoły przed rozpoczęciem roku.- odpowiedziałam.
– No tak…-powiedział
Na tym skończył się dialog. Każdy pogrążył się w swoich myslach. Cała podróż minęła w idealnej ciszy. Nigdy tak długo nie siedziliśmy bez słowa. Wkońcu pociąg zatrzymał się na stacji w Hogesmade. Wytaszczyliśmy kufry. Przywitał nas Hagrid.
– Cześć łobuzy…
– Cześć Hagrid. Jak tam Ahmed?- zapytałam
– W świetnej formie.- odpowiedział.
– Hagridzie, co się dzieje?- zapytała Hermiona.
– Ekhm… No sądze, że Dumbledor wam powie. Chodźcie jedziemy.
Usiedliśmy w dorożce, prowadzonej przez niewidzialne konie. Niewidzialne kopyta uderzały o ziemię, bijąc równy takt. Ciągle siedzieliśmy w ciszy. Przywitał nas profesor Dumbledor.
– Witajcie !
– Profesorze, co się dzieje?- zapytałam.
– Tego dowiecie się w swoim czasie… Emmo.
– A teraz pójdźcie do dormitoriów. Hasło w tym roku to: Miodojad. Kolacja o 19.00
– Profesorze, a jeśli chodzi o bibliotekę?- spytałam.
– Bibliotekarki jeszcze nie ma, ale proszę oto klucz. Pamiętach o Dziale Ksiąg Zakazanych- podał mi go.
– Emmo… nie zamierzasz chyba już pędzić do bibliotego, co?- zapytał Harry.
– A właśnie, że mam zamiar. Idziesz Hermiono.
– Tak zaraz tam przyjde.
Rozdzieliliśmy się. Jak dobrze było znaleźdź się znowu w ukochanym Hogwarcie. Wielka Sala, biblioteka, pokoje wspólne, dormitoria…łączyło się z nimi tyle wspomnień. Weszłam ruchomymi schodami na piętro i pobiegłam korytarzem. Zahaczyłam o klasę do transmutacji. Stanęłam w wejściu. Ławki stały tak jak zawsze, tablica była pusta. Wszędzie było czyściutko. Skrzaty nie próżnowały. Przypomniały mi się chwilę zamieniania jeża w poduszeczkę na igły, zdumioną minę Ron’a, kiedy za pierwszym razem mi i Hermionie, jako jedynym to wyszło, przemówienia profesor McGonagall, obiekunki Gryffindoru i cieszyłam się, że znowu tu jestem. Wpdałam do bilioteki, poszukałam książkę, która mnie interesowała, usiadłam w miejscu, gdzie zwykle siadamy z Hermioną i pogrążyłam się w lekturze, poszukując odpowiedzi na pytanie, które od dawna mnie nurtowało. Zapomniałam nawet, że ciągle byłam w mugolskich ubraniach…


Wieczór w Hogwarcie

Byłam właśnie pogrążona w tekście, gdy wpadła Hermiona. Jak zwykle poszła na dział ZAKLĘCIA. Wtedy przypomniało mi się, że czas przygotować się do ostatecznego starcia… Postanowiłam jednak, że zajmę się tym później. Ciągle szukałam odpowiedzi na to pytanie. Nagle książka wyrwała mi się i wylądowała na dłoni Hermiony. „No tak…zaklęcie Accio”- pomyślałam.
-No co ty robisz?-zdenerwowałam się-oddaj mi ją natychmiast.
-Zobacz która godzina. O 19 kolacja.
-Faktycznie.
Zostawiłam książkę na stole i poszłyśmy. W Wielkiej Sali było zupełnie pusto. Na śrdoku stał tylko jeden stół, przyktórym zasiadła nasza czwórka i profesor Dumbledor. Podczas kolacji chciałam dowiedzieć się, w jakiej sprawie tutaj przybyliśmy, ale profesor odpowiedział, że dowiemy się wczystkiego jutro. Po kolacji Hermiona została na rozmowie z dyrektorem. Jak tylko Harrry, Ron i ja wyszliśmy za drzwi, przypomniało mi się o zemście.
– Ron pomożesz mi?- zapytałam
– Jasne. A o co chodzi?
– Pójdziesz ze mną do biblioteki.
– Przesiadywać z tobą w bibliotece, o nie…
– Chodzi mi tylko o to, żebyś pomógł mi przynieść książki.
– No dobra.- zgodził się.
– Ja będę w dormitorium- odrzekł Harry.
Szłam więc z Ronem korytarzem. Zastanawiałam się co jak mogę obrzydzić Malfoy’owi życie.
– Co planujesz?- zagadnął Ron.
– Zobaczysz.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
– Czy chodzi o Malfoy’a ?- ciągle zadawał pytania.
– Może…
Ron spojrzał na mnie ze zdumieniem i uśmiechnął się. Wiedział, że moja zemsta będzie przerażająca. Zawsze łatwo opanowywałam zaklęcia i nie miałam skrupułów. No chybaże chodziłoby o złamanie kodeksu szkoły. Weszliśmy do biblioteki. Najpierw udaliśmy się na dział ZAKLĘCIA. Po kolei podawałam Ronowi książki. Trzymał już pięć ogromnych ksiąg. Sama więc poszłam na RÓŻNE i wzięłam kilka książek z praktycznymi poradami.
– I ty masz zamiar to wszystko przeczytać?- zapytał ze strachem Ron.
– Jasne.- odpowiedziałam chwytając książkę, którą czytałam przed kolacją. Szliśmy właśnie obok klasy do transmutacji, gdy spotkaliśmy Snape’a. Myślałam, że nauczycieli jeszcze nie ma… W każdym razie jest tylko on. Snape rzucił na nas zabójcze spojrzenie. Potem przyglądał się mojej bliźnie.
– No, no…proszę, proszę… Garner i Weasley.- Spojrzał na Ron’a obładowanego książkami.- Czyżbyś miał zamiar zacząć się uczyć, Weasley? Zapewniam cię…- tu spojrzał na tytuły książek-…że tych zaklęc się nie nauczysz, jesteś zbyt tępy.
Spojrzałam na Ron’a, który spłonął rumieńcem, w jego oczach palił się ogień nienawiści. Snape ciągną dalej.
– No ale pannie Garner zajmie to najwyżej tydzień. Przecież to geniuszka…- tu zaśmiał się szyderczo. Byłam wściekła.
– Panie profesorze, czy moglibyśmy już pójść. Naprawdę nie mamy zbyt wiele czasu.- powiedziałam.
– Ach tak Garner. Nie masz czasu.
Zdenerwowałam się powiedziałam do Ron’a.
– Chodź ron, idziemy.- spojrzałam z nienawiścią na Snape i po prostu zaczęłam iść. Zmieszany Ron, szedł za mną. Odzyskałdopiero dłos przy obrazie Grubej Damy.
– Witaj Emmo !- Zagadnęła z obrazu.
– Witaj !- zapomniałam, że nie byłam przecież jeszcze w dormitorium.
– Miodojad.- odrzekłam.
– Emmo…- zaczął Ron, ale zabrakło mu słów.
Gdy weszliśmy do Pokoju Wspólnego podziękowałam Ronowi, wzięłam od niego książki i poszłam do dormitorium. Rzuciłam je na łóżko i przebrałam się w szatę. Szykowała się nieprzespana noc…


Znowu Malfoy…

Prawie całą noc nie spałam. Szukałam zaklęc, które mogłabym wykorzystać na Malfoy’u. Znalazłam kilka ciekawych, które od razu ćwiczyłam. O czwartej rano miałam już opanowane dziesięć zaklęć. Zasnąłam z głową opartą na książkach. Ździwiłam się, że Hermiona wogóle się nie pojawiła w dormitorium. Zastanawiałam się, co robiła przez całą noc. Obudziłam się o ósmej i zeszłam do Wielkiej Sali z książką w ręku. Ron siedział już przy stole.
– Co ty robiłaś w nocy?- zapytał mnie.
– A jak myślisz? Udało mi się opanować dziesięć zaklęć.- odparłam. Oczy same mi się zamykały. Teraz wpadli Harry i Hermiona. Usiedliśmy przy stole. Na talerzach pojawiło się jedzenie. Przy stole były trzy dodatkowe nakrycia, ale nikt się nie pojawił. Opowiadałam właśnie jakich zaklęć się nauczyłam w nocy, gdy do Sali wszedł…Draco Malfoy i jego goryle. „No nie…znowu ulizany półgłówek.”- pomyślałam. Ten jakby nigdy nic podszedł do stołu i przywitał się z Hermioną. Zrobił to tak, jakby oprócz Hermiony nikogo tu nie było.
-Cześć Draco -powitała go ochoczo Hermiona-więc kiedy zaczynamy sie uczyć?
To pytanie go zaskoczyło, ale odpowiedział:
-Może dzisiaj? Koło 10?
-Świetnie Emma i ja będziemy w blibliotece. Przyjdź jeśli chcesz.- lepiej, żeby nie przychodził, bo przedwcześnie użyje jednego z tych zaklęć, których nauczyłam się w nocy.
Po śniadaniu Harry i Hermi poszli się przespać (całą noc rozmawiali) a ja i Ron postanowiliśmy odwiedzić Hagrida. Wyszliśmy na błonia. Dzisiejszy dzień był deszczowy. Szliśmy w stronę chatki Hagrida. Ron ciągle wypytywał, co zamierzam zrobić Malfoy’owi, ale nic mu nie powiedziałam. Niech to będzie moja słodka tajemnica… Prosił mnie, żebym wciągnęła go do swego planu. Rozważałam taką możliwość, może wkońcu się na coś przyda…
– Dobrze Ron, wciągne cię do mojego planu.
– Naprawdę…- odrzekł uradowany i chciał się na mnie rzucić, ale powstrzymałam go.
– Sądze, że mi się przydasz.
– A nie uważasz, że jestem niezdarą?- zapytał.
– Jesteś niezdarą…ale jeśli trochę popracujesz będzie z ciebie mądry człowiek. Świetnie grasz w szachy, a to przecież strategiczna gra logiczna.
Na twarzy Ron’a malowało się zadowolenie. Chyba cieszył się, że w końcu go ktoś docenił. Hagrid stał przed domem. Pies na mój widok wyrwał się swemu właścicielowi podbiegł do mnie i zaczał się łasić. Heh…kochany piesek. No może nie piesek. Nie powinno się go nawet określać jako pies.
– Cześć Hagrid!- krzyknęłam i pomachałam z daleka.
– Cześć !
Pociągnęłam Ron’a i podbiegliśmy do naszego przyjaciela. Jego twarz wielka i okrągła jak księżyc, uśmiechnęła się do nas. Hagrid zawsze potrafił nas pocieszyć. Był półolbrzymem, ale wogóle go nie przypominał. O tym, że Hagrid jest półolbrzymem uświadomiłam sobie, czytając kiedyś jedną z książek na temat tych stworzeń. Powiedziałam o tym tylko Hermionie i nikomu więcej.
– Chodźcie napijecie się herbaty i skosztujecie moich ciasteczek.
Herbata owszem, ale ciasteczka Hagrida zwykle były twarde jak skała. Weszliśmy do środka. Jak zwykle było tu przytulnie. Hagrid nastawił wodę na Herbatę.
– Co tam u ciebie, Hagridzie?- zapytałam.
– Wszystko w porządku.- odpowiedział.
– To dobrze.- dodał Ron.
– Hagridze co sie tu dzieje.- zapytałam. Miałam zamiar wyciągnąć z niego jakieś informacje.
– Wybacz Emmo, ale Dumbledor zabronił mi o tym wam mówić. Powiedział, że sam to zrobi.
– Ale przecież proszę cię tylko o jakąś informację.
– Nie mogę…
– Proszę.- spojrzałam na Hagrida błagalnymi oczami.
– Nie rób takiej miny, Emmo. Powiem wam tylko, że odbędzie się w tym roku Turniej Trójmagiczny.
– Turniej Trójmagiczne? Co to jest?- zapytał Ron.
– Później ci to wytłumacze. Chodźmy teraz do Ahmeda.- opowiedziałam. Dawno go już nie widziałam i bardzo się o niego martwiłam. Hagrid zapomniał chyba o herbacie, bo od razu wyszedł. Ja w ostatniej chwili zdjęłam ganek z ognia. Poszliśmy na polanę, która znajdowała się w Zakazanym Lesie. Znajdowała się jednak dość blisko błoni i nie było żadnego zagrożenia.
– Pewnie zaraz wyjdzie, gdy usłyszy ciebie- powiedział Hagrid i uśmiechnął się. Czekaliśmy chwilkę.
– Zawołaj go.- zachęcił Hagrid.
– Kto to jest Ahmed?- zapytał mnie Ron.
– Zobaczysz- powiedziałam i zawołałam- Ahmed !
Mój głos rozszedł się po całym lesie. W końcu usłyszałam rytm wybijany przez kopyta. Na polanę wbiegł mój przyjaciel. Jego srebrnobiała sierść błyszczała z daleka, złoty róg i złote kopyta lśniły w słońcu. Był piękny jak zawsze. Ron’owi opadła szczęka. Ahmed kłusował wokół mnie, potem się zatrzymał. Podeszłam do niego i przytuliłam się. Ten zarżał. Dawno mnie nie widział. Kochałam go. Kochałam go tak jak nikogo na świecie. Srebna grzywa otuliła mnie lekko. Czułam się jak w niebie. Ron przyglądał się na mnie i na niego. Nie wiedział co ma powiedzieć. Ahmed przytulił swój wielki łeb, do mojej twarzy, zarżał i wskazał na swój grzbiet.
– Chce, żebyś go dosiadła.- odparł Hagrid.
Szybko i bez problemów usiadłam mu na grzbiecie. Ahmed spojrzał na mnie swoim pięknym okiem i pocwałowaliśmy przed siebie. Zdążyłam uchwycić zdumioną minę Ron’a. Cwałowaliśmy pośród drzew i po tafli wody. Wiatr świszczał mi w uszach. Czułam się jak w niebie. Ahmed spowrotem odstawiłmnie na polanę. Zeszłam i przytuliłam się do niego. A ten zarżał ponownie i pogalopował w siną dal. Ron patrzył się na mnie ze ździwieniem.
– Gdzie tak dobrze nauczyłaś się jeździć?- zapytał
– Kocham konie i podczas wakacji jeżdże.
Ron nic nie odpowiedział, tylko się uśmiechną. Podczas powrotu do zamku tłumaczyłam mu, co to jest Turniej Trójmagiczny i przedstawiłam kilka aspektów mojego planu. Kiedy weszliśmy do Pokoju Wspólnego zobaczyliśmy ciekawą scenę. Harry i Hermiona spali jak zabici. Hermiona od razu otworzyła oczy i podniosła się. Ron usiadł obok niej, a ona położyła głowę na jego kolanach i dalej spała. Ten strasznie się tym przejął i zawstydził się. Trudno się dziwić. Siedział sztywno, jakby uderzyło go Zaklęcie Paraliżujące. Przykryłam naszych śpiących przyjaciół pelerynami. Ron ciągle tam siedział.
– Idę do biblioteki, a ty się nimi zajmij.
– Jasne…-odpowiedział i uśmiechnął się blado. W szkole było cicho jak makiem zasiał. Dziwiłam się, że nigdzie nie spotkałam Malfoy’a. W bibliotece wyszukałam kilka kolejnych ksiąg z zaklęciami. Czytałam właśnie o Zaklęciu Niskiej Samooceny, gdy w drzwiach biblioteki ukazał się…Malfoy. Całkiem zapomniałam, że Hermiona się z nim tu umówiła. Och! Rozejrzał się po całej bibliotece jakby mnie wogóle nie zauważył, ale potem z nienawiścią na mnie spojrzał. Odwzajemniłam jego spojrzenie. Najlepiej znowu bym go trzasnęła jak wtedy w Norze.
– Szlama jak zwykle zajmuje całą bibliotekę.- powiedział jakby do siebie.
– O mnie mówisz?!- krzyknęłam i wyszukiwałam zaklęcia, które by to załatwiło.
– A widzisz tu jakąś inną Szlamę?
Tego było już za wiele.
– Może i jestem Szlamą, ale za to o wiele mądrzejszą od ciebie. CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ?! NIE JESTEŚ WART NAWET JEDNEGO SŁOWA WYPOWIEDZIANEGO PRZEZE MNIE!
Draco spojrzał na mnie z nienawiścią. Nie wziął jednak różdżki i nie mógł mi nic zrobić. Tak i on przyszedł się uczyć. Chwyciłam książkę, którą trzymałam otworzyłam drzwi i wyszłam. Odchodząc wycelowałam różdżkę na zamek w drzwiach i powiedziałam „Frasco”. Draco został uwięziony w bibliotece, nie miał różdżki, a klucz miałam ja. Humor od razu mi się poprawił. Dopiero gdy byłam na końcu korytarza mocno skupiłam się na zamku w drzwiach i powiedziałam „Alohamora”. Draco wściekle wybiegł z biblioteki. Zanim zdążył się obejrzeć byłam już przed drzwiami do Pokoju Wspólnego. Ron ciągle sztywno siedział z głową Hermiony na kolanach.
– Co tam?
– Ok.
Postanowiłam, że nie powiem Hermionie o moim spotkaniu z Malfoy’em, a Ron dowie się wieczorem.
Podczas obiadu Malfoy zapytał Hermionę dlaczego jej nie było w bibliotece.
-Och, przepraszam Draco, ale zasneliśmy: Harry i ja. Zapomniałam.- po prostu nie będę tego komentować
-Ok, Nie ma sprawy- powiedział, ale rzucił Harremu pełne nienawiści spojrzenie. To mnie utwierdziło w przekonaniu, że ona coś do niej czuje. Wstał i w tym momencie do Wielkiej Sali wpadła Pansy Parkinson. Podbiegła do Dracona i zarzuciła mu ręce na szyje z okrzykiem: Draco, Mój kochany.
Draco strząsną ją z sieie ze złością. Rzucił jej wściekłe spojrzenie i powiedział.
-Hermiono, będe na ciebie czekał o 18 na błoniach. Bądź tam dobrze?
-Dobrze Draco.
Po tych słowach Pansy szczęka opadła i zrobiła wściekłą minę. Hermiona chciała chyba ją jeszzce bardziej rozwścieczyć, co dodała jadowitym tonem:
-Och na pewno będe. Pójdziemy na spacer prawda?
-Jasne- uśmiechną się Malfoy i odszedł, a Hermiona tłumaczyła się:
-Jasne, że przyjde…ja miałabym nie popsuć humoru Pansy Parkinson? To nie byłabym ja…
No dobra. Ale tego było już za wiele. Hermiona znowu zaczynała. Ciekawe jak z tego wybrnie…


Malfoy i Ahmed…

Po obiedzie poszliśmy do Pokoju Wspólnego. Ja zabrałam się za szukanie jakiś nowych zaklęć, Harry i Ron grali w szachy, a Hermiona przygotowywała się na spotkanie z tym… No więc jak tylko Hermiona wyszła zaproponowałam Ron’owi wyjście do biblioteki. Chciałam z nim omówić plan działania. Harry był trochę zły, że nic o tym nie wie.
– Dlaczego mi nie powiedzieliście, że coś planujecie?!- zapytał zbulwersowany.
– Od dwóch dni cały czas przesiadujesz z Hermioną. Od razu być jej powiedział. A poza tym kiedy mieliśmy z tobą porozmawiać.- odrzekł Ron.
– No ale ja chcem wam pomóc. Malfoy mnie wkurza !
– Dobra pogadamy jak wszystko będzie gotowe.- powiedziałam.
– Ale na pewno…-upewniał się Harry.
– No pewnie.- odpowiedział Ron.
– Okey, ale ide z wami do biblioteki. Nie będę tu sam siedział.
Tak więc poszliśmy rozmawiając o tym jak wykończyć Malfoya, albo sprawić tylko, żeby zaczął traktować nas z szacunkiem. Zemsta będzie słodka…
W bibliotece pokazałam chłopcom kilka przydatnych zaklęć. Pierwszy raz użyłam je na Harry’m. Ron się bał. Na wszelki wypadek znałam przeciwaklęcia i wszystko było pod kontrolą. Trzeba było tylko nauczyć chłopców kilku pożytecznych zaklęć, a to trochę zajmie. Ron dojrzał z okna biblioteki, że wraca Hermiona. Szybko wylecieliśmy na korytarz. Wpadliśmy do pokoju wspólnego tuż przed nią. I jak gdyby nigdy nic zabraliśmy się do zajęć, które wobiliśmy przy jej wyjściu.
Weszła do Pokoju bardzo zamyślona i opowiedziała, jak to Malfoy pokazał jej…Ahmeda! Mnie aż zamurowało. Podobno on pogłaskał go i proponował nawet Hermionie, żeby się na nim przejechała… To przecież niemożliwe. Ja jedna mogłam tylko na niego wsiąść. To niemożliwe… Naprawde niemożliwe. Hermiona zaczęła czytać. A ja no po prostu…
– Naprawdę Malfoy zawołał Ahmeda? I on pozwolił mu się głaskać??
– Tak- odpowiedziała i wóciła do tekstu.
– Ale…ale to by oznaczało, że on jest naprawdę dobry. Jednorożce są bardzo nie ufne…- sama nie wierzyłam w to co właśnie powiedziałam.
– Emmo ja wiem o jednorożcach dość dużo. Może jednak jest coś co wyróżnia Malfoya, na tle ślizgonów, przeciez ty jedna z całej szkoły, jako jedyna uczennica potrafiłas zawołać Ahmeda, co więcej dosiąść go. On tez to potrafi.-dodała Hermiona
– Malfoy, potrafi…co? – zdziwiłam się…
– Jeździc konno- Hermiona oszalała. Zostawiła mnie z tym wszystkim i zaczęła uczyc się.
W głowie miałam tylko jedną myśl: jak najszybciej odnaleźć Ahmeda.
Wybiegłam z wieży, nie mówiąc przyjaciołom dokąd biegnę. Szybko zeszłam po schodach i wybiegłam przed zamek. Ile tylko sił w nogach pokonałam błonia i nie zważając na Hagrida, który coś do mnie krzyczał wpadłam na polanę. Mój jednorożec od razu mnie wyczuł. Nie musiałam go nawet wołać. Podbiegł do mnie i przytulił swój ciężki łeb, do mojej twarzy. Nie, to nie pewno nie był Ahmed. On nie pozwoliłby Ślizgonowi się dotknąć. Nigdy…
Stałam z nim na środku polany. Nagle coś zaszeleściło w krzakach i na drugim końcu polany ukazał się… Dracon.
Podszedł bliżej i szyderczo się uśmiechną.Jednorożec stał w miejscu, jakby niewiedział co zrobić.
– Ty…ty… On nigdy nie da ci się dotknąć. Jesteś bezmózgim idiotą, jeśli sądzisz, że tak się stanie.
– Wiele razy go osiadałem. Myślisz, że ty jedna jesteś tak wspaniała, Garner.
Jednorożec zarżał wrogo. Nie wiedziałam tylko czy chodzi o mnie, czy o Malfoya i dalej stałam tuląc się do niego.
– Czy ty wogóle nie widzisz kim jesteś? Jesli nie widzisz to ja ci powiem. Jesteś idiotą, największym jakiego miałam nieszczęście poznać.
– Jak śmiesz szlamo!-krzyknął. W tym momencie uniósł różdżkę, a Ahmed odsunął się ode mnie i zaczął wokół nas krążyć. Nagle pojawili sie moi przyjaciele. Widząc, że oboje stoimi naprzeciw siebie z uniesionymi różdżkami, przybiegli czym prędzej.
-Zapłacisz za to.
Zanim zdążyłam wypowiedzieć jakiekolwiek zaklęcie, Malfoy najwyraźniej zastanwaił się jakiego zaklęcia użyć.
-Hej co wy wyprawiacie?-krzyknęła spanikowana Hermiona. CO TU SIĘ DZIEJE?!- przestraszony jej krzykami Ahmed uciekł w głąb lasu. Cieszyłam sie w głebi serca, że nic mu się nie stało.
-Malfoy!! Jak mogłeś. Myślałam, że się zmieniłeś. Zaufałam Ci! Zawiodłeś mnie naprawdę! Co jej chciałeś zrobić? Zabiłbyś ją? A może mnie?
– Dosyć !- krzyknęłam. -Nic nikomu się nie stało. Wracajmy do Zamku na kolację
Hermiona najwyraźniej przyznała mi w duchu racje , bo grzecznie się zamknęła. Malfoy został, ale gdy się odwróciła, szedł za nami ze spuszczoną głową. ” Dobrze mu tak!”-pomyślałam. Hermiono prowadziła mnie do zamku. Harry i Ron co jakiś czas rzucali przez ramię wściekłe spojrzenie na Malfoya. Moja przyjaciółka chyba nareszcie zrozumiała, kim jest jej wybranek. NARESZCIE. Szłam i myślałam o Ahmedzie. Czy naprawde pozwolił się dotknąć temu ślizgonowi? Moze to był inny jednorożec. Myśli wypełniły moją głowę i nie odzywałam sie prawie przez reszte wieczoru…


Daily Prophet

Kiedy się obudziłam Hermiony już nie było. Nie chciało mi się wstawać. Wczorajsza rozmowa z przyjaciółmi dała mi do myślenia i długo nie mogłam zasnąć. Wygrzebałam się jednak z łóżka i ubrałam w szkolne szaty. Zeszłam do Pokoju Wspólnego. Nikogo tam nie było. Usiadłam więc na kanapie mając nadzieję na to, że jeszcze pośpię. Niestety po chwili zszedł Ron i zabrał mnie na śniadanie.
W Wielkiej Sali także nikogo nie było. Usiedliśmy więc przy stole i jedąc zeczeliśmy rozmawiać o Skrzatach Domowych. Nagle do Wielkiej Sali wparował Dracon. Usiad naprzecikwo mnie i uśmiechał się głupio. Tak jak obiecałam Hermionie zignorowałam go i nic nie powiedziałam. Ten ulizany pacan zaczął marudzić coś, że Harry i ja to ładna para, że Harry mógł wybrać lepiej… Nie wiedziałam o co mu chodzi. Na końcu dodał jeszcze: „Ładne zdjęcie Garner.” Nie wytrzymałam. Rzyciłam widelec, wstałam i wybiegłam przed zamek. Wkrótce gonił mnie Ron. Szłam przez błonia ze wściekłą miną. Chciałam dowiedzieć się o co chodzi Malfoy’owi. Z dala zobaczyłam Harry’ego i Hermiona. Szłam w ich kierunku. Może oni mi powiedzą, co miał na myśli Malfoy. Dobiegłam do nich, a za mną pojawił się Ron.
-Pokażcie mi tę gazetę- warknęłam. Hermiona podała mi Proroka.
-Wiecie, jedlismy śniadanie z tym ulizanym pacanem i ten zaczłął się wyśmiewać, że Emma chodzi z Harrym. I dodał jeszcze” Ładne zdjęcie Garner”.-tłumaczył Ron- filozof. Heh… On to zawsze ma coś do powiedzenia.
Aż mnie zatkało, gdy zobaczyłam zdjęcie i artykuł.

KOLEJNE PODBOJE MIŁOSNE…

NIedawno opisywalismy romans niejakiej panny Granger i panicza Malfoya. Otórz wczoraj nasz specjalny wysłannik zrobił fantastyczne zdjęcie, które widac powyżej. Panna Granger znudziła się już synem wysoko postawionego urzędnika Ministerstwa Magii i obrała nowy kurs. Jej celem jest teraz Harry Potter. Chłopiec bardzo sławny z powodu swojego zwycięstwa nad Czarnym Panem. O swojej koleżance ze szkoły powiedziała kilka słów ślizgonka-Pansy Parkinson, którą Draco Malfoy rzucił, aby zwiazać się z Hermioną Granger.”Ona jest bardzo bystra, może nie zbyt ładna, ale nie miałaby problemu, żeby przygotowac eliksir miłosny. Nie wiem co innego Draco w niej widzi”-opowiada zasmucona Pansy. Miejmy nadzieję, że Panna Granger nie złamie już więcej serc.

Rita Sketter

Malfoy najwyraźniej musiał pomylić Hermione ze mną. Ale czy coś jest między nią a Harry’m? To zdjęcie…
-Czy wy naprawdę…? -zapytałam nieśmiało. Głupio pytać przyjaciół o takie rzeczy.
Ron wyrwał mi gazetę, żeby to przeczytać. Zrobił wielkie oczy, na widok zdjęcia, ale zabrał sie za czytanie, a Harry odpowiedział na moje pytanie.
-Tak, my naprawdę jesteśmy przyjaciółmi Emmo- i uśmiechną się. Leżeliśmy we czworkę, na trawie. Hermiona i Ron wytłumaczyli nam wszystko o artykuje. Niestety na błoniach pojawił się Malfoy z gazetą w ręku. Chyba musiał się dopatrzeć, że na zdjęciu jest Hermiona. Szedł właśnie w naszą sronę.

Podszedł i tak jakby nikogo nie zauważył zapytał czy może porozmawiać Hermioną. Ron wtroncił się, mówiąc, że tak i Hermiona odchodząc kopnęła go w nogę. Miała rację należału mu się. No więc Draco i Hermi poszli, a my w milczeniu siedzieliśmy na trawie. W końcu odezwał się Harry.
– Czy zawsze jak jesteśmy wszyscy razem i kiedy jest wesoło musi pojawić się Malfoy i wszystko popsóć…?
– No wiesz…taka jest miłość.- dodał Ron. Chłopcy spojrzeli na mnie jakby spodziewali się, że zaraz zaczne wrzeszczeć, że Hermiona to zakochana idiotka, ale skoro obiecałam, że się w nich nie wtrancam, to nie.
– Dlaczego tak na mnie patrzycie?- zapytałam.
– Nie jesteś zła na Hermionę?- zapytał Ron.
– Jestem, ale obiecałam, że się nie wtrancam w ich związek.- starałam się powiedzieć to jak najbardziej spokojnie.
– To jej wybór. Sądze, że jest dość rozsądną dziewczyną. Przynajmniej do tej pory taka była.- dodałam.
Chłopcy spojrzeli na mnie ze ździwieniem ale nic nie powiedzieli. Zbierało się na deszcz i postanowiliśmy wrócić do zamku.
– Emmo…mogłabyś sprawdzić nasze wypracowania z Zielarstwa i Zaklęć?- zapytał z nadzieją Harry/
– Jasne. Będę w bibliotece.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. Rozstaliśmy się na schodach. Ja poszłam w kierunku biblioteki, a chłopcy poszli do dormitorium po wypracowania. Szłam rozmyślając nad Ahmedem, kiedy wpadłam na…Pansy Parkinson. Ślizgonka spojrzała na mnie z obrzydzeniem.
– Gdzie jest Draco?- zapytała po krókim namyśle. Dziwne…myślałam, że ona nie myśli.
– Wyszedł z Hermioną.- odpowiedziałam- Szli trzymając się za ręce. Oni tak ładnie razem wyglądają. Piękna z nich para…
Chciałam zrobić jej na złość i udało mi się. Była wściekła jak osa. Pobiegła korytarzem, mijając Rona i Harry’ego.
– Co jej powiedziałaś?- zapytał jeden z moich przyjaciół.
– A takie małe, niewinne kłamstewko, że Malfoy i Hermi szli trzymając się za ręce.
Harry zaczął chichtać. Jego chichot przerodził się w nieopanowany śmiech. Spojrzałam na niego, a potem na Rona. Ten miał tylko bardziej płomienną twarz niż zwykle. W końcu weszliśmy do biblioteki. Ja wzięłam się za sprawdzanie wypracowań chłopców, a oni wyciągneli album o Quiddithu. Wypracowania były całkiem dobre, ale potrzebowały kilku poprawek, które od razu wprowadziłam. Tak minęły jakieś dwie godziny.
Na obiedzie była tylko nasza trójka. Mermiona, Draco i jedo goryle oraz Pansy nie pojawili się. Obiad był bardzo wesoły. Śmieliśmy się i rozmawialiśmy… Nareszcie przyszła Hermiona z wypracowaniem Ron’a. Pewnie zapomniałam go wziąść. Poczekaliśmy aż Hermi zje i ja poszłam do biblioteki, a reszta do wierzy. W bibliotece było cicho jak makiem zasiał. Nikt się nie kręcił i były to idealny warunki do czytania. Ciągle szukałam odpowiedzi na jedno pytanie… Szybko jednak odłożyłam książkę i wróciłam do wierzy. Hermiona opowiadała jak było na spacesze z Draconem. Podobno wtuliła mu się w ramię przy Pansy… Przyjemne z pożytecznym… Heh… Malfoy naprawdę zakochał się w Hermionie, a ona najwyraźniej coś do niego czuje. Harry kocha się w Cho, a Ron w Parvati. Ja jedna ciagle kocham moje książki…


Powód naszego pobytu w Hogwarcie

Cała nasza czwórka siedziała w Pokoju Wspólnym. Każdy robił to na co miał ochotę. Harry przeglądał album rodziców, Ron…prawdę mówiąc nie wiem co robił, Hermiona czytała jakąś książkę, a ja „bawiłam” się zaklęciami. Książki, które leżały na stole przywoływałam do siebie, a potem równiutko odsyłałam spowrotem. Rozpalałam ogień w kominku, a potem go zgaszałam… Coś mi po prostu odbiło. Sama nie potrafię tego wytłumaczyć. Wszystko odbywało się w idealnej ciszy. Nasze myśli przerwał profesor Dumbledor, który właśnie wszedł do środka. Dawno go już nie widzieliśmy. Nie pojawiał się na posiłkach.
– Witam wszystkich! Chciałbym z wami porozmawiać.
– Nareszcie…- powiedziałam bez namysłu.
– Pójdźcie ze mną.
Każdy szedł za dyrektorem pogrążony w swoich myślach. Szliśmy pustymi korytarzami ukochanego Hogwartu. Znaleźliśmy się w części szkoły, w której nigdy nie byliśmy. Było tam strasznie chłodno i ponuro. Dreszcz przebiegał po plecach. Zatrzymaliśmy się przy pomniku jakiejś czarownicy. Dyrektor powiedział hasło i pomnik odsunął się. Przeszliśmy korytarzem oświetlonym kilkoma pochodniami. Znaleźliśmy się w przytulnej komnacie, był to chyba gabinet dyrektora. Na małej rzerdzi siedział Fawkes, feniks profesora. Sądze, że to jego pióro tkwi w mojej różdżce. Dyrektor zasiadł za swoim biurkiem i jednym ruchem ręki wyczarował cztery krzesła, na których zasiedliśmy. Każdy w napięciu czekał na to, że zdobędzie odpowiedzi na swoje pytania. Ciągle panowała cisza. W końcu jednak odezwała się Hermiona.
– Panie profesorze, z jakiego powodu się tu znaleźliśmy?
– Bardzo dobre pytanie, Hermiono. Emmo i Harry moglibyście do mnie podejść?
Spojrzałam na Harry’ego, a on na mnie. Bez słowa podeszliśmy do profesora. Ten odgarnął włosy z mojej blizny i blizny Harry’ego. Przyglądał się im przez dłuższą chwilę. Było mi strasznie głupio stać tak. Dawno zapomniałam o tej bliźnie. W końcu jednak profesor odesłał nas na miejsce, zamyślił się na chwilę i zaczął.
– Jak zapewnie widzicie blizny waszych przyjaciół są prawie identyczne. To ma związek z ich przeszłością. Wiecie co stało się z rodzicami Harry’ego i co stało się z nim, ale zastanawiacie się zapewnie, jaki związek ma z tym Emma… Przecież pochodzi ona z mugolskiej rodziny. Jest jednak jedną z najlepszych uczennic w Hogwarcie, tak jak Hermiona.
Przyjaciółka słysząc, że mówi o niej tak sam dyrektor wyszczerzyła zęby. A ja… także nie ukrywałam dumy i zadowolenia.
– No więc…- ciądną dalej Dumbledor-… po ataku na Harry’ego Voldemort (tu Ron i Hermiona wzdrygnęli) był bardzo słaby, ale jego siła powoli wracała. Niestety na jego drodze stanęła również panna Garner.
– Ale dlaczego o tym nie wiedziałam? I dlaczego moi rodzice o tym nie wiedzą?- zapytałam.
– Ministerstwo wyretuszowało całe zajście, bo było im jednym słowem głupio, że dwoje niemowlaków, w tym mugolskie pokonało czarodzieja, z którym oni nie mogli dać rady. Niestety nie przewidzieli tego, że blizna powróci. Zawsze tak jest.
Wszyscy patrzyli na mnie. Hermiona miała nienaturalnie duże oczy, Ron był blady, a Harry…Harry po prostu się zamyślił.
– Ale mnie nie wymazano…- powiedział po krótkiej chwili Harry.
– Próbowano…ale im się nie udało. Poza tym byłeś synem bardzo znanych w tamtych czasach czarodziejów. Trafiłeś do każdej książki o sławnych czarodziejach, o pokonaniu Czarnego Pana, a o Emmie nikt się nie dowiedział, do tej pory…
Mnie aż zamurowało. „To jakaś kompletna bzdura.”- pomyslałam, a profesor jakby czytał w mych myslach, bo powiedział.
– To nie jest bzdura, to prawda Emmo…
„No tak, oczywiście.”- zakołowało w mej głowie.
– No ale dlaczego tu jesteśmy?- zapytał Ron.
– Po prostu chciałem mieć was przy sobie.
„Chce mieć nas przy sobie, ale dlaczego?”- nasunęła się myśl.
Na biurku siedział żuk. Zastanawiałam się jak tu się dostał…
– Idźcie już. Za chwilę kolacja.
Wyszliśmy teraz w zupełnie innej części zamku niż wchodziliśmy. Wszyscy szli w milczeniu. Ostatnio coraz częściej tak bywało. Nagle znowu pojawił się Malfoy. Ponownie poprosił Hermionę na słówko. Powstrzymałam się od komentarzy i powiedziałam tylko, że my będziemy czekać na nią na schodach. Usiedliśmy więc tam i siedzieliśmy sobie. Ron odzyskał głos.
– Fajnie…teraz dwoje moich przyjaciół jest sławnych.
Harry trochę się zdenerwował.
– Ron przestań, dobra…
– Dobra, dobra…
Harry usiadł na schodku obok mnie. Spojrzał mi prosto w oczy i coś chciał powiedzieć, gdy coś rozbłysło. Nie no to Skitter z jej beznadziejnym aparatem. Ale skąd ona się tu wzięła?
– No kochani, piękne zdjęcie.-powiedziała i zdeportowała się.
– No fajnie, Skitter ma nową sensacje.- powiedziałam.- Harry mów co się stało.
– Nie, no chciałem ci tylko powiedzieć, że cieszę się, że podczas ataku Voldemorta nie zginęli przynajmniej twoi rodzice.
– Och! Harry.- rozpłakałam się ze wzruszenia. To było przecież dla niego tak bolesne przeżycie. Wytarłam łzy w rękaw szaty. Chłopce nie wiedzieli co robić, zwykle nie płakałam. Mój placz to bardzo żadkie zjawisko. Szybko się jednak opanowałam i dalej czekaliśmy na Hermionę. Postanowiliśmy zejść i poczekać pod Wielką Salą. Wkrótce Draco i nasza przyjaciółka ukazali się w końcu korytarza. Szli, trzymając się za rękę. Kiedy się so nas zbliżali, spojrzałam na ich z pogardą. Już zaczynali chodzić tak po szkole. Malfoy musiał mi dogryźć.
– Co tam Szlamo.. Jesteś zazdrosna, że Twoja przyjaciółka ma chłopaka, a ty go nie masz? Nie dziwię się…taka szkarada.
Nie no tego już nie wytrzymałam. Biegłam przed siebie zalana łzami. Hermiona chyba wydzierała się na niego i chyba go uderzyła, bo usłyszałam coś w stylu PLASK. Drżącymi rękoma trzymałam kilka książek, które pożyczyłam od profesora Dumbledora. Znalzałam się w części Hogwartu, w którym chyba nigdy nie bywaliśmy. Znalazłam miejsce, które było ciemne i ciche. Osunęłam się na ziemię, książki upadły gdzieś obok, a ja z głową na kolanach płakałam. A więc naprawdę jestem szkaradą… Naprawdę… Długo jeszcze łkałam, aż zasnęłam na zimnej posadzce.


Piątkowy poranek…

Obudziło mnie śpiewanie ptaków. Za oknem wesoło świeciło słońce i zapowiadał się przepiękny dzień. Hermiona jeszcze spała i nie miałam serca jej budzić. Ubrałam się i zeszłam do Pokoju Wspólnego. Harry siedział już w swym ulubionym fotelu. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się.
– Cześć.- przywitał się.
– Cześć.- odpowiedziałam.
Usiadłam na kanapie. Czułam się nieswojo od wczorajszego…ech…wole tego nawet nie wspominać. Przyjaciele pocieszali mnie wprawdzie, że nie jestem…szkaradą, ale to przyjaciele. Przecież nie powiedzą: „Słuchaj, Malfoy ma rację.” Z drugiej strony nie powinnam brać poważnie słów tego…ślizgona. A poza tym wygląd zewnętrzny nie ma znaczenia. Najważniejsze jest, to co masz w sercu. Pogrążałam się w myślach, tak jak zawsze, kiedy Harry powiedział:
– Chodźmy na sniadanie. Powinno być już zrobione.
– Eee…A nie poczekamy na Rona i Hermionę?
– Chyba dadzą sobie bez nas radę, co?
No nie wiem. Wolałabym, żeby była teraz ze mną Hermiona. No ale Harry to mój przyjaciel, więc bez słowa wstałam i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Harry szybko mnie dogonił i zapytał, co sądze o tym, żebyśmy polatali dzisiaj na Błyskawicy. Potrafiłam latać na miotle i to nawet bardzo dobrze, ale nie sprawia mi to jakiejś przyjemności, więc odpowiedziałam, że jeśli on chce to proszę bardzo, ale ja nie mam ochoty. Wolałam poczytać książkę. Znowu zapadła niezręczna cisza. Harry otworzył usta i chybia miał zamiar coś powiedzieć, ale chyba zapomniał jak się mówi, bo zamknął je. Chciałam rozładować atmosferę, więc wciągnęłam go w rozmowę na temat trucizn. Szliśmy więc tak rozmawiajac, gdy ukazał się Malfoy. Nie no… Naprawdę chyba zrobię coś z tym fantem i albo sama wyniosę się ze szkoły, albo go poniosą. Już chciałam skręcić w boczny korytarz, ale Harry pociągną mnie za rękaw i już nie było odwrotu. Mafloy szyderczo się uśmiechał i miał już coś powiedzieć, gdy odezwał się Harry:
– Zostaw ją w spokoju, Malfoy, dobra… Raz ją dotkniesz, albo powiesz coś na jej temat, a pożałujesz tego…- w tym momencie wyciągną różdżkę i skierował ją na Dracona. Ten był bardzo ździwiony i wręcz wystraszony. Ja też strasznie się obawiałam, że Harry palnie jakieś głupstwo. Złapałam go za kaptur i szarpnęłam.
– Chodź, nie warto rozmawiać z takim idiotą.
Mineliśmy ciągle jeszcze wystraszonego Malfoy’a i weszliśmy do Wielkiej Sali. Usoedliśmy przy stole wracając do rozmowy o truciznach. Harry naprawdę dużo wiedział na ten temat… Czy on przypadkiem nie chce otruć Malfoy’a, a co gorsza profesora Snape’a…? Nie no…w tym momencie żartuje. Harry nie mógby tego zrobić. Do Wielkiej Sali nareszcie wbiegli nasi przyjaciele. Hermi zabrała się do jedzenie. Śniadanie było wyjątkowo pyszne.
– Ciekawe kto tak fajni gotuje -zapytała Hermiona
– Ty ty nie wiesz?? -zdziwiłam się -skrzaty domowe.
– Skrzaty ? W Hogwarcie? Praca niewolnicza? NO NIE!! -odsunęła od siebie owsiankę.
– Masz zamiar nic nie jeść Hermiono? -zdumiał się Harry.
– Tak- odparła i czekała aż zjemy. Nie wiedziałam, że Hermiona tak bardzo przejumje się skrzatami domowymi.
Po sniadaniu chłopce dorwali się do Błyskawice, a ja i Hermi usiadłyśmy nad jeziorem.
-…A najgorsze jest to, że zawiodłam się na nim . Ile można dawać szans. Głupia byłam, że się zakochałam w ślizgonie. Wogóle coś mi odbiło. Wiedziałam, że jest głupi, ale nie wiedziałam, że aż tak. Nasza przyjaźń jest dla mnie więcej warta niż …On-mówiła. Wiedziałam, że naprawdę przestała no może nie kochać Malfoy’a, ale najwyraźniej przestał wydawać się jej tak wspaniały. Nagle zasłonił nas cień. To Draco i jego goryle.
-Hermiono…-zaczął, Hermi wstała i…PLASK! Znowu oberwał.
„Tak trzymać.”- pomyślałam. Nareszcie zrozumiała.
-Mówiłam Ci! Zostaw mnie w spokoju!!Chodź Emmo.- zwróciła sie do mnie. Wstałyśmy i usiadłyśmy w innym miejscu. Byłam zadowolona z postępowania Hermiony. Ja rozumiem zakochać się, ale nie w kimś takim jak Malfoy, o nie…


Atykuł Rity

Nadal rozmawiałam z Hermioną na temat tego jak bardzo zawiodła się na Malfoy’u. Bla, bla, bla… Kocham Hermi jak siostre, ale nie moge słuchać jak gada o tym ulizanym…o tym ślizgonie. Właśnie przemknął nad nami Harry, kiedy w naszą stronę podążała jego biała sowa-Hedwiga. Sowa widząc, że jej pan jest zajęty, upóściła gazetę prosto na moją głowę. Na pierwszej stronie znajdowało się oczywiście zdjęcie, które zrobiła nam wczoraj ta…pani redaktorka. Wściekle spjrzałam na samą siebie, która teraz również tak zrobiła.

MINISTERSTO UKRYWA WAŻNĄ INFORMACJĘ NA TEMAT UPADKU CZARNEGO PANA

Podobno nie tylko Harry Potter, znany w całym świecie czarodziej, pokonał trzynaście lat temu Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawać. Jak donosi nasza reporterka Rita Sketter, pomogła mu w tym Emma Garner. Nie jest ona jednak tak znana jak pan Potter, ponieważ Ministerstwo zaretuszowało jej udział w tym przedsięwzięciu. Panna Garner również posiada bliznę w kształcie błyskawicy. Lecz nie tylko to łączy ją z Harry’m. Podobno panna Garner i pan Potter od dawna są parą. Poprosiliśmy o komentarz ich kolegę Dracona Malfoy’a: „Tak, Emma i Harry są parą. Często chodzą trzymając się za ręce.” To bardzo dziwne, ponieważ ostatnio pana Potter’a widywało się z obecności Hermiony Granger, przyjaciółki panny Garner. Czyżby Harry Potter działał na dwa fronty…?

Dla Proroka Codziennego Rita Sketter.

Spojrzałam wściekle na Hermionę, która teraz wzięła ode mnie gazetę i zaczęła czytać artykuł. Zastanawiałam się, skąd Rita wiedziała to tym, że Ministerstwo zaretuszowało mnie w updaku Voldemorta. Pisała tak, jakby była z nami w tedy w gabinecie profesora. Ale jak to możliwe…? Przecież jej tam nie było, a nie mogła użyć podsłuchu, bo takie urządzenia nie działają Hogwarcie. Myśl ta zaczęła mnie dręczyć. Hermiona po przeczytaniu dość obszernej notki na nasz temat, był po prostu wściekła.
– Skąd ona wzięła te głupoty, które napisała na końcu? „Czyżby Harry Potter działał na dwa fronty…?”– co to za bzdura?- powiedziała zbulwersowana.- I skąd ona wiedziała o czym rozmawialiśmy z profesorem Dumbledorem?
– Nie wiem… Ale jeśli się dowiem… Zemszcze się na tej małpie.
Harry zamienił się z Ron’em, który teraz szybował nad naszymi głowami i szybko podbiegł od nas. Bez słowa podałam mu gazetę.
– No nie…tego już za wiele! Ja, na dwa fronty.- usłyszałyśmy po chwili.- Ron złaź z tej miotły. Szybko…
Ron trochę zawiedziony i zły na przyjaciela wylądował przed nami.
– Chodź Ron, coś wymyślimy…
Ron trochę ździwiony szedł za Harry’m. Nareszcie zostałyśmy naprawdę same, od wielu tygodni. Mogłyśmy poważnie porozmawiać.
– Skąd Sketter miała te informacje?- ciągle nękało mnie to pytanie.
-Nie mam pojęcia, ale dowiem się tego. Nie pozwolę, aby ten głupi babsztyl opowiadał o mnie jakieś bzdury wyssane z palca.- powiedziała Hermiona. Tak, ja też chciałam tak zrobić. Pomyślałam jednak, że zajme się Ritą jutro, a dzisiaj należy nam się trochę rozrywki.
– Hermi, powiedz…jak to jest być zakochanym ?- to bardzo głupie pytanie, ale to pierwsze co nasunęło mi się na myśl.
– Hm…zakochanym. Nie wiem. To trzeba przeżyć, nie da się tego opisać. Myślę, że to nie było zakochanie…- zamyśliła się-W każdym razie nieodpowiedni obiekt.
„Tak Malfoy to na pewno nieodpowiedni obiekt.”-pomyślałam- „Ciesze się, że to zrozumiałaś.”
– Dlaczego nie zjadłaś sniadania, kiedy dowiedziałaś się, że w kuchni pracują skrzaty domowe ?
-Nie będe przykładała ręki do pracy niewolniczej!! O nie…nie po tym co Crauch zrobił z biedną Mrużką.
– Ale Mrużka, to Mrużka…a przecież skrzaty domowe uwielbiają pracować. One nie mogłyby bez tego żyć.
-Bo są niedouczone! Nikt ich nie nauczył inaczej życ!!
Albo Hermiona, albo ja czegoś nie rozumiałam. Przecież skrzaty kochają pracę. Kiedy nie mają pana są nieszczęśliwe. Naszą rozmowę przerwały odgłosy, które się do nas zbliżały. Wkrótce na horyzoncie ukazał się Draco i Pansy. Pansy wtuliła się w Malfoy’a, a on obiął ją ramieniem. Gdy ich zobaczyłam chciało mi się śmiać, ale ze względu na Hermi powstrzymałam się. Moja przyjaciółka stała jak wryta i patrzyła się na tą perfidnie wykreowaną scenę, która miała wzbudzić jej zazdrość. Pansy szła rozanielona w objęciach ślizgona, który szeptał jej słodkie słówka do ucha. Hermiona najwyraźniej się zdenerwowała, bo spojrzała na nich złowieszczo. Draco i jego dama…(pff…dama) podeszli do nas wciąż się obejmując. Rozmawiali tak jakby nas tam nie było…
– Och, Pansy ślicznie dzisiaj wyglądasz.- mówił Malfoy.- Twoja cera jest taka jasna, twoje włosy…po prostu cudo…
Mało nie wybuchłam ze śmiechy, gdy się do siebie przytulili i namiętnie pocałowali. To drugie obrzydziło mnie tylko. Hermiona ciągle stała i patrzyła na nich. Pomyślałam, że dosyć na dziasiaj atrakcji i pociągnęłam ją za sobą. Zakochana para szła za nami i gruchała do siebie. Na obiedzie Draco i Pansy patrzyli na siebie błędnym wzrokiem. Widziałam jednak, jak Draco zerkał ukradkiem czy Hermiona na nich patrzy. A resztę dnia spędziłyśmy na czytaniu książek. Chłopcy pojawili się dopiero wieczorem…


Nareszcie weekend, jutro początek roku…

Wiecie nie powiedziałam Wam wszystkiego o tym co wydarzyło się wczoraj. Otóż Malfoy chciał przeprosić Hermi za wszystko, ale nie dała się. (tak trzymać…!) Hermi poszła jednak do Zakazanego Lasu. Bardzo się o nią martwiliśmy i Harry schowany pod peleryną-niewidką szedł za nią. Niestety musiał zdradzić swoją obecność. Z tego co mówiła nam Hermi na polanę znowu przyszedł Draco i kiedy Harry ją wystraszył (…) ona wybiegła do niego, mało nie upadła, a on ją podtrzymał i okrył swoją peleryną i przyprowadził do zamku. (obejmował ją !) Nie no, a ja już myślałam, że ona zrozumiała jaki on jest. Chyba jednak będę musiała się pogodzić z tym, że oni będą razem. Jeśli, oczywiście można to tak nazwać. Ogólnie to Malfoy nie jest taki zły, kiedy na mnie nie patrzy i nie odzywa się do mnie. Da sie w tedy znieść jego obecność. Hermiona całą noc spała na kanapie… Nie chcieliśmy jej budzić.

Rano rozmawiałam z chłopcami na temat Hermiony i Malfoya.
– Wiecie sądze, że ten „związek” Hermi z tym…ślizgonem to coś poważnego.
– Mi też się tak wydaje.- wtrącił Harry-jak oni na siebie patrzą i wogóle jak rozmawiają… To chyba nie jest chwilowe zauroczenie, bo przecież Hermiona po tym wszystkim już dawno go by rzuciła.
Mi aż szczęka opadła.
– Harry, skąd ty tyle wiesz o takich rzeczach?
Nic nie odpowiedział, tylko zawstydził się. Ron patrzył na nas tak, jakby to go nie dotyczyło, a przecież też podkochiwał się w Parvati. Może była to miłość czysto platoniczna, ale zawsze była.
– Przez te wszystkie miłostki nasza przyjaźń się rozpadnie.- powiedział Ron.
– No coś ty, nasza przyjaźń jest wieczna.- powiedziałam.
– No tak, Hermiona i ten…, Harry i Cho, ja i…- urwał.
– Ty i kto?- wycedziłam- no powiedz, skoro już zacząłeś.
– Nieważne.
Ron bardzo się ostatnio zmienił. Nie był już tym wesołym chłopcem, który zawsze nas rozbawiał. Ostatnio częściej chodził pogrążony w własnych myślach. Zresztą tak jak cała nasza czwórka. Wiedziałam jednak, że jesto to po prostu moment kryzysowy, który następuje we wszystkich zawieranych przyjaźniach. Nie martwiłam się tym zbytnio. Wiedziałam, że znowu jakaś tajemnicza sytualcja nas połączy i będzie wszystko ok. Każdy przecież potrzebuje samotności.
Harry szturchnął mnie na znak, że Hermiona się obudziła i chyba czas już skońvzyć tą rozmowę.
Na śniadaniu rozmawialiśmy o roku szkolnym. Chłopcy martwili się, że nie będzie można chodzić tak często do Hogesamde. Mi jednak było to obojętne. Hermiona zaczęła jeść. Heh…szuka innego sposobu na wyzwolenie skrzatów. Po śniadaniu, kiedy Hermi oddała pelerynę Malfoy’owi, usiadłyśmy na schodach i zaczęłyśmy rozmawiać. Chłopcy poszli do Hagrida.
– Cieszę się, że wszyscy jutro przyjeżdżają. Lubię, kiedy w zamku jest pusto, bo wydaje się wtedy bardziej tajemniczy ale chcem, żeby zaczęły sie już lekcje.- powiedziałam
– Tak, masz rację. Nie mogę doczekać się lekcji transmutacji.- odpowiedziała Hermiona.
– Wiesz, chyba zrezugnuje z wróżbiarstwa. To przecież totalna głupota, a i tak mam za dużo o jednej przedmiot. Ciągle musiałabym używać…no wiesz… Numerologia mi wystarczy.
– Jasne, pamiętasz ile miałyśmy przez to kłopotów.
– No tak, ale dzięki temu uratowaliśmy Syriusza. Ciekawe co on teraz robi…- dręczyło mnie pytanie.
– Nie wiem… dawno nie mieliśmy od niego wiadomości.- dodała Hermiona.
Własnie o to chodzi. Ciągle myślałam, co robi ojciec chrzestny Harry’ego. To była jego jedyna rodzina. Pomyślałam, że czas pójść do biblioteki i przypomnieć wszystko czego nauczyłam się w wakacje. Trzeba było przećwiczyć jeszcze wszystkie zaklęcia.
– Hermi, idziemy do bibioteki?
– Tak.
No więc poszłyśmy. Wyciągnęłam ksiażki i zaczęłam je po kolei studiować. Potem przećwiczałyśmy zaklęcia. Wszystkie obowiązujące w tym roku ładnie nam wychodziły, więc nauczyłyśmy się kilku dodatkowych. Teraz spokojnie mogłam zacząć rok, wiedząc, że jestem do niego świetnie przygotowana. Teraz zajme się chyba jakąś dodatkową, ciekawą lekturą.


Deszczowe popołudnie

Czytałam książkę o animagach. Pomyślałam, że warto nauczyć się tej sztuki i w przyszłości postaram się jej nauczyć. Hermiona znalazła książkę zaklęć piątego roku. Postanowiłyśmy nauczyć się kilku zaklęć. Zaczęłyśmy więc ćwiczyć. Niechcący stłukłyśmy wazon, ale naprawiłam go zaklęciem reparo. Czas mijał szybko zawsze, kiedy uczyłyśmy się nowych zaklęć, ale jesteśmy tak pojętne, że do obiadu nauczyłyśmy się dwóch z nich. W Wielkiej Sali czekali już na nas chłopcy. Podczas obiadu, na którym nie pojawili się ślizgoni (na szczęście…)rozmawialiśmy na temat Turnieju Trójmagicznego. Ron bardzo chciał wziąć w nim udział, ale zgasiłam jego zapał informacją, że mogą brać w nich udział tylko osoby pełnoletnie. Poza tym Ron na pewno nie poradziłby sobie z zadaniami jakie czekają zawodników. Po śniadaniu musieliśmy pójść do Pokoju Wspólnego, bo zaczęło padać. Rozsiedliśmy się tam, gdzie zawsze. Zrobiła się wyjątkowo sztywna atmosfera. W końcu odezwała się Hermiona.
-Słcuhajcie- zaczęła- coś się tu psuje. Za cicho jest miedzy nami. Mówicie, o co chodzi. Możecie na mnie wrzeszczec tylko powieccie co się dzieje.
-No wiesz Hermiono to chyba jest przejściowe-odpowiedziałam. Tak sądziłam. Zawsze jak zaczynają działać hormony jest dość cicho. Oczywiście to nie dotyczyło mnie, bo przecież w nikim się nie zakochałam, ale po prostu o czym miałam rozmawiać z osobami, które teraz bujają ciągle w obłokach.
-Co myślicie o Parvatil? Juz w poniedziałek przyjedzie…-powiedział Harry nasladując głos Rona. Pierwszy raz widziałam, żeby Harry wyśmiewał się z Ron’a.
-Pff…Parvati? Chyba nie chcecie mi powiedzieć, że Ron i „panna Patil”? -wybuchnęła śmiechem Hermiona. Nie wiem co było w tym śmiesznego. Ja tak samo mogłabym się śmiać, gdy ona powiedziała mi, że zakochała się w Malfoy’u.
-Pogieło was? Przecież Ron się…-i urwała widząć spojrzenie przyjaciela.-Ron sie nie zakochuje. Sam mi to powiedział. Jest uodporniony. Hahha…dobre, Ron i Parvatil. Sami to wymyśliliście.- odpowiedziała uśmiechając się. Naprawdę ciągle nie wiem co jest w tym śmiesznego. Ja naprawdę jestem uodporniona na miłostki, ale Ron…nie, on przecież tak mówił o Parvati. On chciał w tedy po prostu uchodzić za niedostępnego.
-Dobra, słuchajcie. Nie chcę zebyście mysleli, ze ja i Malfoy…coś tego. On jest nam potrzebny. Wszystkim. MOze nam dużo wyjaśnić, a to, że…nooo…że się zakochał we mnie może nam tylko pomuc.- „Tak, tak Hermiono… Przyznałabyś się chodziaż, że kochasz Mafoy’a, a nie teraz się głupio tłumaczysz. Nie potrafisz przyznać się do błędu?”- pomyślałam.
-Niby jak- zapytał Ron, robiac głupią minę.
-Niby tak, Ron, że Malfoy i Pansy wiedzą jakim sposobem ta krowa…znaczy Rita podsłuchuje nasze rozmowy!! Nie widzisz tego?-powiedziała, jakby to było oczywiste. Tak jasne, może i wiedzą, ale Hermiona nie musiała uzyskiwać informacji poprzez namiętne pocałunki z Malfoy’em.
-Że też wcześniej o tym nie pomyśleliśmy Hermiono, przecież to można było zauważyć na pierwszy rzut oka- mówił Ron.
-Właśnie-przytaknęła uradowana
-Można to było wyczuć, ze całujesz sie z nim tylko po to, zeby dowiedziec się czegoś o Ricie…Naprawdę Hermio jestem pod wrażeniem-poweiedział do niej zgryźliwie Ron. Miał rację. Pierwszy raz Ron pokazał, że jest inteligentny, w pewnym mniemaniu, oczywiście.
-Dobra Ronaldzie Weasley daruj sobie-powiedziała z uśmiechem.
-Panno Granger, czy pannie wydaje się, że może mi Panienka mówić co mam robić-opowiedział swoim głosem, który zawsze zapowiadał wstęp do przekomazania się. Hermiona i Ron uwielbiali się wygłupiać. Oczy Ron’a iskrzyły za każdym razem, kiedy to robili. Kiedy robił to ze mną, nie było tak zabawnie. Ja po prostu nie potrafię się wygłupiać. Hermionie coś odbiło, bo pobiegła bez słowa do dormitorium i przyniosła moją pelerynę.
-Ubierajcie sie! Idziemy do Hagrida! Wieki u niego nie byłam!!-zakomendrowała i chłopcy poszli po swoje ciuchy. Naprawdę ją coś napadło. Dlaczego raptownie zachciało jej się iść do Hagrida, zaraz miało padać. No ale kiedy rozkaz, to rozkaz. Szliśmy więc do Hagrida śmiejąc się i żartując. Pierwszy raz udało mi się powiedzieć coś śmiesznego, bo Ron i Harry, a także Hermi zrywali boki ze śmiechu. Śmiech przerwało wołanie.
-Granger!!! HEJ GRANGER!!- to była Pansy, leciała do Hermiony od strony jeziora. Zatrzymaliśmy się. Ślizgonka miała wyciągniętą rożdżkę. Heh…chyba chciała pokazać jaka to ona odważna. Pff..! Niech ona nie będzie śmieszna. Nawet Ron powaliłby ją jakimś zaklęciem, więc nie ma się co z nami równać.
-Odczep się od mojego Dracona! Ostrzegam się, zdejmij z niego ten urok, bo popamiętasz ty nędzna…-nie dokończyła, bo pod samym nosem miała różdżkę Harrego. Bohater. On często dawał dowody, że jest taki odważny, a Ron… Z nim chyba jest coś nie tak, albo po prostu nie chce się chwalić.
-Jeszcze słowo Parkinson, a pożałujesz, że wogóle się urodziłaś. Dotknij którąś z nich- wskazał głową na nas- a popamiętasz.
„Dobra Harry, my sobie damy radę, naprawdę.”-pomyślałam- „Znam więcej zaklęć niż ty, także naprawdę sobie poradze.”
Pansy zrobiła wystraszoną minę i uciekła. Tchórz… Haha.. i ona taka odwazna…Pff…
Harry z satysfakcją schował różdżkę i uśmiechnął się. Heh… Doszliśmy w końcu do chatki Hagrida. Z dalega biło ciepło… Weszliśmy do środka. Było tak przyjemnie i miło. Hagrid zrobił herbatę i podał ciasteczka własnej roboty, których nikt jednak nie ruszył. Rozmowa weszła na temat Turnieju Trójmagicznego, jednak Hagrid nie chciał nic mówić. Nie chciał zdradzić najmniejszego szczegółu. Tak miło płynął czas, jednak wszyscy poczuli się głodni, więc poszliśmy na kolacje. Zaczeło się już ściemniać. Szliśmy właśnie przez błonia, gdy mignął gdzieś biały koń. Stanęliśmy ździwieni. Nagle z krzaków wygalopował Ahmed. Zatrzymał się przed nami i stanął kilka razy dęba.
– Co się stało, Malutki?- powiedziałam najdelikatniej jak mogłam. Dzięki temu jednorożec trochę się uspokoił. Był czymś bardzo wystraszony. Wkrótce z Lasu wybiegło jeszcze kilka jednorożców. Były piękne, białe…Ich rogi lśniły w resztkach słońca. Coś musi czaić się w Zakazanym Lesie. Coś, co było straszne… Ahmed i reszta nie chcieli wrócić spowrotem do lasu. Nerwowo przebierali kopytami w miejscu. Przeciez jednorożce są bardzo waleczne, ździwiło mnie więc ich zachowanie.
Ahmed nie odstąpiwał ode mnie ani na krok, ciągle się do mnie tulił. Z tego wszystkiego całkiem zapomniałam o głodzie.
– Trzeba porozmawiać z Dumbledorem.- powiedziałam. Chciałam po niego pójśc, ale Ahmed nie dał mi. Całe zamieszanie wywołało Hagrida z jego chatki.
– Co tu się dzieje?- zapytał.
Głupie pytanie jakby nie widział. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo ukazał się profesor Dumbledor. Popatrzył na wszystkie jednorożce zataczające teraz koła i spojrzał na mnie chcąc uzyskać odpowiedź na pytanie, co tu się dzieje.
Opowiedziałam mu więc szybko co się stało, na co on zamyślił się. Powiedzial do Hagrida, żeby zrobić gdzieś jakieś wybiegi i stajnie dla tych biednych zwierząt i odszedł. No tak… nie wytłumaczył nam nawet co tu się stało. O co chodzi… Hagrid szybko zabrał się do pracy… Po godzinie były już gotowe prowyzoryczne wybiegi.
– No tak, tylko jak tu zagonić tam te zwierzęta.- powiedział Hagrid.
– O to się nie martw.- szepnęłam słówko Ahmedowi i już wszystkie jednorożce były w zagrodzie. Zrobiło się strasznie późno, więc poszliśmy do zamku. Długo jeszcze rozmawialiśmy na ten temat w Pokoju Wspólnym.

Dodaj komentarz