Od uśmiechania się bolały mnie już policzki, a przez ciasno związaną suknię brakowało mi powietrza. Od samego rana razem z Rowanem witaliśmy gości przybyłych na jutrzejszą uroczystość. Elide chyba inaczej zrozumiała pojęcie „kameralny”, bo kolejka potencjalnych biesiadników rosła z godziny na godzinę. Żałowałam, że zgodziłam się uprzedzić Królową o całym przedsięwzięciu. To miał być cichy ślub w gronie najbliższych przyjaciół, a tymczasem impreza rozrosła się do balu, na którym nie mogło zabraknąć połowy królestwa. Przy pięćdziesiątej osobie pokłady mojej serdeczności się wyczerpały, przy siedemdziesiątej piątej moja irytacja przyjęła postać pokrywającego posadzkę lodu. Rowan ścisnął delikatnie moją dłoń, uśmiechając się tym samym do którejś tam z kolei Lady, a lód wpełznął z powrotem do mojego ciała.
– Nie tak to miało wyglądać.- Rzuciłam w stronę Przyszłego Męża, może nieco zbyt ostro, Czytaj dalej
Statystyka
- 5 956 wejść plus 321002
Blogroll
- Obrazki w nagłówku by Viria.